Artykuły
Niekończące się historie: Zamek w Łące i były browar
Autor: ANDRZEJ DEREŃ.
Publikacja: Środa, 28 - Sierpień 2013r. , godz.: 11:33
Podczas przedwakacyjnej sesji Rady Miejskiej w Prudniku radny Bernard Sobek dopytywał powiatowego inspektora nadzoru budowlanego Jana Dzikowicza o zamek w Łące Prudnickiej, kwestię jego zabezpieczenia, bo na odnowienie - przynajmniej części - nikt już chyba nie liczy.
- Od konserwatora zabytków wiem, że właściciel przebywa obecnie w Ameryce, a jego dotychczasowa pełnomocniczka wycofała się z tego - wyjaśniał inspektor. Co dalej, nie wiadomo. Trudno egzekwować coś od właściciela, który fizycznie jest nieosiągalny.
Radny Edward Mazur pytał z kolei o dawny browar Heidricha przy ul. Królowej Jadwigi w Prudniku, który co prawda z zewnątrz jakoś wygląda (nie licząc powybijanych szyb) i jest niedostępny, ale w środku - co da się zobaczyć np. z Wieży Woka - to już prawdziwa ruina zarośnięta małym laskiem.
- Został on nabyty przez pseudobiznesmenów z Częstochowy, dwóch panów, wiem że nawet mieli wyroki sądowe. Jeden z nich scedował to na swoją matkę - informował inspektor. - W mojej ocenie nie stanowi on takiego zagrożenia jak obiekt przy ul. Legionów, a przynajmniej na zewnątrz.
Inspektor powoływał się na publikacje w "Tygodniku Prudnickim", kiedy pisaliśmy o cegłach, które sypały się na ul. Stromą, w miejscu, gdzie dzieci zjeżdżały na sankach. Publikowaliśmy również zdjęcia naszego czytelnika, który sfotografował dzieci swobodnie wchodzące do obiektu przez dach sąsiedniej nieruchomości.
Inspektor reagował i sprawa trafiła do sądu, ponieważ właściciele, co prawda słownie zapewniali, że obiekt zabezpieczą, ale w praktyce nie robili nic. Sąd ukarał ich grzywną i to poskutkowało, ponieważ wykonano w niewielkim zakresie zewnętrzne prace zabezpieczające.
- Jeżeli obiekt nie jest dostępny z zewnątrz i są zabezpieczone przed dostępem osób postronnych, to przynajmniej nie musimy martwić się o to, że pomimo coraz gorszego stanu technicznego wewnątrz, nie ma zagrożenia dla ludzi i to jest jakieś pocieszenie - mówi Dzikowicz.
Radny Mazur zwracał również uwagę na zniszczony, częściowo pozbawiony dachu okazały budynek w byłych koszarach od strony ul. Legnickiej, obiekty po "Froteksie" oraz komin przy ul. Soboty "uzbrojony" w różne anteny.Polecamy teksty na podobny temat
Kategoria: Ochrona zabytków
Kategoria: Estetyka otoczenia
Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze