Artykuły
Na sesji ciekawie jak zawsze: PSZOK w budowie, NIK w natarciu
Autor: BARTOSZ SADLIŃSKI.
Publikacja: Środa, 9 - Październik 2013r. , godz.: 12:37
Wrześniowa sesja Rady Gminy w Lubrzy obfitowała w interesujące zwroty akcji. Wójt tłumaczył, dlaczego Najwyższa Izba Kontroli nie ma racji, wiceprzewodniczący rady zbyt późno zaprotestował przeciwko zbyt późnemu zwoływaniu sesji nadzwyczajnych, zaś dyrektor szkoły wywołała jednego z radnych do tablicy.
Wspomniano także o ważnym zakupie, dokonanym przez Gminę. Był to z kolei główny temat sesji wcześniejszej, nadzwyczajnej, która miała miejsce jeszcze w sierpniu.
Dla wszystkich starczy miejsca
Gmina Lubrza postanowiła zakupić autobus, który będzie służył do transportowania dzieci do szkół i przedszkoli. Jest to realizowanie zadania własnego gminy w zakresie zapewnienia tego rodzaju dowozu. Samorząd zdecydował się na dokonanie zakupu, dopatrując się w tym działaniu oszczędności. Firma, która przez ostatni rok świadczyła usługi w tym zakresie, zażyczyła sobie w dniu dzisiejszym o 100 tys. zł. więcej. Gmina postanowiła więc zrezygnować z oferenta.
Nowy autobus został zakupiony za 200 tys. zł. To pojazd używany i już lada dzień jego użytkowanie będzie miało ciąg dalszy, na lubrzańskich drogach. Początkowo cena miała wynosić 233 tys. zł. Część zaoszczędzonej kwoty, jak wspominaliśmy przed tygodniem, została przekazana w formie dotacji dla Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Lubrzy, ponieważ budowa boiska przy szkole w Dytmarowie niespodzianie wygenerowała dodatkowe koszty (usuwanie korzeni oraz glinianej poduszki).
Zakupiony autobus jest drugim, który znajduje się w posiadaniu Gminy Lubrza, kierowca na razie jeden (więc drugi pojazd będzie tym zastępczym). Na razie, ze względu na niespełnienie wymogów, nie udało się wyłonić drugiego kierowcy. Wkrótce jednak to nastąpi.
Drugi autobus, używany już wcześniej na terenie gminy Lubrza (pomarańczowy "gimbus") ma już swoje lata i już za parę lat ma zostać wymieniony na nowszy model. Ten zaś pójdzie na złom. Na razie jednak będą jeździć oba. Cytując pewną poetycką piosenkę - "dla wszystkich starczy miejsca".
Na terenie gminy Lubrza znajdują się cztery przedszkola: w Dytmarowie, Nowym Browińcu, Trzebinie i samej Lubrzy. Podstawówki są dwie (Lubrza, Dytmarów), zaś gimnazjum - jedno (Lubrza). Nowy autobus będzie miał 59 miejsc (plus 2), oczywiście siedzących. Zorganizowany dowóz dzieci i młodzieży wiąże się także z zatrudnieniem opiekunki transportowej. Podpisana została również umowa z przewoźnikiem zewnętrznym, na wypadek zastępstwa.
Autobusy będą poruszać się wyłącznie w obrębie gminy. Alternatywą dla tego rozwiązania byłoby zapewnienie podopiecznym biletów miesięcznych, jednak zdaniem wójta, tego rodzaju rozwiązanie nie służy zbyt dobrze bezpieczeństwu dzieci.
Stop sesjom zwoływanym "za pięć dwunasta"!
Podczas wrześniowej sesji Rady Gminy w Lubrzy (27 dnia miesiąca) głosowano nad nowym statutem (jego zapisy zostały omówione w "TP" 37/2013). Gdy przewodnicząca rady Elżbieta Szwadowska zapytała radnych, tuż przed głosowaniem, czy mają jeszcze jakieś wnioski, odezwał się Krzysztof Sobstyl (jej zastępca), prosząc, by wprowadzić zapis, mówiący, by sesje nadzwyczajne zwoływane były odpowiednio wcześniej, nawet z dwudniowym wyprzedzeniem. Niedawno doszło bowiem do sytuacji, gdy radni musieli stawić się w tym samym dniu.
Owa nadzwyczajna sesja miała miejsce końcem sierpnia i dotyczyła wcześniej omawianej zmiany planów w zakresie dowozu (rezygnacja z zewnętrznego przewoźnika oraz zabezpieczenie kwoty na zakup autobusu). Samorządowcy musieli zebrać się w parę godzin.
Sytuacja, fakt faktem, niekomfortowa, jednak radca prawny (poproszony podczas sesji o wyrażenie opinii w tej sprawie) zalecił, by nie dokonywać tego rodzaju obostrzeń, gdyż kiedyś może dojść do sytuacji, w której trzeba będzie nagle zwołać sesję (skrajny przypadek to okoliczność klęski żywiołowej), a nie będzie takie możliwości. Zaproponował więc, by nie załatwiać sprawy na gruncie prawnym, lecz - na zasadzie niepisanej umowy - starać się zwoływać sesje nadzwyczajne najwcześniej, jak tylko jest to możliwe.
Radny Leopold Saska zwrócił z kolei uwagę na inną rzecz - sesja nie jest najlepszym miejscem na ustalanie zmian statutowych. Od tego mamy komisję. Trudno się z tym nie zgodzić. Warto dodać, że tego rodzaju kłopotliwe sytuacje występują też na sesjach w innych gminach; radni zapominają, że do dyskusji służą przede wszystkim komisje. Stosunkowo dobrze trzymają się tej dyscypliny radni bialscy. Leopold Saska zaproponował więc, by odłożyć głosowanie nad statutem do następnej sesji. Zastępca wójta przypomniał jednak, że wszelkie zmiany wymagają ponownego zwoływania komisji statutowej. No i koło się zamyka. Saska wycofał się zatem ze swojego wniosku. Nie zrobił tego natomiast Sobstyl. Jednak inni radni nie poparli go, więc wniosek nie został przegłosowany.
Wywoływanie do tablicy
Sesja wrześniowa okazała się tym magicznym czasem, kiedy szkoły przedstawiały swoją działalność. Pierwsza w porządku była Małgorzata Ruzik, dyrektor Niepublicznej Szkoły Podstawowej w Dytmarowie, druga - w dużo, dużo dłuższym wystąpieniu - Bożena Ostrycharczyk (kierująca Zespołem Publicznych Szkół w Lubrzy). Później przyszedł czas na pytania. Jedno z nich wzbudziło najwięcej kontrowersji. Jolanta Dumańska (sołtys Dytmarowa) zapytała, jakie działania podejmuje ZPS w Lubrzy, by przyciągnąć więcej dzieci.
Dyrektor Bożena Ostarycharczyk, odpowiadając na to pytanie, szybko przeszła jednak na grunt personalny i "wywołała do tablicy" radnego Andrzeja Kałużę (z Trzebiny), który swoje dzieci posyła do szkoły w Prudniku. Ten grzecznie odpowiedział, że chodzi tu o łatwość dojazdu i o nic więcej. "Wywoływanie do tablicy" trwało jednak dalej...
W podobny sposób pani dyrektor zwróciła się do Jolanty Dumańskiej, która owo kłopotliwe pytanie zadała, podczas, gdy ona sama posyłała swoich synów do innej szkoły. Ta wytłumaczyła się, iż zadecydowały "prywatne sprawy". Tu odbicie piłeczki przez Bożenę Ostrycharczyk było odrobinę bardziej uzasadnione (w przypadku Andrzeja Kałuży o odbiciu piłeczki w ogóle nie mówimy, bo dopóki nie został on "wywołany do tablicy", w ogóle nie zabierał w tej sprawie głosu). Ogólnie jednak taki sposób (publicznego) rozmawiania pozostawia wiele do życzenia. Pytanie o sposoby pozyskiwania uczniów było merytoryczne (i w dzisiejszych, trudnych czasach uzasadnione; nawet jeśli ciut złośliwe - choć na to dowodów nie ma), natomiast atak (użyty w rewanżu) przypomina trochę sytuację, gdy pisarz, po negatywnej recenzji, napisanej przez krytyka, odpowiada: "to niech pan napisze lepiej", podczas, gdy krytyk nie ma obowiązku zajmować się poezją, prozą czy dramatem od strony praktycznej.
Bubel i jeszcze raz bubel
Przetargu na odbiór odpadów w Gminie Lubrza wciąż nie ma. I - jak zapowiada wójt - nie będzie. Mariusz Kozaczek, jako jedyny w naszym województwie, idzie w zaparte. Śmieciami zajmie się miejscowa "komunalka", będąca lubrzańską jednostką budżetową, nie zaś spółką skarbu państwa, jak ma to na ogół miejsce.
Niedawno Najwyższa Izba Kontroli przeprowadziła w Urzędzie Gminy w Lubrzy kilkutygodniową kontrolę. Jak można się było domyślić, zakwestionowała decyzje samorządu w zakresie gospodarki śmieciowej. Po pierwsze, wyżej wspomniany brak przetargu, po drugie - niewybudowanie, jak dotąd, Punktu Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych (tak zwanego PSZOK-u).
Jeśli chodzi o przetarg, argument wójta jest zwykle jeden - obecne przepisy śmieciowe stoją w sprzeczności z przepisami, dotyczącymi samorządności. Poza tym - jak wspomniał Mariusz Kozaczek podczas sesji - rozmawiał on z innymi gminami, które nie trzymają "śmieciowej" dyscypliny i żadna z nich nie została na razie ukarana (problem wystąpił np. w województwie lubuskim). Nie oznacza to jednak, że kara w ogóle nie zaistnieje (sam NIK nie może jej nałożyć, ma jednak możliwość przekazania sprawy innym organom). Gdy takową przyjdzie zapłacić, wówczas dopiero Gmina będzie się bronić. Póki co, napisała umotywowane zastrzeżenie do negatywnej opinii Najwyższej Izby Kontroli.
PSZOK jest natomiast w budowie, powstaje przy budynkach lubrzańskiej RSP. To tam będzie można zawozić np. śmieci wielkogabarytowe lub elektrośmieci. Taki punkt to również wymóg ustawy. Wójt jednak nie zbudował go wcześniej, gdyż - jak tłumaczy - istnieje sprzeczność w przepisach. Z jednej strony mowa o tym, że PSZOK ma stanąć z dniem 1 lipca, a drugiej zaś strony - ma on być sfinansowany z opłat od mieszkańców za śmieci. Te zaś wpłynęły dopiero w połowie lipca. Mariusz Kozaczek konsekwentnie nazywa ustawę "prawnym bublem", zaś na ostatniej sesji powtórzył zasłyszane nieoficjalne informacje, iż od przyszłego roku jest szansa na modyfikacje w "śmieciowych" przepisach. Zmiana oznaczałaby, wypisz wymaluj to, czego chce wójt, a więc możliwość, by samorządy decydowały: przetarg lub własny zakład budżetowy.Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze