Artykuły
Z życia rady miejskiej: Interpelacyjna drobnica
Autor: BARTOSZ SADLIŃSKI.
Publikacja: Środa, 6 - Listopad 2013r. , godz.: 12:42
Spora część zagadnień, które radni poruszają na sesjach, mogłaby być z powodzeniem załatwiona poza przestrzenią publiczną.
Problem dotyczy także radnych głogóweckich. Weźmy dwa przykłady. Podczas ostatniej sesji przewodniczący rady Krzysztof Barton "poskarżył" burmistrzowi, że pewien rolnik miał bliskie spotkanie z policją. Ci przyłapali go na braku dokumentów i ukarali. Jak wiemy - 50 zł za nieposiadanie każdego z nich (prawo jazdy, dowód rejestracyjny itd.). A przecież rolnik "jechał tylko na pole". Tyle, że - cóż - zatrzymany został na drodze wojewódzkiej, a zatem nie ma zmiłuj.
- Nie miałbym argumentów w rozmowie z policją - odmówił ewentualnej interwencji burmistrz Andrzej Kałamarz.
Nikt się nie spodziewa nyskich policjantów
Cóż, pozostaje cieszyć się, że wygrał zdrowy rozsądek. Policjant, odbierając podobny telefon, mógłby zastanawiać się, czy nie ma przypadkiem do czynienia z prowokacją dziennikarską lub czy nie jest w ukrytej kamerze. W końcu funkcjonariusze wykonywali swoją pracę. Nie ważne, czy kierowca jechał bez dokumentów 5 metrów czy 5 kilometrów. Kto został na czymś złapany, ten ma pecha.
W sprawie zabrał też głos radny Mariusz Wdowikowski.
- Gdyby to byli nasi policjanci, z Głogówka, może jakoś tam przymknęliby oko. Ale z tego, co mi wiadomo, byli to tajniacy z Nysy - mówił podczas sesji.
Parafrazując Monty Pythona, można więc powiedzieć: nikt się nie spodziewa nyskich policjantów.
Gdyby sięgnąć do sytuacji analogicznej, pamiętamy, że na wiosnę, podczas prudnickiej wystawy twórców ludowych pojawili się pracownicy Urzędu Kontroli Skarbowej z Opola, po czym wystawili kary łącznie na prawie 2 tys. zł. Poczucie niesprawiedliwości pojawiło się nie tylko u niespodziewających się takiego obrotu sprawy wystawców, ale także u szeroko pojętej opinii publicznej. Prawo jest jednak prawem. Można się zżymać, że to niemoralne lub niesmaczne; brakuje jednak podstaw, by domagać się zaniechania takich działań przez skarbówkę. Można co najwyżej przekonywać ustawodawcę, by zmienił prawo na bardziej liberalne lub liczyć, że na przyszłość kontrolerzy "przymkną oko" lub zajmą się "tropieniem prawdziwych cwaniaków, kantujących na duże sumy".
Reprezentować, ale sensownie
Wracając jednak na głogówecką sesję, interesujące pytanie zadała również radna Gabriela Nizińska. Czy można kupić mieszkanie komunalne w sytuacji, kiedy się w nim nie mieszka? Pytanie z pewnością niebanalne i nie każdy zna na nie odpowiedź. Pojawia się jednak inne: czy poruszenie tej sprawy w przestrzeni publicznej jest na pewno konieczne? Przecież w internecie aż roi się od portali z poradami i interpretacjami prawnymi (fakt, że trzeba uważać na nierzetelne serwisy, nie mniej warto próbować). Można też zadzwonić do znajomego prawnika, zapytać radcy prawnego czy urzędnika na osobności.
Owszem, radny powinien reprezentować interesy swoich wyborców - patrzeć władzy wykonawczej na ręce, dopominać się określonych inwestycji, dopytywać się, czy zostały wykonane (jeśli została złożona konkretna obietnica), a już w najlepszym wypadku (co niestety w gminach rzadko występuje) składać projekty uchwał. Czy jednak radny ma zdobywać dla wyborców informacje, które są ogólnie dostępne? Rodzi się jeszcze kolejne pytanie. Kiedy obywatel słusznie oczekuje od radnego, że będzie jego reprezentantem, a kiedy zwyczajnie się nim wyręcza, podczas, gdy sam może przecież wykonać prosty telefon do urzędu lub wejść do internetu.
I jeszcze jedna rzecz - odłóżmy już na bok interpelacje takie, jak podana powyżej. Weźmy tylko i wyłącznie sprawy, o które radny słusznie powinien się troszczyć. Pytanie brzmi: które z nich faktycznie powinny pojawić się w przestrzeni publicznej? Radni w Głogówku są aktywni pod względem interpelacji. Tego nie można im odmówić. Często padają pytania o niedobór koszy na śmieci przy danej ulicy, o dziurę w drodze, brak przejścia dla pieszych czy zaśmiecony trawnik. Dużo z tych kwestii może zostać załatwionych poprzez pójście do określonego urzędnika, rozmowę z nim czy złożenie odpowiedniego pisma.
Jak się nie da, to się nie da
Wybranie się do danego referatu i zgłoszenie problemu nie jest oczywiście tak widoczne, jak wypowiedzenie go na forum. Poruszenie tematu w przestrzeni publicznej (jaką bez wątpienia jest sesja) powoduje odnotowanie tej interpelacji w protokole, a niekiedy też pojawienie się sprawy w gazecie. To z jednej strony dowód dla wyborców, że radny przecież interweniował w ich sprawie, a z drugiej poczucie, że jeśli coś zostało nagłośnione, to ma większe szansę realizacji. W końcu, gdy na forum pada określone pytanie lub zostaje złożony dany wniosek, wtedy również media, a następnie obywatele mogą skontrolować, po pierwsze, czy udzielona odmowa jest mądrze umotywowana, a po drugie - w razie, gdy tej odmowy nie ma - czy i kiedy obietnica zostanie spełniona.
W praktyce jednak nie widać takiego przełożenia. Będąc na sesji można na ogół obserwować litanię przeróżnych, bardzo przyziemnych interpelacji, a w odpowiedzi na to litanię odpowiedzi odmownych lub na zasadzie - wyślemy pismo do województwa, powiatu czy innych podmiotów, zobaczymy co da się zrobić, prawdopodobnie mało, ale jakoś to będzie. Walka o łatanie dziur na drodze z Mionowa do Wierzchu (bojownikiem w tej sprawie jest radny Władysław Kuzak) przybiera już postać serialu w odcinkach; niewiele lepiej rzecz wygląda w przypadku starań radnego Mariusza Wdowikowskiego o poprawę stanu nawierzchni na odcinku z Głogówka do Szonowa. Z kolei radna Gabriela Nizińska już kilkakrotnie interpelowała w sprawie wycięcia samosiewów z głogóweckiego parku. Ogromna część interpelacji trafia w próżnię, tłumaczona brakiem pieniędzy lub faktem, że inny organ jest kompetentny w danej sprawie (np. gdy chodzi o kosze przy drodze powiatowej lub dziury przy drodze wojewódzkiej). To, że sprawa wygłaszana jest publicznie, niewiele tu zmienia. Przykładem może też być gorąca rozmowa między radną Bogusławą Porembą a burmistrzem Andrzejem Kałamarzem w temacie odwodnienia pewnej posesji w Racławicach Śląskich. Odpowiedzi były krótkie: budżet musi się domknąć, brakuje na wydatki bieżące, w przyszłym roku wpływy do budżetu spadają o ponad milion itd. Potwierdzał to skarbnik. I nie pomógł fakt, że pytanie zostało zadane w obecności mediów. Nie miało znaczenia, czy w grę wchodzi 200 zł, 2000 zł czy dwójka z jeszcze jednym zerem więcej.
W poszukiwaniu złotego środka
Oczywiście na sesjach w Głogówku nie brakuje też interpelacji będących jak najbardziej na miejscu, np. odnośnie niedostatku usług Ośrodka Pomocy Społecznej na terenach wiejskich, kierunku promocji, który zamierza obrać Gmina Głogówek, a także licznych wątków, związanych z tzw. "ustawą śmieciową" (tu, jak pamiętamy, było trochę zawirowań). Na tapecie nieraz też znalazł się zamek (którego sytuacja zmieniała się praktycznie z dnia na dzień), albo sprawy związane z wodociągowaniem czy kanalizowaniem gminy.
Po czym więc poznać dobrą interpelację? Na pewno powinna ona dotyczyć spraw istotnych dla szerokiego grona obywateli. Warto też, aby nie były to problemy, które można załatwić przez prosty telefon do urzędnika czy też znalezienie odpowiedzi w internecie. Podstawowym zadaniem interpelacji jest patrzenie na ręce władzy wykonawczej przez ustawodawczą (to w pewnym sensie odpowiednik pytań, które zadają dziennikarze). Opcja ta (stosowana przecież także w parlamencie) bywa stosowana szeroko, nawet jako po prostu przyczynek do dyskusji. I w tym sensie także ma ona znaczenie w życiu publicznym. Warto jednak bronić się przed drobnicą interpelacyjną, także po to, by za bardzo nie rozdrabniać aktywności radnego.
W skrajnie przeciwną stronę poszli z kolei radni bialscy. Tam zaobserwować można zadziwiająco małą liczbę interpelacji i wolnych wniosków zgłaszanych na sesji. Rzadko też można uświadczyć dyskusji między radnymi. Pytani odpowiadają zwykle, że od tego są komisje, żeby tam omówić poszczególne kwestie. Milczenie radnego na sesji stwarza jednak wrażenie jego bezczynności; można pomyśleć, że jedynie podnosi rękę, żeby zagłosować. Aspekt bycia widocznym, a nawet dobrze rozumianej gry z mediami jest także istotny. Należy więc uśrednić obie skrajne postawy. Warto, aby radny zabierał publicznie głos, lecz w sprawach naprawdę ważnych, w innych zaś - dzwonił do urzędnika, wchodził do internetu itd. Selekcja materii do interpelacji to przecież także jeden z elementów troski o jakość życia publicznego.Polecamy teksty na podobny temat
Kategoria: Sesja Rady Miejskiej w Głogówku
Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze