Artykuły
Śladem naszych artykułów: Pani psychiatra nie chce orzekać
Publikacja: Poniedziałek, 12 - Maj 2014r. , godz.: 02:32
Pod koniec kwietnia chora na autyzm Anna Orlita z Racławic Śląskich ponownie miała stanąć przed powiatową komisją ds. orzekania o niepełnosprawności. Tak się jednak nie stało.
Na kilka dni przed wyznaczonym terminem komisji do rodziców 17-latki dotarło pocztą zaskakujące pismo, z którego dowiedzieli się, iż PZON nagle stał się niezdolny do rozpatrzenia sprawy. Powód - wyłączenie ze składu orzekającego psychiatry Barbary Mołotkiewicz-Kłyś.
- Stosownie do art. 24 par. 2 kodeksu postępowania administracyjnego bezpośredni przełożony pracownika jest obowiązany na jego żądanie lub na żądanie strony albo z urzędu wyłączyć go od udziału w postępowaniu, jeżeli zostanie uprawdopodobnione istnienie okoliczności mogących wywołać wątpliwości co do bezstronności pracownika. Przepis ten znajduje zastosowanie także do członków organu kolegialnego, gdzie właściwym do wyłączenia członka jest przewodniczący organu. W rozpatrywanej sprawie okolicznością, która powoduje wątpliwości co do bezstronności jest fakt, iż przewodniczący składu orzekającego pani Barbara Mołotkiewicz-Kłyś w dniu 17.04.2014 r. zwróciła się z pisemną prośbą o wyłączenie jej ze składu orzekającego z powodu stosowania wobec niej przez lokalną prasę i rodziców, państwa Orlitów nagonki medialnej. Po przeanalizowaniu powyższych argumentów stwierdzono, że żądanie pracownika zespołu jest w pełni uzasadnione. Analizie poddano również całą dokumentację medyczną Anny Orlity i stwierdzono, że przewodniczącym składu orzekającego w jej przypadku może być jedynie lekarz psychiatra. Pani Barbara Mołotkiewicz-Kłyś jest jedynym specjalistą, jakiego można powołać na przewodniczącego składu orzekającego, lecz w swojej pisemnej prośbie i wyłączeniu jej ze składu orzekającego jednoznacznie stwierdziła, że w obecnej sytuacji, kiedy stosuje się wobec niej presję medialną nie będzie w stanie podjąć obiektywnej decyzji - uzasadnia Teresa Małkowska, przewodnicząca Powiatowego Zespołu ds. Orzekania o Niepełnosprawności.
Sprawę Anny Orlity od wielu miesięcy śledzą niemal wszystkie media w województwie (radio, prasa, telewizja), w tym także "Tygodnik Prudnicki". Jeśli relacjonowanie opinii publicznej faktów, w mniej lub bardziej empatyczny sposób, czy wyrażanie swojego zdania przez rodziców dziewczyny, jest odbierane przez panią psychiatrę jako medialna nagonka wobec jej osoby, to należy zadać pytanie, jaki jest sens jej dalszej pracy w komisji, zwłaszcza że nie pierwszy raz paraliżuje jej funkcjonowanie. Przypomnijmy, że przed rokiem wypowiedziała ona umowę z Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie po tym, jak w "TP" ukazał się pierwszy artykuł na temat racławiczanki.
- Dziennikarze nie są od tego, żeby spełniać zapotrzebowanie społeczne na szukanie afer związanych z lekarzami - napisała do naszej redakcji, pomawiając nas jednocześnie o próbę zdobycia informacji z pogwałceniem prawa.
Niedługo potem, kiedy temat nieco ucichł, zmieniła jednak swoją decyzję i wróciła do jednostki. Teraz postanowiła z kolei "umyć ręce" i zrzucić z siebie i tutejszego PCPR-u ciężar odpowiedzialności na inny organ. To tak, jakby sędzia sądu powszechnego wniósł o wyłączenie go ze składu orzekającego w danej sprawie, tylko dlatego, że jest ona w kręgu zainteresowania mediów. Kierownik PCPR-u Krystyna Wilisowska odmówiła nam komentarza do decyzji lekarki. Z nią samą, niestety, nie udało nam się skontaktować.
Żenujący spektakl pt. Odsyłanie nastolatki od Annasza do Kajfasza trwa więc w najlepsze. Anna Orlita będzie musiała stanąć przed inną komisją powiatową. Wskaże ją Wojewódzki Zespół ds. Orzekania o Niepełnosprawności pod przewodnictwem Aleksandry Zwarycz, która kilka miesięcy temu... podważała opinie biegłych sądowych w zakończonej połowicznym sukcesem sprawie dziewczyny.
- Nas mogą krzywdzić, jakoś zniesiemy cierpienie, ale niech nie krzywdzą nam dziecka. Córka to wszystko bardzo przeżywa, kosztuje ją to mnóstwa zdrowia, którego jej i tak brakuje - mówi ze łzami w oczach Grażyna Orlita. - PCPR, moim zdaniem, usiłuje wyjść z twarzą, tyle że w rzeczywistości jeszcze bardziej się ośmiesza.
Przypomnijmy: 17-latka od ponad roku stara się o przyznanie jej znacznego stopnia niepełnoprawności, uprawniającego m.in. do kilkusetzłotowego świadczenia, które i tak tylko w części pozwoliłoby pokryć koszty leczenia i rehabilitacji. Dziś posiada stopień umiarkowany. (w)
Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze