Artykuły
Z sądu: Prześladował kobiety
Autor: DAMIAN WICHER.
Publikacja: Środa, 16 - Październik 2013r. , godz.: 10:34
Przez kilka lat uporczywie nękał 33-letnią ekspedientkę sklepu oraz jej nastoletnią córkę. W zeszłym tygodniu Sąd Okręgowy w Opolu skazał go na 5 miesięcy więzienia w zawieszeniu.
72-letni Józef B. z Prudnika ma też zakaz zbliżania się do kobiet, telefonowania do nich i wysyłania korespondencji. Jeśli go złamie, pójdzie siedzieć.
- Wyrok jest prawomocny - mówi dla "TP" rzecznik SO Waldemar Krawczyk - Sąd nie miał wątpliwości co do winy oskarżonego.
Z materiału dowodowego wynika, że mężczyzna niemal codziennie śledził swoje ofiary, obserwował ich miejsce zamieszkania, przesiadywał godzinami pod sklepem, oczerniał je przed klientami.
- Wywieszał też na słupach ogłoszenia z moim nazwiskiem, pisząc o mnie: "ty psycholu" albo "ty suko". Groził, że wywiezie mnie do lasu, ogoli na łyso i porządnie wypier... - zeznała starsza z poszkodowanych.
Józef B. wysyłał również sklepowej sprośne listy. Wyliczał w nich jej rzekomych kochanków i opisywał sceny erotyczne z jej udziałem. Zdarzały się też telefony, w których wzdychał i sapał do słuchawki.
Dręczona kobieta wielokrotnie zawiadamiała policję. W końcu prokuratura oskarżyła prudniczanina o stalking (uporczywe nękanie). W maju tego roku Sąd Rejonowy wymierzył mu karę 5 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata. Mężczyzna odwołał się od wyroku, ale Sąd Okręgowy utrzymał go w mocy.
- Analiza treści złożonego środka odwoławczego prowadzi do wniosku, że oskarżony praktycznie nie ustosunkował się do wyroku, natomiast w nagłówku pisze, iż "wyrok na niego jest w całości skandalem politycznym i każe mi wybić z głowy prawo i sprawiedliwość" - mówił podczas zeszłotygodniowej rozprawy sędzia Artur Grabowski.
- Oskarżony kwestionował, że listy, które otrzymała poszkodowana, nie były pisane przez niego, tymczasem w sądzie rejonowym potwierdził, że to on był ich autorem - informuje naszą gazetę sędzia Waldemar Krawczyk.
Prześladowca nie przyznał się do winy. Świadkom zarzucił kłamstwo. W sądzie przekonywał, że poszkodowana składała mu propozycje uprawiania seksu za pieniądze, a nawet chciała mieć z nim dziecko, bo wiedziała, że ma dostać wysokie odszkodowanie od państwa. Sąd nie dał mu wiary. A oto co Józef B. powiedział dla "Tygodnika Prudnickiego":
- Panią Michalinę (imię zmieniono) poznałem w sklepie, kupując u niej rogaliki z makiem. Pewnego razu zwierzyła mi się, że mąż ją wygonił z domu. Zrobiło mi się jej żal, chciałem ją poznać z takim jednym chłopakiem, ale dwukrotnie nie przyszła na umówione spotkanie. Mniej więcej po dwóch latach sklepowej znajomości, w luźnej rozmowie powiedziałem jej, że założyłem sprawę o zadośćuczynienie za internowanie w stanie wojennym. Reakcja tej pani była natychmiastowa: panie Józefie, podziel się pan ze mną kasą albo kup mi pan satelitę. Miesiąc później, ni stąd, ni zowąd, pani Michalina mówi do mnie, że nie może zajść w ciąże i chciałaby pojechać gdzieś do hotelu na 3-4 dni porządnie się wykochać. Pytam z kim? Z panem, panie Józefie. Zaniemówiłem. Po tygodniu wysłałem do niej list polecony, w którym przepraszając, że jestem źle wychowany oświadczyłem, że nie chcę jej znać. I dlatego ona mściła się na mnie. Chodziło jej tylko o moje pieniądze. To co obie ze mną wyprawiały woła o pomstę do nieba. Ta cała pani Michalina robiła mi awantury w miejscu publicznym, raz wyzwała mnie pod kościołem, miałem na to 5 świadków, ale nie zakładałem jej sprawy karnej, gdyż sama wychowuje córkę, a ja jestem katolikiem. Byłem prowokowany również przez jej córkę. Pewnego razu podeszła do mnie naprzeciwko ratusza, gdzie siedziałem z 6 znajomymi, wyjęła komórkę i wykrzyczała: "No co stary, wyper... moją mamusię, mnie byś też chciał, ja mam dopiero 15 lat". Na rozprawie nie zaprzeczyła tego zdarzenia. Pani Michalina wielokrotnie bez powodu nasyłała na mnie policję. W efekcie założono mi dwie sprawy. Obie wygrałem (Józef B. okazuje wyroki uniewinniające z 2010 roku - przyp. red). Teraz, nie mając żadnych nowych dowodów, oprócz kartki świątecznej, jaką wysłałem pani Michalinie na święta oraz listu w którym napisałem, że modlę się o nią i ją bardzo prosiłem, by przestała wariować i się wygłupiać, zostałem skazany. Po wyjściu z obozu internowania w listopadzie 1982 roku aż do zniesienia stanu wojennego w miesiącu nieraz czterokrotnie byłem przesłuchiwany przez SB. W tym okresie bez żadnych dokumentów ówczesna milicja wraz z prokuraturą mogła posadzić mnie na 5 lat więzienia o zaostrzonym rygorze. Nie zrobiono tego. A w wolnej Polsce prudnicka policja sześciokrotnie w krótkim czasie kierowała złośliwe wnioski do sądu o rzekome naruszenia przeze mnie obowiązującego prawa. W pięciu przypadkach zostałem uniewinniony, trzy o ruchu drogowym i dwie z tzw. obyczajówki. W międzyczasie chcieli mnie oskarżyć również o to, że rzekomo umieściłem na Naszej Klasie zdjęcie córki pani Michaliny wraz z numerem telefonu. Całe szczęście, że były już zastępca komendanta miał na sobie mundur, bo bym mu wpier... Pytam go: czy wy się wreszcie ode mnie odpier..., co tu jest grane?! To jeszcze nie wszystko. Pod koniec czerwca tego roku zostałem napadnięty przez dwóch osobników, spryskany gazem łzawiącym i dość dotkliwie pobity. Zgłosiłem to na policję i do prokuratury, ale sprawę umorzono. Wiem, że jednym z napastników był brat pani Michaliny, a drugim jej znajomy policjant w randze aspiranta. Obaj wcześniej grozili mi pobiciem. Ja tak tego nie zostawię, o tym skandalu politycznym wymierzonym przeciwko mojej osobie dowie się cała Polska. Nie tylko złożę wniosek o kasację wyroku do Sądu Najwyższego i zaskarżę go w Strasburgu, ale także sprowadzę panią Jaworowicz ze "Sprawy dla reportera" i polsatowskich dziennikarzy programu "Państwo w państwie". Prawda w końcu wyjdzie na jaw.
Pokrzywdzone mogą jeszcze dochodzić w postępowaniu cywilnym zadośćuczynienia pieniężnego za doznane krzywdy. Polecamy teksty na podobny temat
Kategoria: Sądy, prokuratura, wyroki
Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze