Artykuły
Wyprawy przez Prudnik: Podróżnicy są wśród nas
Autor: ANDRZEJ DEREŃ.
Publikacja: Czwartek, 27 - Czerwiec 2013r. , godz.: 01:18
Pojawiają się znikąd. Obciążeni wielkimi plecakami, jadący rowerami z przyczepką, zjawiają się na drogach i bezdrożach ziemi prudnickiej. Z reguły mają swój konkretny cel, choć czasem są to wizyty zupełnie przypadkowe. W ostatnich tygodniach udało nam się porozmawiać z takimi właśnie wyjątkowymi turystami: panią Marzeną z Nowego Sącza, która chce obejść Polskę dookoła, Eweliną Domańską, która podczas jednej wyprawy chce przemierzyć polskie Sudety i Karpaty oraz Nigelem Walkerem - artystyczną duszą z Anglii, która zapodziała się w Prudniku.
Zboczeńcy też są ekonomiczni
Marzenę spotkaliśmy 23 maja w Łące Prudnickiej. Właśnie opuściła nasze miasto i wyruszyła w kierunku Pokrzywnej. Jak mówi, nie idzie dla sławy i chce pozostać anonimowa.
- Idę przed siebie, moim planem jest przejście dookoła Polski - rozpoczyna. - Nie stać mnie na podróże. Samotnie wychowywałam dwie młodsze siostry, które są już dorosłe. Kiedy się od nich uwolniłam, to postanowiłam odzyskać nieco utraconej młodości, odpoczynku, świeżości. Chciałabym zwiedzić Polskę, bo na ogół jeździ się zagranicę, a przecież tutaj mamy takie niesamowite piękności.
Początkowo Marzena chciała udać się w trasę samochodem, ale doszła do wniosku, że idąc pieszo można zobaczyć znacznie więcej. Na przejście drogi wyznaczyła sobie dwa i pół miesiąca, do końca lipca (wyruszyła z Wołosatego). W ciągu jednego dnia udało jej się przejść 46 km (to rekord), ale i były dni, kiedy trasa skróciła się do 6 km (kontuzja). Jest góralką z Nowego Sącza, więc trudy wędrówki nie były jej obce. Za sobą miała m.in. ubiegłoroczne przejście Głównego Szlaku Beskidzkiego (520 km), zaczęła zaliczać Główny Szlak Sudecki, a jak GSS to Prudnik, bo tu szlak zaczyna się na wschodzie. I okazuje się, że w naszym mieście już była, kojarzy go z postacią kard. Wyszyńskiego, nie bez powodu, ponieważ uczy w szkole, której patronem jest właśnie Prymas Tysiąclecia.
Już w trakcie wyprawy nocowała w Prudniku, i tu niemiłe zaskoczenie - wysoki koszt noclegu w schronisku młodzieżowym - 85 zł to cena zbyt wysoka jak na turystę plecakowego, a tyle musiała zapłacić. Gdyby nie kontuzja nogi, wędrowałaby dalej i pewnie przenocowałaby w schronisku młodzieżowym w sąsiednim powiecie nyskim - w Pokrzywnej, gdzie ceny są "schroniskowe", a te jak sama mówi są w granicach 35-45 zł.
23 maja zaplanowała przejście trasy z Prudnika do Głuchołaz, zastanawiała się nad wejściem na Biskupią Kopę, ale ze względu na niepewne warunki pogodowe (te majowe deszcze), skłonna była odpuścić sobie najwyższy szczyt Gór Opawskich.
A nie strach tak samemu chodzić? - pytamy. - Jeśli chodzi o złodziei i zboczeńców, to prędzej ich spotkam w mieście, niż na trasie, w lesie i na szlaku. Przecież ile taki ktoś musiałby się nastać, żeby kogoś złapać na szlaku, to po prostu jest nieekonomiczne.
Co dokucza na trasie najbardziej? Marzena nazywa siebie "mistrzynią przekłuwania pęcherzy". Długie trasy, duże obciążenie ciężkim plecakiem, wszystko to sprawia, że obtarcia stóp są nieuniknione, a przecież wędrówka jest wielodniowa. Odcisk goni odcisk.
- Ludzie tutaj nie są przyzwyczajeni do turystów, są zdziwieni gdy przychodzę i proszę o nocleg. Te tereny są dobrze dostosowane do turystyki rowerowej, ale nie pieszej - mówi Marzena, która miała w pamięci ostatnie kilkadziesiąt kilometrów marszu w rejonie Raciborza i Głubczyc. Wspominała sytuacje, gdy widząc na mapie miejscowość, liczyła że w miejscowym sklepie będzie mogła uzupełnić zapasy. Tymczasem okazywało się, że we wsi - jeśli był sklep - to od dawna zamknięty. To efekt wyludnienia wielu wsi w rejonie Głubczyc.
Jednak będąc w okolicy Prudnika na brak towarzystwa już nie mogła narzekać: - Idąc dzisiaj już cztery osoby zatrzymały się samochodem na mój widok, pytając dokąd idę i życząc mi powodzenia. To niesamowicie sympatyczne (dodajmy, że rozmawialiśmy z panią Marzeną po godz. 9.00).
Moja Compostela i spuchnięta stopa
Ewelina Domańska swój projekt wędrowniczy przygotowała w sposób zupełnie odmienny od tego realizowanego przez Marzenę z Nowego Sącza. Tutaj jest pełna jawność, obecność mediów, a nawet sponsorów. Ewelina z Gdańska postanowiła przemierzyć polskie góry z zachodu na wschód - 1700 km w trzy miesiące. 2 czerwca nasza redakcja udzieliła jej logistycznej pomocy, podwożąc ją z Pokrzywnej - gdzie spała - do Prudnika, gdzie znajdował się półmetek jej trasy. W Prudniku oczywiście był problem, bo jak wydostać się z miasta w niedzielę, w sytuacji kiedy komunikacja publiczna jest w odwrocie. W końcu udało się znaleźć autobus "na wschód" gdzieś około południa. Tylko co robić w Prudniku w niedzielę rano, gdy w centrum restauracje są jeszcze pozamykane? Zabieramy Ewelinę na samochodową wycieczkę po mieście, a potem do schroniska młodzieżowego, gdzie panie z obsługi z chęcią zgadzają się, by turystka przeczekała na autobus. Jest herbatka i dobre słowo. Ewelinie podoba się Prudnik, a miejscową zabudowę chętnie porównuje do Słupska, skąd pochodzi.
Ewelina w trakcie podróży prowadziła - i nadal to robi - blog (www.goramipolski.pl) oraz profil na fejsbuku (Górami Polski - moja Compostela). Na You Tube można zobaczyć filmiki z trasy oraz obejrzeć liczne fotografie. Wyczyn Eweliny na bieżąco śledzi kilka środków masowego przekazu.
Idea wyprawy jest bardzo prosta - przejść całe polskie góry - tak Ewelina rozpoczyna swój blog. - W naszych pięknych górach wyodrębniono 29 pasm i planuję każde z nich odwiedzić oraz wejść na jego najwyższy szczyt. Kierunek - z zachodu na wschód. Nie jest to wyczyn sportowy, nie zamierzam bić rekordów prędkości, ilości zdobytych szczytów na godzinę, zaliczonych kilometrów dziennie, czy podbijać jakichkolwiek innych statystyk. Jedyne na czym mi zależy, to kroczenie przed siebie z otwartą głową i ciekawością tego, co spotkam na szlaku."
W Górach Opawskich gdańszczankę (rodzinnie pochodzi ze Słupska) spotkał ulewny deszcz, który też sprawił, że z chęcią skorzystała z podwiezienia do Prudnika, tracąc niestety możliwość wędrówki w prudnickiej części pasma górskiego.
Jaki był dalszy ciąg przygody Eweliny, o tym dowiecie się z jej bloga. W każdym bądź razie ostatnie zdjęcie z końca ubiegłego tygodnia zrobione gdzieś w Beskidach przedstawiało spuchniętą stopę. Polecamy teksty na podobny temat
Kategoria: Wędrowiec - dodatek turystyczny
Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze