Artykuły
Śladem naszych artykułów: Co dalej z Ewą S.
Autor: DAMIAN WICHER.
Publikacja: Środa, 19 - Wrzesień 2012r. , godz.: 09:53
Prudnicka "Bonanza" niebawem trafi za kraty. Ale na krótko. Potem wróci i znów "przejmie rządy" w mieście. - W imię czego mamy się bać? - rozkłada bezradnie ręce roztrzęsiona pani Alicja.
Sąd Rejonowy na skutek licznych wniosków policji wobec Ewy S. zamienił kobiecie karę ograniczenia wolności na karę 21 dni aresztu. Wyrok musi się jeszcze uprawomocnić.
- Osoba ta została skierowana na badanie psychiatryczne, które wykazało, że może ona odpowiadać za swoje czyny jak zdrowy człowiek - informuje mł. asp. Piotr Pogoda z KPP w Prudniku.
- Ale co dalej? - pytają prześladowani mieszkańcy.
- Próbujemy wszelkich możliwych środków prawnych, aby uwolnić miasto od tej pani - zapewnia prok. Jacek Placzek, szef tutejszej prokuratury. - Sporządziliśmy wniosek o ubezwłasnowolnienie do Sądu Okręgowego w Opolu. Trudno mi wyrokować. Zobaczymy jak sąd do tego podejdzie, mając na uwadze zachowanie i niechęć do leczenia tej kobiety.
O trwałe ograniczenie swobody S. może być bardzo trudno, ponieważ większość powołanych w tej sprawie biegłych nie uznaje 47-latki za osobę chorą psychicznie. Pierwszy termin w SO wyznaczono na październik.
- Postępowanie o ubezwłasnowolnienie jest dwuetapowe. Najpierw sąd daną osobę, co do której wpłynął wniosek, musi wysłuchać - albo w sądzie, albo w miejscu zamieszkania. Później zleca się opracowanie opinii przez biegłych sądowych i wyznacza rozprawę. - wyjaśnia dla "TP" sędzia Bogusław Kamiński, przewodniczący I Wydziału Cywilnego opolskiego Sądu Okręgowego. - Nie sądzę, aby ta sprawa w tym roku się zakończyła - dodaje.
Ale nawet pozytywne orzeczenie sądu nie rozwiąże problemu od razu.
- Ubezwłasnowolnienie tylko ogranicza pewne prawa. Takiej osobie przydziela się opiekuna bądź kuratora i to on podejmuje dalsze działania. Umieszczenie człowieka ubezwłasnowolnionego w szpitalu zamkniętym wymaga kolejnej procedury sądowej - podkreśla sędzia Kamiński.
Ewy S. ma już dość całe miasto.
- Wielokrotnie odbieraliśmy sygnały od przechodniów czy sprzedawców, że zaczepia, żebrze, kradnie itd. Wchodzi do sklepu, mówi: biorę pomidora, ogórka, kiełbasę, bierze i wychodzi. Nikt nie reaguje. Zresztą ja bym też nie reagowała - bałabym się, bo nigdy nie wiadomo w jaki sposób taka osoba się zachowa na ewentualne zwrócenie uwagi - zauważa kierownik Zarządu Budynków Komunalnych Ewa Hose, którą S. także nagabywała o gotówkę. - Wystąpiliśmy o pomoc do Ośrodka Pomocy Społecznej w kwestii ewentualnego postępowania o umieszczenie pani S. w zakładzie zamkniętym. OPS zwrócił się z kolei do prokuratury. Z wywiadu, który nam przesłał pracownik szpitala wynika, że ta pani nie wyraża zgody na leczenie w takim zakładzie. No i tu chyba koło się zamyka.
Zwykle brudna, pijana prudniczanka terroryzuje społeczeństwo siedem dni w tygodniu.
- Zapala papierosa, tańczy, żąda od klientów wydania pieniędzy, wyzywa ich - wylicza ekspedientka jednego z punktów handlowych przy ulicy Sobieskiego. - Na zmianie u koleżanki nawet załatwiła potrzebę fizjologiczną na środku sklepu.
- To jest nieobliczalny człowiek. My jesteśmy porządnymi obywatelami, pracującymi, płacącymi podatki i w imię czego mamy się bać? Jak ją widzę z daleka, okrężnymi drogami do pracy idę, dostaję telepawki, zaraz mnie brzuch boli - opowiada pani Alicja. - Po godz. 6.00 rano czekam zaniepokojona, aż córa mi wyśle sms, że wsiadła do autobusu i jest wszystko w porządku. Bo ta pani potrafi już o tej porze chodzić po mieście. Podbiega również do dzieci, dręczy je, wyrywa im z rąk np. butelkę z napojem. W jednym ze sklepów wyjęła nóż na ladę. Wezwani ochroniarze nie mogli sobie z nią poradzić.
Z ogromnym nożem, przypiętym do paska u spodni, S. przyszła też na cmentarz, gdzie trwały właśnie uroczystości pogrzebowe. Żałobnicy zamarli. Na szczęście narzędzie nie poszło w ruch. Najśmielsze oczekiwania przerosły również jej ostatnie obsceniczne ekscesy na Chrobrego 49, gdzie zasiedla lokal socjalny.
- Rozebrana do naga stanęła pod ogrodzeniem od skupu złomu w takiej pozycji, żeby ją ... - opowiadają sąsiedzi. - Sika przez okno na ostatnim piętrze, wyrzuca różne przedmioty, załatwia się na klatce schodowej, wszczyna awantury po nocach, wchodzi bez pukania do cudzych mieszkań. Policja przyjeżdża tu na okrągło. Ale co może zrobić, jak ona nikogo się nie boi. Jeszcze ją papierosem częstują, żeby po dobroci wsiadła do radiowozu.
Część przedsiębiorców twierdzi, że policja nie zawsze interweniuje.
- Policjanci reagują na każde zgłoszenie o zachowaniu niezgodnym z prawem, dotyczącym czy to tej pani, czy innych mieszkańców. Tylko w tym roku sporządziliśmy na Ewę S. 19 wniosków o ukaranie, ponadto wydział kryminalny prowadził dwie sprawy zakończone aktem oskarżenia - przytacza statystki aspirant Pogoda.
- To nie ja - nie ma sobie nic do zarzucenia Ewa S. - Ja nie zabieram żadnego towaru, to mi zabierają. Wszystko. Na przykład rentę. Ja nie zniszczyłam mieszkania. Ktoś zniszczył. Ja może trochę - odpowiada na kolejne pytania. - Mi ludzie latają koło d... Ludzie mi nic nie dają, ch... w zęby, albo i nawet nie. W Branicach mnie nie chcą, stwierdzili, że jestem zdrowa - kończy, po czym gwałtownie podnosi się z ławki i odchodzi.
- To u nich rodzinne - domniema pan Waldemar z miejskiego bazaru, do którego S. także przychodzi jak do siebie i bierze to, na co ma ochotę. - Brat wyszedł na dach z widelcem i pioruny łapał. Innym razem skakał z mostu na główkę do rzeki.
O przebiegu postępowania sądowego będziemy informować.
Polecamy teksty na podobny temat
Kategoria: Śladem naszych artykułów
Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze