Artykuły
20 lat prezesury w PTTK: Niech żyje król!
Autor: BARTOSZ SADLIŃSKI.
Ostatnia już impreza w sali kameralnej Prudnickiego Ośrodka Kultury przy ul. Mickiewicza odbyła się pod znakiem gawędy i biesiady. Lokalny oddział PTTK świętował w zeszły wtorek 20-lecie "rządów" Józefa Michalczewskiego.
Były momenty rubaszne. Jednym z prezentów dla Józefa Michalczewskiego okazał się "Kufel faceta z dużym ptakiem". Ten falliczny motyw można symbolicznie połączyć z pojęciem władzy, zwłaszcza, że prezesura jubilata trwa już spory kawał czasu, może nazbyt długo. Wydaje się jednak, że członkowie PTTK nie podzielają tych wątpliwości. "20 lat to za mało, kolejnych 20 by się przydało" - brzmiała rymowanka umieszczona na torcie. A był to tort nie byle jaki, bo ze zdjęciem prezesa, "wydrukowanym" na opłatkowym papierze. Oprócz tortu, przysmakiem okazał się polski, tłusty bigos, podany nieco później. W rolę głównego rozprowadzającego posiłki wcielił się Roman Gwóźdź, wiceprezes prudnickiego PTTK, natomiast funkcję mistrza ceremonii pełnił Ryszard Grajek, członek zarządu, na co dzień znany jako dyrektor POK-u. Roześmiane towarzystwo kojarzyło go również z tzw. "imprezami u Ryśka na działce", o czym nie omieszkało wspomnieć. Wspominek zresztą było sporo. Józef Michalczewski opowiadał o swoich dyżurach w GOPR, związanych na ogół z długim i nudnym przesiadywaniem na posterunku. Postanowił jednak umilić sobie ten czas, dowożąc "maluchem" nawet 40 osób na wspólne posiedzenie.
Pan prezes, jak każdy człowiek, nie zawsze okazywał się łatwy we współżyciu międzyludzkim. Przypomniała o tym pół żartem, pół serio Grażyna Drohomirecka, zaznaczając, że obraził ją aż 3 razy. Nie przeszkadzało to jednak w wystosowaniu przez nią zabawnego wierszyka:
Józef już rządzi dwie dziesiątki,
za to mu daję cztery piątki.
Nikt z Was nie doznał takiej atencji,
żeby tu rządzić kilka kadencji.
Prezes nie popadł jednak w samouwielbienie i przeprosił panią Grażynę za tę trzykrotną (nieznaną dla szerszego grona) obrazę. Tłumaczył, że "każdy jest tylko człowiekiem i niekiedy puszczają mu nerwy". Na to ktoś z sali odparował: "Jeśli nerwy puszczają, to nie jest tak źle, gorzej jakby puściły zwieracze!". I wszyscy wybuchnęli śmiechem!
Nie tylko jednak z pikantnych smaczków składało się to spotkanie. Było również lirycznie. Dyrektor Ryszard Grajek dwukrotnie zasiadał z gitarą w wyeksponowanym miejscu i robił to, do czego zobowiązuje go nazwisko. Śpiewał przy tym m.in.: "W górach jest wszystko, co kocham", jednak zdecydowanie więcej piosenek wykonał Antoni Węglarz. Średnio co kilkanaście minut opuszczał towarzystwo przy stolikach i wychodził z gitarą na scenę, by raczyć zebranych takimi kawałkami jak: "Sierra Madre" czy "Hawiarska Koliba". Publika śpiewała razem z nim, przerywając na ten czas rozmowy i konsumpcję bigosu.
Nie zabrakło też podsumowań. Dobiega końca Rok Turystyki Rodzinnej, z którym związany był konkurs "Turystyczna rodzinka". Pośród trzydziestu dwóch nagrodzonych znalazła się rodzina Zagłobów-Zyglerów/Małkowskich, należąca do prudnickiego PTTK. Jednym z kryteriów było udokumentowanie ośmiu familijnych wycieczek. A co w nagrodę? Oczywiście podróże. Polecamy teksty na podobny temat
Kategoria: Wędrowiec - dodatek turystyczny
Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze