Artykuły
Węzeł bez lobbingu
Autor: DAMIAN WICHER, ANDRZEJ DEREŃ.
Poprawa skomunikowania przejścia granicznego w Trzebinie z autostradą A4 to zadanie nie cierpiące zwłoki - uważa starosta prudnicki Radosław Roszkowski. Sęk w tym, że płynność ruchu na tym odcinku nie zależy tylko od naszych włodarzy.
Zdaniem szefa powiatu kluczowe jest wybudowanie zjazdu na autostradę w Przysieczy koło Prószkowa. Zainteresowana tematem jest także strona czeska, która przez wiele lat zabiegała o otwarcie przejścia w Trzebinie, jak i doprowadziła na mocy umowy międzynarodowej do budowy obiektów granicznych. Parlament Euroregionu Pradziad wielokrotnie zabierał głos w sprawie zjazdu w Przysieczy.
Czesi się starają,
Polacy nie
- Strona polska jak do tej pory nie doprowadziła do radykalnej poprawy skomunikowania tego przejścia. Zupełnie inaczej jest w po drugiej stronie granicy, gdzie powstało samorządowe stowarzyszenie, które ma za zadanie skomunikowanie Ostrawy, Opawy i Krnova z granicą w Trzebinie. Jednym z elementów, o który zabiegaliśmy była budowa obwodnicy Białej. Brak jest jednak logiki, bo obwodnica Białej częściowo rozwiązuje problem, ale cóż z tego, gdy jadąc do Prószkowa niestety mijamy autostradę, na którą nie możemy się dostać. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad w Opolu ma kilka wariantów skomunikowania granicy z autostradą, ale żaden z nich nie przewiduje węzła autostradowego w Przysieczy. Podawane są wyniki badań z 2000 roku, dotyczące ewentualnego obciążenia tego zjazdu przez kierowców. Są to zupełnie nie satysfakcjonujące nas wyniki, bo wtedy nie było ani autostrady, ani przejścia granicznego. Warianty GDDKiA zakładają zjazdy w Niemodlinie, Grodkowie czy Krapkowice-Gogolin. Naszym zdaniem najbardziej korzystny zarówno dla strony polskiej, jak i czeskiej jest zjazd w Przysieczy. Nie zgadzam się z opiniami, jakie słyszałem, iż nie ma on ekonomicznego uzasadnienia. Moim zdaniem uzasadnienie ekonomiczne jest, z jednym warunkiem - jeśli wdrożony zostanie na autostradzie system odpłatności w postaci winiet, a nie bramek. - mówi starosta Radosław Roszkowski.
To nie my, to operator
Bolesław Pustelnik, dyrektor Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad w Opolu twierdzi, że decyzję w sprawie zjazdu podejmie przyszły operator autostrady.
- Nie ode mnie to zależy. Jest ogłoszony przetarg na operatora autostrady. Jak już zostanie wyłoniony to przekonamy się, co stwierdzi - czy jest to efektywne zadanie czy powie, że nie będzie dopłacać do tego zjazdu? Kluczowa będzie analiza ekonomiczna. Na pewno nie może to być martwy węzeł. Decyzja w tej sprawie powinna zapaść w przyszłym roku. - mówi dyrektor Pustelnik.
Przysiecz i Lewin
były od zawsze
Węzły w Przysieczy oraz Lewinie Brzeskim to najstarsze propozycje budowy nowych zjazdów z autostrady, które istniały już w momencie tworzenia opolskiego odcinka autostrady. Propozycje te powtarzano również we wszystkich strategiach lokalnych samorządów, również wojewódzkiego. Co istotne droga z Lubrzy do Opola jest jedyną drogą wojewódzką na Opolszczyźnie przecinającą autostradę, która nie ma węzła!
W dokumentach, dotyczących przyszłości województwa pojawia się również propozycja podwyższenia rangi drogi wojewódzkiej nr 414 Lubrza - Opole na krajową, co jest związane ze skomunikowaniem głównego przejścia granicznego województwa w Trzebinie z autostradą i stolicą województwa. Propozycje dotyczące węzła w Przysieczy i nowej "krajówki" pojawiły się m.in. w dokumentacji Stowarzyszenia Samorządowego A4.
Kilka lat temu pojawiła się koncepcja - dość dziwna - budowy drogi, która z trasy 414 spod Przysieczy prowadziłaby wzdłuż autostrady aż do węzła w Dąbrówce (18 km). Propozycja na tyle nie mająca sensu, że kierowcy - zwłaszcza zagraniczni - nie jeżdżą lokalnymi drogami i wybierają autostrady, a w ostateczności drogi krajowe.
Pozostaje jeszcze bieżąca koncepcja, według której kierowcy poruszający się z Trzebiny do autostrady jadą przez Prudnik, Białą i cały łańcuch wsi między Moszną a Krapkowicami, gdzie skręcają na Dąbrówkę. Ta kilkudziesięciokilometrowa kombinowana trasa wymaga od obcego kierowcy sporej uwagi, ponieważ kilka razy zmienia numerację drogi: nr 41, 414, 409, 45. Kierowcy pokonujący w jednej trasie pół Europy na pewno nie wybiorą tak skomplikowanej drogi, choć dla miejscowych użytkowników szos trasa wydaje się prosta, bo jest znana.
Ruch kierowców TIR-ów i mniejszych pojazdów przejeżdżających przez Trzebinę wskazuje, że skupia się na ciągach dróg krajowych, a więc w kierunku Nysy (do węzła Przylesie - tu droga wojewódzka lub Prądy - "krajówka") lub Kędzierzyna-Koźla (węzły Olszowa i Nogawczyce). Tylko część opuszcza "krajówkę" nr 41 już w Prudniku (Lubrzy) i skręca na drogę wojewódzką w kierunku Opola lub Krapkowic. To przemawia za podwyższeniem rangi drogi z Prudnika do Opola z wojewódzkiej na krajową.
Prószków nic nie wie
Kluczowe znaczenie ma tu postawa władz gminy Prószków, które mogą się obawiać, że droga prowadząca przez stolicę gminy jak i kilka wsi, przejmie ruch między autostradą a Opolem i autostradą a Trzebiną. Śmiała decyzja otwiera jednak przed tą gminą nowe możliwości rozwoju gospodarczego oraz konieczność budowy obwodnicy czterech wsi i jednego miasta między Opolem a przyszłym węzłem. Biorąc pod uwagę nieograniczone i ekspansywne potrzeby rozwojowe Opola budowa takiej obwodnicy nie wydawałaby się jednak odległą perspektywą. Budowa węzła dałaby pretekst takim staraniom, ponieważ już teraz ruch na tej drodze jest na tyle duży, że mieszkańcy gminy Prószków z radością powitaliby u siebie obwodnicę.
Na razie jednak władze Prószkowa nie wykazują większego zainteresowania budową węzła, skupiając się na terenach inwestycyjnych zlokalizowanych w sąsiedztwie autostrady choć bez możliwości wjazdu na nią (18 km do najbliższego węzła w Dąbrówce).
Róża Malik, burmistrz Prószkowa, która tym tematem jest zainteresowana w sposób szczególny skarży się, że nikt z nią o tym nie rozmawiał.
- Jest mi przykro, że były prowadzone rozmowy, a ja dowiedziałam się po fakcie o tym, dlatego trudno mi wyrazić swoje zdanie, bo znam temat tylko z przekazu marszałka. Ponoć zjazd ma się znajdować z zupełnie innym miejscu. Zjazd w Przysieczy na przecięciu drogi wojewódzkiej 414 z autostradą zbyt jest dla nas uciążliwy, bo skazujemy się wtedy na wzmożony ruch, a nie mamy obwodnicy. Jestem zainteresowana przesunięciem tego zjazdu. Ale trzeba to wpierw widzieć.
Schengen wykończy Trzebinę
Układ Schengen może odebrać wiodącą w województwie opolskim pozycję przejścia granicznego w Trzebinie. Jeśli nie zostanie ograniczony dopuszczalny tonaż pojazdów na drodze prowadzącej przez przejście w Pietrowicach Głubczyckich, to kierowcy TIR-ów przejeżdżający przez Karniów (Krnov) zamiast jechać do Trzebiny mogą pojechać przez Pietrowice, gdzie wjeżdżają na drogę krajową nr 38, która przez Głubczyce zaprowadzi ich prosto w kierunku autostrady i to wyłącznie drogami krajowymi, co - jak podkreślaliśmy - jest istotne dla obcych kierowców. Takiego luksusu nie daje sieć dróg w rejonie Prudnika. Co ciekawe kierowcy autobusów wycieczkowych z Opola jadący do Czech, do Karniowa (Krnov) z reguły wybierają przejście w Pietrowicach Głubczyckich, choć bliżej by im było przez Trzebinę. Wyjaśnienie jest proste, kierowcy wolą drogi krajowe od wojewódzkich, a drogi krajowe prowadzą z samego Opola aż do przejścia w Pietrowicach. Przeprowadzona przed kilku laty zmiana numeracji dróg już wtedy wskazywała, że przejście w Trzebinie traktowane będzie marginalnie, a sieć dróg ukształtowano w taki sposób, by uprzywilejować ciągi komunikacyjne w kierunku stolicy województwa. Sztandarowym przykładem była dawna droga nr 408, która prowadziła z Kłodzka przez Prudnik i Głogówek do Gliwic, po zmianie numeracji atrakcyjny odcinek trasy z Nysy do Kłodzka przejęła droga krajowa nr 46, która z Kłodzka prowadzi już w kierunku Opola i dalej Częstochowy. Przez ziemię prudnicką przebiega teraz krótka droga krajowa nr 40 z Głuchołaz do Pyskowic pod Gliwicami, a podróżujący z województwa śląskiego (z okolic Gliwic i Katowic) na ziemię kłodzką nie jeżdżą już przez Głogówek i Prudnik, ale autostradą A4 i dalej już wspomnianą drogą nr 46 (przez Nysę). Jeszcze gorzej wygląda droga krajowa nr 41, jedna z najkrótszych w Polsce (ok. 30 km), która zaczyna się w Trzebinie, a kończy w Nysie. Trudno w takim miejscu rokować na jakiej podstawie uważano, że droga przez Trzebinę miała być ważnym szlakiem komunikacyjnym, skoro nawet nie postarano się, aby do przejścia doprowadzić przynajmniej jedną drogę krajową z autostrady. Chyba, że chciano wyłącznie zadośćuczynić idei Czechów, którzy chcieli połączenia przejścia w Kudowie z Trzebiną, aby ominąć pasmo górskie Jesioników na swoim terytorium.
Czy warto
walczyć o Przysiecz
Każda inwestycja usprawniająca dojazd na ziemię prudnicką jest dla nas korzystna. Nawet budowa obwodnic Nysy, czy Kędzierzyna-Koźla sprawią, że skróci się czas dojazdu do powiatu ze wschodu lub zachodu. Węzeł w Przylesiu powinien był powstać w momencie oddania do użytku opolskiej części autostrady A4. Jego brak jednoznacznie wskazuje, że planiści zdawali sobie sprawę, że niemal cały ruch samochodowy z Opola na autostradę skieruje się właśnie tam, tylko czy perspektywa budowy przy okazji drogi omijającej Prószków wydawała się aż tak nierealna, by całkiem rezygnować z węzła, który był tak istotny dla sprawy powiązania autostrady z przejściem w Trzebinie? Warto więc walczyć o Przysiecz, warto dogadać się z władzami Prószkowa, bo to przede wszystkim ich stanowisko w ogóle otwiera możliwość dyskusji. Dla regionu prudnickiego będzie to "zbliżenie się" do autostrady, przez co powiat stanie się bardziej atrakcyjny dla potencjalnych inwestorów. Idea węzła w Przysieczy musi również iść równolegle z przejęciem drogi wojewódzkiej Lubrza - Opole przez GDDKiA, te dwie sprawy są ze sobą ściśle związane. Dzięki temu wzrośnie ranga Prudnika jako węzła komunikacji drogowej, ruch do Trzebiny ulegnie intensyfikacji (co okazuje się jest ważne dla powstania wschodniej obwodnicy Prudnika), a gmina Biała zyska ważny szlak komunikacyjny z północy na południe o randze drogi krajowej.
Przeforsowanie tych propozycji, w obecnym układzie politycznym, bez lobbingu, bez prudnickiego posła, bez człowieka w zarządzie województwa, z jednym radnym w sejmiku województwa wydaje się bardzo trudne. Na razie starania naszych lokalnych włodarzy mają charakter nieskoordynowany i okazyjny. Warto sformalizować te działania.Polecamy teksty na podobny temat
Kategoria: Na granicy
Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze