Artykuły
Środowisko: Jakie będą dalsze losy Alei Lipowej w Lubrzy?
Autor: BARTOSZ SADLIŃSKI.
Publikacja: Środa, 15 - Luty 2012r. , godz.: 11:14
Z jednej strony psioczenie kierowców na gęsto rosnące przy samej szosie drzewa; z drugiej - frustracja miłośników przyrody z powodu kolejnych planów karczowania. Jednak, póki co, nikt nie bierze dostatecznej odpowiedzialności ani za wycinanie drzew ani za ich przetrwanie.
Określenie "pomnik przyrody" zostało w Polsce użyte po raz pierwszy w pierwszej połowie XIX w. w naszej narodowej epopei "Pan Tadeusz". Później były ustawy, z których ostatnia (z 2004 roku) podaje współczesną definicję tego pojęcia. Aleja Lipowa w Lubrzy spełnia owe kryteria jako skupisko drzew o dużej wartości przyrodniczej i nie tylko.
Problem jednak w tym, że pomnik "zbudowany" był w czasach, gdy siłą pociągową były konie (i to bynajmniej nie mechaniczne). Obecnie zaś samochody osobowe i dostawcze, rzadko poruszające się w granicach przepisów ruchu drogowego, w razie wypadku ładują się wprost na ów pomnik. Jeżeli ktoś urodził się pod szczęśliwą gwiazdą, ma szansę na to, by jego auto idealnie zmieściło się między jednym drzewem a drugim; ale trudno na to liczyć. Zwłaszcza, że na tym odcinku między Lubrzą a Dobroszewicami pobocze praktycznie nie istnieje. Czy jest to klasyczny konflikt między kulturą a cywilizacją? Niezupełnie.
Zatem od początku
Drzew stanowiących pomnik przyrody nie można tak po prostu wyciąć, potrzebna jest opinia konserwatora przyrody. Poza tym, nie wystarczą powody przyziemne, takie jak - zagrożenie dla ruchu drogowego. Można przecież starać się o wykupienie od rolników okolicznych terenów i poprowadzenie drogi, która ominęłaby aleję lipową. Ta z kolei mogłaby stać się urokliwym terenem spacerowym. Na to się jednak nie zanosi.
Wójt gminy Lubrza, Mariusz Kozaczek jest gorącym zwolennikiem wycięcia prawego (patrząc od strony Prudnika) pasa drzew, tłumacząc to z jednej strony ich degradacją, z drugiej zaś - koniecznością poszerzenia szosy, w trosce o długi i bezpieczny żywot kierowców. Wójt czeka jednak na ruch ze strony Zarządu Dróg Wojewódzkich w Opolu (Aleja Lipowa przyporządkowana jest do drogi wojewódzkiej nr 414), jest przy tym otwarty na współpracę.
Z kolei ów zarząd nie decyduje się na razie na jakiekolwiek kroki, gdyż czeka na prawomocną uchwałę rady gminy w tej sprawie. Mamy więc pat (i bynajmniej nie chodzi tu o skrót od nazwy realizowanego niedawno w Prudniku programu profilaktycznego). Odpowiedzialność za całą sprawę jest zresztą tym, o co głównie się rozchodzi.
Brak drzewoznawców
Abstrahując już od kwestii bezpieczeństwa na drogach, trzeba przyznać, że w przypadku Alei Lipowej w Lubrzy popełniono grzech zaniedbania. Przez długie lata "pomnik" toczony był przez szkodnika o wdzięcznej nazwie brudnica nieparka (lub jeśli ktoś woli po łacinie - lymantria dispar). Poza tym, do degeneracji drzew przyczyniła się maskotka PRL-u, znana jako rolnicza spółdzielnia produkcyjna. Ona to kisiła liście buraków bezpośrednio na gruncie, nieopodal alei, co przyczyniło się do stopniowego usychania drzew.
Niestety zarówno w gminach jak w zarządach dróg brakuje dziś drzewoznawców i specjalistów od ochrony środowiska. Włodarze zapominają też o tym, że w obecnych czasach stosunkowo łatwo pozyskuje się fundusze na rzecz Matki Ziemi. Jak mawiają ludzie czynu: "Dla chcącego nic trudnego".
Czekamy więc na dalszy rozwój wypadków. Oby nie drogowych. Wygląda jednak na to, że zapobieganie kolizjom będzie się dokonywało po linii najmniejszego oporu. Pytanie tylko, czy dziś można jeszcze coś z tym zrobić? Już wkrótce sesja rady gminy w Lubrzy. Może coś wymyślą!Polecamy teksty na podobny temat
Kategoria: Ochrona środowiska
Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze