Artykuły
Radni kontra dyrektor: Menadżer, nie administrator
Autor: BARTOSZ SADLIŃSKI.
Publikacja: Środa, 20 - Listopad 2013r. , godz.: 11:06
W zeszłym roku o podobnej porze głogóweccy radni psioczyli na Szkołę Podstawową
w Twardawie. Tym razem padło na SP w Biedrzychowicach. Teraz jednak nie chodziło o kiepskie wyniki testu szóstoklasistów, ale o stan szkolnych pomieszczeń oraz sposób zarządzania placówką. Wracamy do tematu sprzed tygodnia.
W protokole pokontrolnym komisji rewizyjnej znalazł się wpis o "nieprofesjonalnych relacjach na linii dyrektor - personel". Co się za tym kryje?
- Gdy dyrektor oprowadzał nas po szkole, przez dużą część czasu chodził z nami woźny - wspomina radny Marek Pelka, przewodniczący komisji. - Chodził i komentował, rzucał różne uszczypliwe uwagi. Dyrektor nie upomniał go w żaden sposób, a mi nie wypadało.
Woźny a Karta Nauczyciela
- Faktycznie, może powinienem to inaczej rozegrać - przyznaje Norbert Pietroń, który w Szkole Podstawowej w Biedrzychowicach od 6 lat pełni funkcję dyrektora. - Wie pan, jak to jest, woźny jest w szkole ważniejszy niż dyrektor - żartuje.
Rzeczywiście, czasem można spotkać się z anegdotami na temat tego rodzaju relacji w placówkach oświatowych. Sam słyszałem kiedyś (autentyczny) cytat z pewnego woźnego, który to zaczął zdanie od słów "Ja i pan dyrektor...".
Radni również nie poskąpili żartów, podczas ostatniej sesji. Padło pytanie "czy woźny jest objęty Kartą Nauczyciela" oraz stwierdzenie, że "skoro woźny oprowadza komisję rewizyjną po szkole, to nie wystarcza mu czasu na pełnienie swoich obowiązków".
I tu kłania się temat następny - mały, zabudowany ogródek przy szkole, określony przez radną Grzegorczyk jako "patio". Jest zaniedbany, pusty, a mógłby być przecież miejscem zagospodarowanym. Jakkolwiek.
- To miejsce zabudowane z czterech stron, kiepsko jest zatem z dostępem światła słonecznego - tłumaczy dyrektor.
Norbert Pietroń odnosi się też do zarzutu, dotyczącego sztucznych kwiatków w oknie pracowni biologicznej. Pokazuje więc żywe rośliny, które pielęgnują uczniowie, w ramach zajęć z przyrody; rozwijają się one tuż obok swoich statycznych, sztucznych towarzyszy.
Przegłosowany
- Szkoła znajduje się w dwóch budynkach, pomiędzy nimi przebiega ruchliwa droga krajowa - mówi radny Marek Pelka. - Trzeba porozmawiać z dyrektorem, czy nie dałoby się zmieścić ich jakoś w jednym obiekcie.
Zdaniem dyrektora nie jest to możliwe.
- Zabrakłoby nam pomieszczeń - twierdzi Norbert Pietroń. - W jednym budynku znajdują się klasy I-III, w drugim IV-VI. W skład szkoły wchodzi stołówka, sala gimnastyczna, biura, to się nie pomieści. Dzieci muszą wprawdzie przechodzić przez ulicę, ale są wtedy pod opieką nauczyciela. Opiekun prowadzi też uczniów z gimbusu do szkoły.
Jak zaznacza dyrektor, mowa była kiedyś o umieszczeniu tam świateł drogowych. Jednak musiałyby to być światła "na przycisk", nie ma bowiem uzasadnienia, by instalować automatyczne (niepotrzebnie spowalniałyby ruch, podczas, gdy dzieci nie chodzą tamtędy na okrągło). Instalacja świateł nie rozwiązywałaby zresztą problemu. Nauczyciel tak czy siak musiałby czuwać. O budowie wiaduktu lub przejścia podziemnego też na razie nic nie wiadomo.
Podczas sesji radni wyraźnie zasugerowali zmianę dyrektora. Jak można było wywnioskować z wypowiedzi burmistrza Andrzeja Kałamarza, już próbował to zrobić.
- Zostałem przegłosowany - powiedział w czasie burzliwej rozmowy z radnymi.
- Skoro rada rodziców tak popiera dyrektora, niech więc radzą sobie sami - rzucił w końcu radny Andrzej Wawer.
Po prostu trzeba
Na koniec dyrektor Norbert Pietroń odnosi się jeszcze do zarzutu, mówiącego iż pokój nauczycielski wyróżnia się wyglądem... na korzyść. Czy to odpowiedni dobór priorytetów?
- Na odnowienie tego pomieszczenia nie została wydana ani złotówka z pieniędzy szkoły czy budżetu gminy. Nauczyciele we własnym zakresie pozyskali środki i zajęli się robotą - wyjaśnia nasz rozmówca.
Mimo, iż przynajmniej część wypowiedzi dyrektora może brzmieć przekonująco i mimo, że ma on też na koncie pewne sukcesy (pisaliśmy o nich przed tygodniem), fakt jest faktem - szkoła znajduje się w kiepskim stanie. Dobro dzieci wymaga więc, żeby pewne remonty wykonać (np. sali gimnastycznej, koniecznie!), przy użyciu środków gminnych, unijnych, od sponsorów czy skądkolwiek. W końcu - jak zauważył na sesji burmistrz Andrzej Kałamarz:
- W dzisiejszych czasach dyrektor szkoły musi być menadżerem, nie administratorem.Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze