Artykuły
Kolej: Powrót do przeszłości
Autor: STANISŁAW STADNICKI.
Publikacja: Środa, 9 - Maj 2012r. , godz.: 10:14
Było dokładnie tak, jak przed trzydziestu laty. Na ziemi prudnickiej pojawił się czynny parowóz ze składem wagonowym. Wszystko za sprawą miłośników kolei z zachodniej Europy.
W naszym kraju pozostało już niewiele czynnych parowozów ze starego stanu liczącego kilka tysięcy sprawnych sztuk. Często można spotkać je kursujące po krajowych torach, ale ma to miejsce z dala od Prudnika, na przykład w Wolsztynie lub Chabówce. Dlatego też wielką atrakcją było pojawienie się pociągu pod parą u nas, na torach tak zwanej Magistrali Podsudeckiej.
Stało się to możliwe dzięki grupie miłośników kolei z zachodniej Europy. To oni przeprowadzili zbiórkę i zapłacili kilkanaście tysięcy (jeśli nie więcej) za to, by od Kędzierzyna-Koźla przez Prudnik, Nysę, Kamieniec i Kłodzko do Wałbrzycha dojechał parowy skład. Miał przy tym planowe, 10-minutowe postoje na wybranych stacjach, między innymi w Racławicach Śląskich i Prudniku.
W Polsce panuje przekonanie, że takie pociągi można fotografować za darmo, nikt nie dokłada się do symbolicznej zrzutki. Dlatego ów przejazd do końca był trzymany w tajemnicy. Mimo to wiedziało o nim sporo osób. Wyszli oni na dworce by podziwiać rumaka ze stali. Pewnie wielu z nich zaskoczonych było faktem, że w czterech starych wagonach nie można było zobaczyć pasażerów. Otóż osoby, które zapłaciły za przejazd, jechały samochodami i fotografowały pociąg na całej trasie. W stawce goniących samochodów nikogo nie dziwiły takie marki jak Ferrari czy Jaguar.
Pociąg prowadziła lokomotywa Ty2-911 ze Skansenu Kolejowego w Chabówce. To właśnie parowozy serii Ty2 były charakterystyczne dla połączeń kolejowych realizowanych przez Prudnik i Nysę. Lokomotywy serii Ty2 prowadziły składy osobowe i pasażerskie. Konstrukcja tego parowozu została opracowana jeszcze przez Niemców, w czasie II wojny światowej. Lokomotywy były budowane tylko po to, by przewieźć na front wschodni sprzęt oraz żołnierzy. Miały nigdy nie wracać. Okazały się jednak pojazdami wytrzymałymi i na polskiej kolei służyły do początku lat 90. Wtedy zniknęły z obsługi planowych pociągów. Ogromną część z nich rozebrano.
W Prudniku i Racławicach pociąg obserwowało kilkadziesiąt osób. Racławickie dzieci miały na miejscowej stacji lekcję historii, większość z nich pierwszy raz widziała sprawny parowóz, mogły obserwować pracę maszynistów.
Pociąg pod parą na ziemi prudnickiej to rarytas. Oby na kolejną taką okazję nie dane nam było czekać kilka lat. Polecamy teksty na podobny temat
Kategoria: Miłośnicy kolei
Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze