Artykuły
Reportaż: Zwykle zaczynam od czarnego koloru
Autor: BARTOSZ SADLIŃSKI.
Publikacja: Środa, 30 - Październik 2013r. , godz.: 02:55
Mikołaj Nowotarski z Kolnowic para się haftem krzyżykowym. Jest to nietypowe dla mężczyzn hobby, jednak nasz rozmówca podkreśla, że zawsze miał szerokie zainteresowania.
Przez większość swojego zawodowego życia pan Mikołaj był krawcem, choć - jak twierdzi - tego zawodu wyuczył się z konieczności. Tak naprawdę bliżej mu do stolarstwa. Obecnie jednak przebywa na emeryturze i ma sporo czasu na pasję, która pochłania go od drugiej połowy lat 90.
Wtedy to jego szwagierka przyniosła mu zaczęty już obrazek i powiedziała "weź coś z tym zrób". Ona sama straciła cierpliwość do haftu krzyżykowego, za to panu Mikołajowi wystarczyło wytrwałości. Potrafi zajmować się tym przez wiele godzin; zdarzało mu się, że robił to praktycznie przez cały dzień. Choć obecnie oczy już nie te, nasz rozmówca ciągle tworzy nowe obrazki.
Coś jak piksele
- Posługuję się zazwyczaj muliną - mówi mieszkaniec Kolnowic, pytany o nici, których używa. - Można też wykorzystywać anilanę. Na ogół posługuję się czystą kanwą, choć zdarzało się, że miałem taką z nadrukiem.
Druga z wymienionych ułatwia sprawę. Obrazek jest już naniesiony na kanwę, wystarczy jedynie w odpowiednich miejscach wykonać haft. Są jednak minusy takiego rozwiązania. Poza niewątpliwie mniejszą satysfakcją, niekiedy pojawia się problem, w którym dokładnie miejscu wbić igłę i zacząć haftować. W związku z tym pan Mikołaj preferuje czystą kanwę, woli sam wyliczyć, gdzie znajduje się "miejsce wkłucia".
Kanwa przypomina siateczkę, składającą się z drobnych kwadracików. Analogicznie - ekran komputerowy zbudowany jest z pikseli. Odpowiednie kwadraty należy wypełniać nicią, właśnie robiąc w nich krzyżyk (Mikołaj Nowotarski posługuje się niekiedy haftem gobelinowym, wówczas nie robi krzyżyka, lecz pojedyncze "wiązanie").
To monotonna praca, wymagająca cierpliwości, ale także uspokajająca i - koniec końców - dająca satysfakcję.
To żaden biznes
- Trudno mówić o sprzedaży tego rodzaju obrazków. Gdyby ustalić cenę adekwatną do godzin pracy, którą trzeba w to włożyć, musiałyby kosztować nawet 3000 zł. Wiadomo, nikt nie da tyle za haft krzyżykowy - uśmiecha się nasz rozmówca.
Mamy zatem doskonałą ilustrację tego, że o cenie nie musi decydować nakład środków, lecz wartość danej rzeczy, określona przez kulturę czy mentalność. Zdarza się oczywiście, że ktoś sprzedaje haft za kilkadziesiąt złotych, lecz taka cena nie stanowi nawet zwrotu kosztów materiałów.
Kanwa plus nici to wydatek nawet powyżej 100 zł za jeden obrazek. Do tego ramka, no i oczywiście praca. Trudno więc traktować tego rodzaju działalność w kategorii zarobkowej. Jako hobby - jak najbardziej.
Wzory obrazków pan Mikołaj czerpie z gazet, które prenumeruje, poświęconych właśnie haftom krzyżykowym. Tam też zaznaczone są kolory, które należy zakupić (choć tu nasz rozmówca lubi samodzielnie eksperymentować), a także oznaczenie, od którego "oczka" na kanwie należy zacząć haftować.
- Haft wymaga wyczucia, aby nici nie były zbyt słabo lub zbyt mocno naprężone. Zwykle zaczynam od środka obrazka i od czarnego koloru - zaznacza pan Mikołaj (nasz rozmówca jest człowiekiem pogodnym, po prostu ta barwa jest najbardziej wyrazista).
Poza tym, w razie błędu, należy natychmiast poprawić. Zwłoka może skończyć się solidnym pruciem. A przecież nie o nerwy, a o relaks tutaj chodzi.
Jak coś robić, to porządnie
Pan Mikołaj, mając duży wybór wzorów do haftowania, wybiera to, co dla niego najciekawsze. Często są to motywy religijne: Matka Boska z Dzieciątkiem czy Chrystus modlący się w Ogrójcu. W kolekcji mieszkańca Kolnowic można też znaleźć tematykę przyrodniczą, pejzażową i nie tylko. Część z nich została rozdana - rodzinie i znajomym. To twórczość prywatna - jak dotąd nie sprzedawana, a nawet nie pokazywana na wystawach czy lokalnych imprezach kulturalnych.
Zastanawia też wybór takiej, a nie innej pasji u mężczyzny; zwłaszcza, że pan Mikołaj z całą pewnością nie należy do zniewieściałych facetów.
- Koledzy nigdy się ze mnie nie śmiali, ani nic z tych rzeczy; raczej podziwiali, że robię coś takiego - uśmiecha się mieszkaniec Kolnowic w odpowiedzi na nasze pytanie. - Po prostu zawsze miałem szerokie zainteresowania, a przede wszystkim wychodziłem z założenia, że gdy już coś robię, to robię porządnie. Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze