Artykuły
Estetyka otoczenia: Sprawa bilbordu na Sobieskiego
Autor: ANDRZEJ DEREŃ.
Publikacja: Środa, 18 - Kwiecień 2012r. , godz.: 09:56
Radni miejscy Prudnika wydali wojnę właścicielom nieruchomości, którzy nie potrafią zadbać o swoje nieruchomości. Publicznie wskazują zaniedbane miejsca i budynki. Na jedno z takich miejsc wskazał radny Edward Mróz.
Zrewitalizowana ulica Sobieskiego w Prudniku mogłaby być pięknym, miejskim deptakiem, gdyby nie kilka obskurnych "potworków" burzących estetykę tego zakątka starówki. Jednym z nich są byle jakie, często pozrywane reklamy i bilbordy na kamienicy przy skrzyżowaniu z ul. Tkacką.
Na początku roku zwrócił na nie uwagę radny miejski Edward Mróz: - Bilbord jest w opłakanym stanie, wygląd okropny, poodklejany, pozrywany, wiszące strzępy reklam, w samym centrum miasta. W tym wypadku nie można już mówić o braku estetyki tego miejsca, lecz o niechlujstwie właściciela.
Radny sugerował, że wspólnota mieszkaniowa sama powinna doprowadzić do porządku to miejsce "a nie czekać bezczynnie kilka miesięcy".
Niedługo po interwencji radnego, 7 marca, z kamienicy znikły resztki największej reklamy, a w jej miejscu nie powieszono już nic nowego.
- Umowa na umieszczenie tego bilbordu została zawarta we wrześniu 2007 roku pomiędzy wspólnotą mieszkaniową a firmą Terg sp. z o.o. z siedzibą w Złotowie i wygasła 31 grudnia 2011 - wyjaśniał podczas sesji rady miejskiej Mirosław Czupkiewicz - prezes Prudnickiego TBS. - Reklamodawca zobowiązany był do jej usunięcia i przywrócenia stanu pierwotnego.
Sprawa przedłużyła się, bo reklamodawcy nie spieszyło się z wykonaniem swojego zobowiązania, jak tłumaczył z powodu niskich temperatur.
Wspólnota miała podpisane jeszcze trzy inne umowy na reklamy i z tytułu ich ekspozycji uzyskiwała roczne kwoty w wysokości 1500 zł.
Radny celnie zauważył, że w strefie zabytkowej, jaką jest prudnicka starówka, umieszczenie reklam na budynkach wymaga specjalnych pozwoleń. W Tygodniku Prudnickim pisaliśmy już o bezskutecznych staraniach wydawcy gazety, który chciał umieścić bilbord reklamowy na ścianie powojennego budynku przy skrzyżowaniu ulic: Ratuszowej i Jagiellońskiej i zgody takiej z urzędu wojewódzkiego konserwatora zabytków nie otrzymał. W przypadku ul. Sobieskiego sytuacja jest jeszcze bardziej klarowna bo nie chodzi tylko o strefę zabytkową, ale i sam budynek, który również jest zabytkiem. W przypadku umieszczanych tam ogłoszeń, to starające o ich powieszenie firmy musiały uzyskać stosowne pozwolenie od konserwatora zabytków. Szkopuł w tym, że w przypadku ul. Sobieskiego wspólnota wyraziła zgodę na umieszczenie reklam, nie dochodząc czy reklamodawcy ostatecznie uzyskali zgodę konserwatora.
Właściciele lokali użytkowych zmieniając wygląd witryn sklepowych przechodzą skomplikowaną drogę uzyskiwania pozwoleń urzędniczych, m.in. w trosce o zachowanie zabytkowych cech budowli.
- Jak to się ma do bilbordów, plansz reklamowych umieszczanych na budynkach w samym centrum miasta dowolnie i byle gdzie? - pytał retorycznie radny Mróz.
Zabytkowe centrum Prudnika nie może być całkowicie pozbawione reklam i szyldów, bo... historycznie, praktycznie i funkcjonalnie są one uzasadnione, a wręcz pożądane, tyle tylko że miejsce ich montażu oraz wygląd powinny współgrać z otoczeniem.
KOMENTARZ
Nie ma mocnych
[[autor]]Andrzej Dereń[[/autor]]
Grupa prudnickich radnych co sesję zwraca uwagę na brudne lub zaniedbane nieruchomości na terenie miasta i w okolicy. Z różnym skutkiem, bo najczęściej uwagi te nie dotyczą budynków zarządzanych przez gminę, a wówczas urząd burmistrza ma ograniczone możliwości działania. Trochę to też obłudne, bo przecież to właśnie gmina jest dysponentem dziesiątek dramatycznie zaniedbanych kamienic i poprawa ich wyglądu częściowo leży w gestii gminnych radnych, którzy co roku uchwalając budżet mogą przeznaczać środki na ten cel (przy okazji zabierając na inne cele). Ale uwagi radnych można rozpatrywać też w innym kontekście. Dzięki nim coraz częściej publicznie mówi się o estetyce naszego otoczenia, przestajemy być obojętni wobec brudu, zaczyna nam zależeć na tym, co nas otacza. Czasem uwagi radnych przynoszą pozytywny skutek, bo uruchamiają urzędnicze procedury i są publicznym przykładem dla innych. Innym razem jest to walka z "wiatrakami", tak jak w przypadku wiecznie oblepionych plakatami okien byłego hotelu w Rynku. W tym wypadku nawet nie chodzi o pieniądze tylko dobrą wolę właściciela nieruchomości i umycie własnych okien. Nie ma mocnych...
Polecamy teksty na podobny temat
Kategoria: Estetyka otoczenia
Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze