Artykuły
Koszykówka - II liga: Gramy dziś o FINAŁ!
Autor: DAMIAN WICHER.
Publikacja: Środa, 25 - Kwiecień 2012r. , godz.: 11:33
Pogoń Prudnik pokonała we Wrocławiu wielkiego faworyta całych rozgrywek w pierwszym meczu II rundy play-off! Jeżeli dziś (25 kwietnia) biało-niebiescy powtórzą ten wyczyn przy Łuczniczej, to zagwarantują sobie co najmniej udział w barażach o I ligę!
Jedziemy walczyć, nie mamy nic do stracenia - powtarzał przed spotkaniem trener Tomasz Michalak.
- Myśli o awansie do I ligi mogą pozostać jedynie w sferze marzeń, jeśli nie poradzimy sobie w sobotę z Pogonią. "Trąbimy" o tym meczu nie bez przyczyny. Do Prudnika musimy po prostu jechać prowadząc w serii 1-0, gdyż w tamtym obiekcie mogą się dziać i zwykle się dzieją różne rzeczy. O obiekcie "Obuwnik" krążą już przecież legendy. Sami przegraliśmy w nim w pierwszej rundzie sezonu zasadniczego po akcji gospodarzy za 7 oczek - a to przecież nie zdarza się często. - mówił na dwa dni przed początkiem półfinałowej "wojny" cytowany przez klubowy portal prezes Śląska Maciej Zieliński.
- Personalnie ekipa Pogoni jest oczywiście silna, lecz to głównie własna hala powoduje, że staje się nieobliczalna i bardzo wymagająca. Kosze, tablice, w końcu także fanatyczni kibice... - w Prudniku potrafią zdarzać się cuda - wtórował legendzie polskiej koszykówki i posłowi na sejm RP menadżer Wojskowych Maciej Szlachtowicz.
Obawy wrocławian okazały się uzasadnione. Pogoń, po kapitalnych zawodach, grając na luzie, bez obciążenia psychicznego, wywiozła z Kosynierki w pełni zasłużone zwycięstwo. Ta sztuka w tym sezonie nie powiodła się wcześniej nikomu! Na uwagę zasługuje znakomita postawa prudniczan na deskach. Pomimo tego, że mieli oni naprzeciw siebie takie wieże jak Mirosław Łopatka czy Radosław Hyży, zebrali aż o 13 piłek więcej aniżeli rywale. W tym elemencie brylowali Tomasz Łakis (11) i Jarosław Pawłowski (10). W całym meczu prowadzenie zmieniało się aż dwunastokrotnie, tyle samo razy na tablicy wyników widniał remis.
Pierwsza połowa, w której podopieczni Tomasza Michalaka wygrywali już nawet 18:25, zakończyła się rezultatem 35:36. Dominowała w niej nieustępliwa, twarda walka w obronie, czego efektem był m.in. czterominutowy okres bez kosza, tak z jednej, jak i z drugiej strony.
W 24. min nasi koszykarze odzyskali wyraźną przewagę - 37:45 po trójce T. Łakisa - i wydawało się, że wszystko idzie po ich myśli. Ale tak było tylko do stanu 47:52. Wtedy (w ciągu czterech i pół minuty) Śląsk, nie bez pomocy sędziów, rzucił 14 punktów, Pogoń żadnego i przed ostatnią kwartą miejscowi wygrywali 61:52. Walecznym prudniczanom, ku zaskoczeniu kompletu widzów, jednak udało się "wrócić do gry". Po serii trójek (Szymona Kuci i braci Łakisów) oraz pięciominutowym przestoju WKS-u biało-niebiescy wyszli na jednopunktowe prowadzenie - 62:63. Emocje sięgnęły zenitu w ostatnich dwóch minutach. Przy stanie 67:67 tylko jeden z dwóch rzutów osobistych wykorzystał Krzysztof Chmielarz, a po chwili dwukrotnie z linii wolnych spudłował Pawłowski. W odpowiedzi gospodarze także zmarnowali dwa osobiste, ale potem zdobyli cztery oczka i na pół minuty przed końcem to znowu oni byli bliżej wiktorii - 71:68. Decydujący cios należał jednak do "rycerzy" z grodu Woka. Do remisu w ekwilibrystyczny sposób trafieniem zza linii 6,75 m doprowadził Maciej Lepczyński, a na niespełna jedną sekundę (!) przed ostatnią syreną rzutem spod samej tablicy wygraną Pogoni zapewnił Pawłowski. W międzyczasie Kucia zablokował Hyżego!
- Jestem zły. W szczególności na siebie. Nie lubię po meczu - a zwłaszcza w 10 minut po jego zakończeniu - kogoś chwalić albo ganić. Ale nie wypada przegrywać z Prudnikiem... - komentował rudowłosy gwiazdor Śląska.
- Seria jest do dwóch zwycięstw, więc na miejscu Pogoni jeszcze bym się nie cieszył. Czeka nas trudne zadanie, bo wygrać w Prudniku nie jest łatwo, ale skoro Pogoń potrafiła wygrać u nas, to tym bardziej my możemy wygrać u nich - zauważył Mateusz Płatek.
- Pogoń była od nas dużo lepsza. Dużo bardziej im się chciało. Grali tak, jakby to oni mieli piękną halę, świetny marketing i kolorowych kibiców - przyznał obiektywie kapitan wrocławian Adrian Mroczek-Truskowski.
- Zapewne na długo zapamiętam tą przejmującą ciszę, jaka zapadła w hali po ostatnim rzucie Jarka Pawłowskiego - mówi dla "TP" szczęśliwy trener Tomasz Michalak. - Zrealizowaliśmy w stu procentach założenia taktyczne. Od początku wyszliśmy agresywnie w obronie, skupiając uwagę w szczególności na Hyżym i Łopatce (obaj rzucili łącznie zaledwie 14 punktów - przyp. red.). Tworzyliśmy jeden wielki kolektyw, byliśmy zdeterminowani od pierwszej do ostatniej minuty pojedynku, dając z siebie dosłownie wszystko - kontynuuje. - Uważam, że to nadal wrocławianie są faworytami tej pary, ale zrobimy wszystko, by ich w środę wyeliminować. Liczymy na wsparcie i gorący doping kibiców, mam nadzieję, że na trybunach będzie komplet.
Rewanżowe spotkanie obu drużyn odbędzie się już dzisiaj (25 kwietnia) w hali prudnickiego OSiR-u, początek o godz. 18.30. W przypadku zwycięstwa Śląska, gospodarzem trzeciego, decydującego o awansie do finału meczu (w najbliższą sobotę) będą wrocławianie. Polecamy teksty na podobny temat
Kategoria: Koszykówka - Pogoń Prudnik
Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze