Artykuły
Sprawa kotów: ugody nie będzie
Autor: DAMIAN WICHER.
Publikacja: Środa, 15 - Styczeń 2014r. , godz.: 09:46
Przed Sądem Rejonowym w Prudniku ruszył proces w sprawie domku dla kotów na podwórzu Placu Wolności.
Spółdzielnia Mieszkaniowa (użytkownik wieczysty terenu) domaga się sądowego nakazu usunięcia drewnianego pawilonu, który przed kilkunastoma laty - zdaniem jej władz - bezprawnie postawiła lokatorka budynku Anna Zachorska. Kobieta twierdzi, że miała na to ustną zgodę ówczesnego prezesa. Od tamtej pory dokarmia i leczy zwierzęta za swoje pieniądze. Koty zaczęły przeszkadzać części mieszkańcom - jak mówi - wraz z wprowadzeniem się do bloku nowych lokatorów. To oni mieli buntować pozostałych. W efekcie do spółdzielni trafiła petycja w sprawie likwidacji kociego przytuliska. Zarządca kilkakrotnie wzywał panią Annę do usunięcia budowli, ale bez rezultatu. Prudniczanka nie pozwoli na to, dopóki nie znajdzie się inne bezpieczne miejsce dla czworonogów.
W pozwie spółdzielnia podnosi m.in., że koty rysują pazurami karoserie samochodów i załatwiają swoje potrzeby fizjologiczne np. koło trzepaka.
- Lokatorzy skarżą się też, iż siedzą one na wiekach od śmietników, a oni boją się je zganiać, bo są one agresywne, stąd śmieci pozostawiają pod pojemnikami. Stanowi to zagrożenie epidemiologiczne, na co spółdzielnia też nie może się zgodzić i nie jest to w tej sprawie bez znaczenia - argumentują jej prezesi.
Spółdzielnia ma też zastrzeżenia co do samej konstrukcji domku. Spekuluje, że w wyniku wiatru może dojść do jego przewrócenia i wyrządzenia szkód w mieniu i ludziach. Pozwana dowodzi - w opinii eksperta ds. budownictwa - że konstrukcja jest stabilna i może być bez obaw użytkowana. Posiada także opinię powiatowego lekarza weterynarii, z której wynika, iż pawilon jest utrzymany w czystości.
- Według ustawy o ochronie zwierząt kotom wolno żyjącym należy się szacunek i w związku z tym należy im zapewnić warunki do schronienia się przez cały rok poprzez otwieranie okien piwnicznych, udostępnianie im komórek, garaży lub wybudowanie im specjalnych, ocieplanych budek i umieszczenie ich w cichych, bezpiecznych miejscach. Skoro spółdzielnia i miasto tego nie robią, to powinni pozwolić robić to innym. W innych miastach, np. Gdyni czy Gdańsku domki takie rozdaje się mieszkańcom, prosząc o opiekę nad wolno żyjącymi kotami, bo takie są standardy państwa kultury zachodnioeuropejskiej. 10 października zeszłego roku zwróciłam się z pismem do Rady Nadzorczej Spółdzielni Mieszkaniowej z prośbą o wydzierżawienie terenu oraz zalegalizowanie domku, jednak do tej pory nie otrzymałam odpowiedzi - odpiera zarzuty opiekunka kotów.
Pozwana zwraca uwagę także na zachowanie części sąsiadów, którzy mają szczuć koty psami, oblewać je wodą, a nawet rzucać w nie z okien kartoflami czy kamieniami.
W zeszłą środę obie strony sporu odrzuciły możliwość ugody w sądzie. Podczas pierwszej rozprawy nie udało się przesłuchać ani jednego z zaplanowanych świadków, ponieważ została ona przerwana z powodu złego samopoczucia sędziego.
CO NA TO STARSZY INSPEKTOR DS. OCHRONY ZWIERZĄT OGÓLNOPOLSKIEGO TOWARZYSTWA OCHRONY ZWIERZĄT "ANIMALS" PIOTR PIOTROWSKI
Z całą pewnością nie jest możliwe traktowanie kotów wolno żyjących jak zwierząt bezdomnych; zwierzętami bezdomnymi mogą być bowiem wyłącznie takie zwierzęta, które kiedyś posiadały właściciela. Mimo iż miejskie koty nie żyją w warunkach całkowicie od człowieka niezależnych, nie są to zwierzęta udomowione. Zakres obowiązków, jaki ciąży na gminie w związku z tym jest zgoła odmienny od tego, jak należy traktować koty bezdomne. Nie jest np. zgodne z prawem odławianie takich zwierząt do schronisk. (...) Należy zwrócić uwagę tutaj na pewien fakt: o ile organy publiczne zobowiązane są do czynnego działania na rzecz zachowania populacji kotów, o tyle na każdym podmiocie prywatnym - osobie fizycznej bądź prawnej - ciąży wyłącznie obowiązek powstrzymania się od działań potencjalnie dla zwierząt negatywnych. Niektóre formy takiego działania stanowić mogą przestępstwo. Kategorycznie należy zatem przesądzić, że przeganianie, odławianie kotów wolno żyjących i tym podobne działania są niedopuszczalne i mogą stanowić czyn zabroniony. Nie będzie stanowić przestępstwa samo usunięcie domków dla kotów, czego mógłby dokonać podmiot uprawniony do takiego działania. Może stanowić to natomiast działanie sprzeczne z zasadami współżycia społecznego; roszczenie o likwidację kocich schronień - nawet jeśli złoży je podmiot władający miejscem, w którym schronienia się znajdują - w zależności od okoliczności może zostać uznane za niezasługujące na ochronę w myśl art. 5 Kodeksy cywilnego. Zwłaszcza dotyczy to sytuacji, w której uprawniony do władania nieruchomością nie podjął niezwłocznych kroków celem przeciwdziałania "samowolnemu" ustawieniu budki dla kotków. Tym bardziej tyczy się tejże sytuacji, w której kocie schronienie zostało ustawione za zgodą zarządcy nieruchomości i taki stan rzeczy był tolerowany przez dłuższy czas. (...) Warto zwrócić uwagę również na specyfikę zachowań kotów dziko żyjących. Są to zwierzęta terytorialne, bardzo ściśle związane z miejscem, w którym przebywają. Jakiekolwiek działania zmierzające do usunięcia kociej populacji z danego terenu (niezależnie od potencjalnej bezprawności takiego zachowania) nie mają jakiegokolwiek sensu, gdyż populacja bytująca w danym miejscu stanowi barierę dla osobników konkurujących z nią o miejsce żerowania i schronienia. Innymi słowy, na miejsce kotów usuniętych niezwłocznie wejdą nowe osobniki. Myśleniem życzeniowym jest również oczekiwanie, że koty opuszczą dane miejsce, jeśli zostanie zlikwidowana budka, w której mają schronienie. Jedynym rezultatem będzie to, że będą zmuszone szukać schronienia przed zimnem w śmietnikach, piwnicach, bądź pod pojazdami samochodowymi. Doświadczenie wskazuje, że jedynym sposobem na skuteczne ograniczenie populacji kotów wolno żyjących jest przeprowadzenie akcji sterylizacji, co jednakże leży w gestii właściwej gminy.
Reasumując, nie jest dla nas oczywiste, jakimi motywacjami kierują się władze spółdzielni, jednakże w naszej ocenie roszczenie o wydanie terenu w przedmiotowej sprawie nie zasługuje na uwzględnienie, gdyż opiera się na przesłankach wątpliwych z praktycznego punktu widzenia, jak również zasługujących na dezaprobatę z perspektywy humanitarnej ochrony zwierząt. Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze