Artykuły
Plany: Radny Serafin i burmistrz Fejdych o przyszłości pofroteksowskich terenów
Autor: ANDRZEJ DEREŃ.
Publikacja: Środa, 18 - Grudzień 2013r. , godz.: 12:34
Podczas ostatniej sesji Rady Miejskiej radny Julian Serafin nawiązując do materiału architekta Witolda Stadnery, który opublikowany został na łamach "Tygodnika Prudnickiego", zaproponował burmistrzowi rolę osoby koordynującej zmiany zachodzące na terenie byłej fabryki włókienniczej przy ul. Nyskiej: - Wielokrotnie, gdy chodzi o "Frotex", wnioskowałem do przewodniczącego, do burmistrza, żeby na tę sesję zaprosić syndyka, bo moim celem była zmiana planu przestrzennego zagospodarowania.
Chodziło o zmianę terenów przemysłowych na "inne tereny". W tej chwili dokonujemy zmiany przestrzennego zagospodarowania miasta, można byłoby to wprowadzić, ale... Samo wprowadzenie nie jest łatwe, ale jest możliwe. Najtrudniejszą rzeczą jest to, że teren byłego "Froteksu" już nigdy nie wróci w sensie tychże budynków i tej produkcji, która już tam kiedyś była. Kto miałby to robić, żeby to wszystko skoordynować? Po pierwsze na tym terenie część gruntów została już sprzedana i są nowi właściciele, pozostałym gruntem zarządza syndyk i żeby cokolwiek tam zrobić, musi być zgoda właściciela. Gmina na dzień dzisiejszy nie jest właścicielem, niemniej jednak jest dług, 2 miliony wobec gminy. Kto ma się tym zająć? Ja wnioskuję, żeby burmistrz, który mógłby rozmawiać z syndykiem, z wojewódzkim konserwatorem zabytków, z właścicielami, a najważniejsze, że należałoby robić spotkania cykliczne, na przykład 2, 3 razy w miesiącu z przedsiębiorcami miejscowymi i tymi spoza naszego terenu, dla każdego, kto by chciał na to spotkanie przyjść. Ogłaszać, że istnieje możliwość zagospodarowania tych terenów. Po wysłuchaniu tych propozycji, różnych opcji i wizji, zaproponować zmianę planu przestrzennego zagospodarowania.
Odpowiadając radnemu burmistrz zaczął od uwagi, że ten robi Witoldowi Standerze reklamę wyborczą. Później przeszedł do meritum sprawy: - Praktycznie cała jedna strona "Froteksu" jest już sprzedana, więc nie syndyk chce rozmawiać, tylko przedsiębiorcy. Ja jestem zawsze otwarty na rozmowy. Po lewej stronie u syndyka została praktycznie tylko hala, w której do końca była produkcja i fragment hali, za obiektem, który zajmuje teraz "Coroplast". Byliśmy tam, zdajemy sobie sprawę z tego, jak duże są to hale i jakie nakłady trzeba byłoby ponieść, żeby te hale dostosować do współczesnych wymagań przemysłowych. Sama zmiana planu przestrzennego zagospodarowania może ułatwić ewentualne funkcjonowanie tym, którzy już wykupili te tereny, ale o taką zmianę planu powinni występować ci, którzy tam prowadzą działalność. Trzeba pamiętać, że wprowadzenie zamiast funkcji przemysłowych funkcje usługowe i handlowe, może skutkować tym, że za chwilę zamiast hal będziemy mieli tam duże kompleksy handlowe. Czy tego chcemy, na to pytanie będzie musiała sobie odpowiedzieć rada, bo to rada będzie zatwierdzała plan przestrzennego zagospodarowania. Co do samych terenów związanych z produkcją, to żeby cokolwiek mądrego tam zrobić, muszą być po pierwsze środki zewnętrzne, bo nie wyobrażam sobie, żeby gmina udźwignęła temat remontu tych hal. Po drugie trzeba mieć pewność, że przyjdą firmy, które zechcą się tam zalogować, będą chciałby prowadzić tam produkcję. To nie jest takie proste, że my to weźmiemy, przejmiemy od pana syndyka, pan syndyk zakończy proces likwidacji, a później przez następne 5-10 lat burmistrz i rada będą ścigane za to, że to stoi, niszczeje, nic się z tym nie dzieje i sami sobie zapłacimy podatek. A jeśli sami sobie będziemy płacić podatek, to subwencja zostanie obniżona. Fajnie się pisze, nie biorąc odpowiedzialności za to. Natomiast ja jestem w takiej roli, że muszę nad każdą sprawą i każdą decyzją głęboko się zastanowić, bo biorę za to odpowiedzialność.Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze