Artykuły
Księżniczka czardasza zawitała w Białej: Bo to jest miłość, ta głupia miłość...
Autor: BARTOSZ SADLIŃSKI.
Publikacja: Środa, 13 - Listopad 2013r. , godz.: 01:33
Tak śpiewali bohaterowie operetki, tak na koniec zaśpiewała razem z nimi publiczność. Do bogatej oferty Gminnego Centrum Kultury w Białej u progu listopada dołączyła "Księżniczka Czardasza" Imre Kálmána.
Była zakazana miłość, był mezalians, były intrygi i był - co najważniejsze - tzw. happy end. Uczucie, korzystny splot wydarzeń oraz trochę sprytu ze strony jednego z bohaterów ostatecznie rozwiązały wszystkie problemy. Szansonistka Sylwia padła w ramiona księcia Edwina, a hrabia Boni zatracił się w miłosnym uścisku z hrabianką Stasi. Na szczęście dwa ostatnie spośród wymienionych imion nie niosą ze sobą politycznych czy historycznych konotacji. "Księżniczka Czardasza" to trzyaktowa operetka węgierskiego kompozytora, której premiera miała miejsce już w 1915 roku w Wiedniu.
W Białej wystawiona została w dzień Święta Niepodległości na deskach Urzędu Miejskiego (w sali widowiskowej). Publika dopisała, nie mówiąc już o artystach. W rolę Sylwii wcieliła się Jolanta Kremer (sopran), w rolę Stasi - Anna Leśniewska (sopran), Edwina zagrał Oskar Jasiński (tenor), Boniego - Piotr Koprowski (tenor); Ferim został zaś Jacek Woleński (jedyny, który nie śpiewał; chyba, że wspólnie z innymi). Wsparciem i tłem dla wyżej wymienionych był lokalny chór Seniores z Łącznika.
Operetka, ze swej natury lekka i przyjemna, pozwoliła oderwać się od listopadowej szarości. Tym razem na dworze było naprawdę zimno. Widzowie musieli zatem przeprosić się z zimowymi kurtkami i płaszczami, by dotrzeć na miejsce. Ale było warto, podobnie zresztą jak przed rokiem, gdy w tym samym miejscu i o zbliżonej porze niezwykły koncert dała Edyta Geppert. Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze