Artykuły
Śladem naszych artykułów: Rodzice nie składają broni, pójdą do sądu pracy
Autor: DAMIAN WICHER.
Publikacja: Środa, 20 - Marzec 2013r. , godz.: 10:59
Wojewódzki Zespół ds. Orzekania o Stopniu Niepełnosprawności utrzymał w mocy zaskarżoną decyzję składu orzekającego w Prudniku w sprawie chorej na autyzm racławiczanki Anny Orlity. Rodzice dziewczyny nie poddają się, sprawiedliwości zamierzają szukać przed sądem pracy.
Decyzja została podjęta w oparciu o szczegółową analizę dokumentacji medycznej - podkreśla Jacek Szopiński, rzecznik wojewody opolskiego.
I tu pojawia się wątpliwość. Zdaniem Grażyny Orlity, matki 16-latki, komisja, zarówno ta w Prudniku, jak i w Opolu, pochyliła się nad przypadkiem jej córki, mając przed sobą dokumentację niekompletną, złożoną z... kilkunastu zdań. Winą za to kobieta obarcza załogę prudnickiego Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie, nie zostawiając na urzędnikach suchej nitki.
- To wynik albo niekompetencji, albo złośliwości. W listopadzie zeszłego roku, kiedy składałam nowe wnioski na komisję, pani Moskwa zapewniła mnie, że obszerna historia choroby i leczenia Ani wraz z wszystkimi załącznikami za lata 2002-2010, znajdująca się w archiwum jednostki, zostanie włączona do akt sprawy i przedłożona komisji. Ja miałam dostarczyć tylko dokumenty z ostatnich trzech lat - opowiada "TP". - W czasie komisji lekarskiej teczka zawierająca dokumenty córki wydała mi się jakaś szczupła. Nie pomyliłam się, okazało się bowiem, że zabrakło w niej bardzo istotnych, wręcz kluczowych dokumentów dotyczących początku i przebiegu choroby. Nie przesłano ich później także na komisję odwoławczą w Opolu.
Pracownica, która miała złożyć ową deklarację w ubiegłym tygodniu przebywała na urlopie. Teresa Małkowska, przewodnicząca Powiatowego Zespołu ds. Orzekania o Stopniu Niepełnosprawności, stoi za swoją koleżanką murem, nie bierze nawet pod uwagę, że taka sytuacja mogła mieć miejsce.
- Zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa, każdy wnioskodawca jest zobowiązany przedłożyć wraz z wnioskiem kompletną dokumentację medyczną mogącą mieć wpływ na wydanie orzeczenia. W przypadku, gdy niniejsza dokumentacja jest niewystarczająca, zespół orzekający powiadamia stronę na piśmie o konieczności jej uzupełnienia. W przypadku Anny Orlity zespół nie dostrzegł takiej potrzeby - mówi Małkowska. - Warto zaznaczyć, że przy każdej sprawie wszczyna się odrębne postępowanie administracyjne. Pani Grażyna Orlita jest osobą doskonale znającą procedury orzecznicze, gdyż zwracała się już wcześniej z wnioskami o wydanie orzeczenia. Ponadto pani Orlita ma świadomość, iż pracownik przyjmujący wniosek nie jest w stanie samodzielnie określić czy skład orzekający zażąda innych dokumentów. Niezrozumiała jest więc dla mnie wypowiedź pani Orlity dotycząca rzekomej deklaracji złożonej przez pracownika PZOoN.
Pani Grażyna wystąpiła do PCPR-u o wydanie brakujących dokumentów. Dostała je na raty. Tym razem już komplet, ze stosowną adnotacją, dołączy do wniosku zaskarżającego ostatnie orzeczenie. Przed sądem pracy zamierza też przedstawić opinię o stanie zdrowia córki wybitnych specjalistów z Polskiego Stowarzyszenia Terapii Behawioralnej w Krakowie, pod opieką których Ania jest od 4. roku życia.
- Mam nadzieję, że sąd weźmie pod uwagę fakt, iż decyzję wydano w oparciu o cząstkową dokumentację, co jest skandalem, i rozpatrzy sprawę po naszej myśli.
Znaczny stopień niepełnosprawności uprawnia chorego do pobierania dodatkowego zasiłku w kwocie 600 zł miesięcznie. Dla trzyosobowej rodziny Orlitów, utrzymującej się z niewielkiej renty i pensji ojca dziewczyny, byłby to wymierny zastrzyk finansowy. Dziś skazana na kosztowne leczenie Ania, z umiarkowanym stopniem niepełnosprawności na papierze, otrzymuje od państwa pomoc w wysokości... ok. 150 zł. Rodzice zmuszeni byli nawet zlikwidować gospodarstwo, by w należyty sposób zająć się córką.
Tymczasem psychiatra Barbara Mołotkiewicz-Kłyś nadal przewodniczy składowi orzekającemu o niepełnosprawności w Prudniku. Miesiąc temu, gdy o sprawie Anny Orlity zrobiło się głośno w mediach, lekarka nagle złożyła wypowiedzenie umowy z PCPR, teraz zdanie zmieniła.
- Prosiliśmy ją o to - wyjaśnia Krystyna Wilisowska, kierownik PCPR. - Gdyby pani doktor podtrzymała swoją decyzję, nastąpiłby paraliż naszej jednostki, a na to pozwolić sobie nie mogliśmy. Inni lekarze psychiatrzy, z którymi prowadzimy rozmowy od lat, nie wyrażają swojej woli na to, żeby zasiadać w składach orzekających zespołu.
Do sprawy powrócimy po wyroku sądu.
Od redakcji: Nasza redakcja otrzymała pismo z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Prudniku. Wyjątkowo nie publikujemy go. Kilkakrotnie zwracaliśmy się w sprawie dziewczynki z Racławic Śląskich do osób decyzyjnych z prośbą o przedstawienie własnego stanowiska. Odmawiano nam odpowiedzi, odkładano słuchawkę, oskarżano nas o "ataki". Teraz wygląda na to, że mielibyśmy publikować odpowiedzi PCPR-u wtedy, kiedy pracownikom tej instytucji przyszła na to ochota. Nie będziemy też prostowali błędów, które nastąpiły w innych środkach masowego przekazu. W tej sprawie należy zwrócić się bezpośrednio do nich. Za informację o wynikach posiedzenia zespołu w Opolu dziękujemy.Polecamy teksty na podobny temat
Kategoria: Śladem naszych artykułów
Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze