Artykuły
Problem prawno-środowiskowy: Rowy czy studnie chłonne?
Autor: BARTOSZ SADLIŃSKI.
Publikacja: Środa, 30 - Październik 2013r. , godz.: 03:05
Urząd Gminy w Lubrzy oraz Starostwo Powiatowe
w Prudniku znów mają inne zdania. Tym razem jest to problem związany z przydomowymi oczyszczalniami ścieków.
Ze względu na wysokie koszty (które odbiłyby się na obywatelach) budowy oczyszczalni ścieków (lub podłączenia się do już istniejących), władze gminy Lubrza postanowiły postawić na przydomowe oczyszczalnie ścieków, dofinansowując je w kwocie 4 tys. zł, co stanowi niespełna połowę kosztów budowy tego rodzaju wynalazków.
Rura oczami wyobraźni
Od przeszło pół roku trwa składanie wniosków i przydzielanie środków, zaś w przyszłym roku dotowanie doczeka się kontynuacji.
Co więcej, stawki dofinansowania dla osób, które od zbiornika na nieczystości oczekują czegoś więcej niż bycia szambem, wzrosną o tysiąc złotych. Uchwałę w tej sprawie podjęła niedawno Rada Gminy w Lubrzy. Skąd ta podwyżka?
Wynika ona z założenia, że część osób zdecyduje się na budowę studni chłonnej. Dzięki niej oczyszczone ścieki trafiać będą do gleby, nie zaś - no właśnie - do przydrożnych rowów. Zdaniem wójta Lubrzy Mariusza Kozaczka nie ma przeciwwskazań, żeby oczyszczone w 98% ścieki do tychże rowów trafiały. Starosta prudnicki Radosław Roszkowski ma zaś co do tego wątpliwości.
Obaj panowie zdecydowali się wysłać pismo do ministerstwa środowiska, które oceni - np. na podstawie wcześniejszych wyroków sądowych w podobnych sprawach - czy rów jest odpowiednim miejscem na oczyszczone ścieki czy też nie. Tego rodzaju rozstrzyganie blokuje jednak na wiele miesięcy działania wszystkich tych, którzy oczami wyobraźni widzieli już rurę wycelowaną do rowu. Ci mogą więc poczekać lub - i tu władze wychodzą im naprzeciw - zainstalować studnię chłonną i tam, z całą pewnością legalnie, wpuszczać to, co gdzieś wpuścić trzeba.
Co by nie popłynąć
- Nie rozumiem oporów starostwa - twierdzi wójt Mariusz Kozaczek. - Oczyszczone ścieki (a więc -praktycznie rzecz biorąc - woda), mogą być wtórnie używane do spłukiwania toalet czy podlewania roślin. Nie można tego jedynie pić. Skoro prawo pozwala, by na własnej posesji wylewać swobodnie tę ciecz, to dlaczego nie można wpuszczać jej do przydrożnego rowu? Poza tym - ciągnie wójt. - zezwalamy mieszkańcom na instalowanie jedynie takich oczyszczalni, które spełniają nowoczesne standardy - tu nasz rozmówca pokazuje ulotki i broszury zebrane od poszczególnych firm. - W związku z tym wiedzielibyśmy, kto i z czym wpina się do rowu.
- Gminy szukają alternatywnych dla kanalizacji rozwiązań, np. w postaci przydomowych oczyszczalni, a my nie chcemy im tego blokować - podkreśla starosta Radosław Roszkowski. - Obawiamy się jednak, że prawo jest tu na tyle nieprecyzyjne, że otworzy furtkę dla różnych nadużyć, np. wpuszczania do rowów gnojówki bądź nieoczyszczonych ścieków bytowych. Polak potrafi i zawsze znajdzie sposób; a nie chodzi przecież o to, by wsie popłynęły w nieczystościach. Przydrożne rowy służą tak naprawdę do odprowadzania wody z drogi. Zobaczymy jednak, jaką interpretację otrzymamy ze strony ministerstwa. Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze