Artykuły
Konflikt: Kłopotliwa strzelnica w Prężynce
Autor: BARTOSZ SADLIŃSKI.
Publikacja: Środa, 25 - Lipiec 2012r. , godz.: 10:40
Jako dwie najbardziej nurtujące gminę sprawy, wójt Mariusz Kozaczek określił wiatraki oraz strzelnicę. Pierwsza została już opisana. Czas przyjrzeć się drugiej.
W Prężynce znajduje się nieużywana od dawna strzelnica wojskowa. Stanowi 5 i pół hektara dzikiego terenu, porosłego rozmaitymi samosiewami i zarzuconego mnóstwem śmieci, gdyż niektórzy ludzie zwykli robić wysypiska z odludnych i niezagospodarowanych terenów.
Na terenie byłego poligonu znajdują się dwa stanowiska czołgowe, wał obronny i kulochwyt. To obszar potencjalnie niebezpieczny, gdyż nie jest powiedziane, czy wojsko należycie uprzątnęło z niego pociski.
Pod koniec kadencji poprzedniego wójta Stanisława Jędrusika gmina na mocy aktu notarialnego sprzedała teren za niecałe 200 tys. zł. Strzelnica trafiła w ręce firmy Elektrownie Wiatrowe Lubrza, która zamierza postawić tam dwie farmy wiatrowe i łączącą je stację energetyczną. Na to jednak potrzeba czasu i pieniędzy.
Gmina ma obowiązek uzbroić teren, gdyż jest to jej zadanie własne. Chodzi tu o podłączenie sieci wodociągowo-kanalizacyjnej, gazowej oraz elektrycznej. Do tego miejsca wszystko wszystkim gra. Kwestia sporna pojawia się w innym punkcie, a właściwie w kilku.
Wójt Mariusz Kozaczek, dla którego sprzedaż strzelnicy była już sytuacją zastaną, nie zgadza się z trzema punktami aktu notarialnego, spisanego za kadencji jego poprzednika.
Po pierwsze, z dokumentu wynika, że gmina zobowiązuje się do usunięcia (na własny koszt) drzew z terenu poligonu, według planu dostarczonego przez inwestora. Nie chodzi tu jednak o kilka drzew, lecz o cały zagajnik.
Po drugie, gmina zgodziła się (również na własny koszt) wyprzątnąć śmieci i odpady. Podobnie jak w przypadku drzew - nie chodzi tu o kilka papierków, lecz o mini-wysypisko.
Po trzecie zaś, w akcie notarialnym znajduje się punkt, mówiący, że gmina na wniosek inwestora dokona zmian miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego.
- Ten punkt jest absurdalny - stwierdza wójt Mariusz Kozaczek. - To rada gminy uchwala, czy plan zostanie zmieniony czy też nie. Zapis w akcie notarialnym nie może decydować o tym, co w przyszłości zrobi, a czego nie zrobi rada.
Podobne zdanie posiada wójt na temat dwóch pierwszych zapisów w akcie notarialnym. Wycinka drzew oraz usunięcie śmieci wiążą się z ogromnymi kosztami, które powinna ponieść firma "Elektrownie Wiatrowe Lubrza", planująca przecież kilkadziesiąt razy większą inwestycję. Zdaniem wójta, takie wydatki zrujnowałyby gminę.
Akt notarialny został jednak podpisany dobrowolnie, nie można tu mówić o fałszerstwie, w związku z czym inwestor domaga się od gminy tego, co znajduje się w tym dokumencie. Nierespektowanie owych postanowień owocuje pisaniem kolejnych skarg na wójta i stopniowym narastaniem dokumentacji.
- Na akcie notarialnym brakuje podpisu skarbnika. Jest on konieczny, jeśli gmina decyduje się wziąć na siebie tak duże zobowiązanie - tłumaczy wójt Mariusz Kozaczek, uważając ten argument za decydujący, gdyby sprawa trafiła do sądu.
Tak przecież może się zdarzyć, gdy ostatecznie jedna i druga strona pójdzie w zaparte. Gmina Lubrza nie zamierza przenosić sprawy na wokandę, lecz jednocześnie wójt podkreśla, że tylko wyrok sądowy może go skłonić do przeprowadzenia na własny koszt wycinki drzew oraz wywózki śmieci.
Czy druga strona również pozostanie nieugięta. Niekoniecznie. Reprezentujący Elektrownie Wiatrowe Lubrza Ryszard Bilski wygląda na osobę raczej zdystansowaną do problemu. Pytany, jak zamierza rozwiązać konflikt, który zaistniał między nim a wójtem, odpowiada:
- Nie nazwałbym tego konfliktem. Po prostu, jeśli ktoś blokuje wielomilionową inwestycję, to trzeba będzie dać sobie spokój. Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze