Artykuły
Zespół Szkół przy ul. Dąbrowskiego: Ukarana kierownik wytypowana do... nagrody
Autor: DAMIAN WICHER.
Publikacja: Środa, 2 - Październik 2013r. , godz.: 09:17
Rozmowa z dyrektor Zespołu Szkół (PSP 4 i PG 2) w Prudniku Krystyną Wróblewską.
- Pani dyrektor, czy oprócz zwolnionej dyscyplinarnie intendentki któryś z pani pracowników poniósł konsekwencje w związku z tzw. aferą stołówkową w szkole?
- Pan burmistrz wystosował do mnie pismo, ażeby ukarać panią kierownik świetlicy. I ja to zrobiłam.
- W jaki sposób?
- Jedną z kar, którą przewiduje kodeks pracy z wpisem do akt.
- Naganą?
- Tak.
- Za co?
- Za niedopilnowanie intendentki, tak można by to nazwać ogólnie.
- To prawda, że ta sama kierownik świetlicy następnie została nagrodzona nagrodą dyrektora?
- Powiem tak: kiedy pani G. została zwolniona dyscyplinarnie po całej tej sprawie, byliśmy przez półtora miesiąca bez intendenta. I wszystkie obowiązki intendenta przejęła pani kierownik świetlicy. Wtedy jeszcze były płatności gotówkowe, więc ona zbierała pieniądze od rodziców za obiady, zajmowała się zamawianiem i wydawaniem towaru do kuchni, rozliczaniem kuchni oraz prowadzeniem magazynu. Tak więc oprócz tego, że była kierownikiem świetlicy i kierowała jej pracą, to jeszcze dostała dodatkowo w przydziale obowiązków prowadzenie intendentury. I robiła to wzorowo. Zresztą ja pisząc do pana burmistrza wspomniałam o tym. Do tego pani U. kieruje akcją szklanka mleka w szkole i owoce w szkole, a także zajmuje się, to znaczy wyznacza osoby, które odpowiadają za dowóz dzieci. Ja jestem zdania, że nie można karać dwukrotnie za to samo. Pani U., tak jak powiedziałam, została ukarana. To jest jedna sprawa, ale nie mogę też powiedzieć, że w wypełnianiu swoich pozostałych obowiązków zaniedbuje się.
KOMENTARZ
Co na to burmistrz?
Jeżeli pani dyrektor uznała, że tak trzeba, to niech za to odpowiada - za to jaką prowadzi politykę w swojej firmie. Pytanie tylko, dlaczego raz karze pracownika, bo nie dopilnował, a drugi raz nagradza. Ja nie widzę do tego podstaw i ja bym takiej decyzji nie wydał. Nie dałbym pracownikowi nagrody za to, że jest. Nagroda przyznawana jest za szczególne osiągnięcia - jeżeli te szczególne osiągnięcia nawet były, ale zaistniało też wykrocznie, to to się zeruje. To tak, jakby ktoś dostał wyrok, a następnie by go uznano za sprawiedliwego wśród jakiejś grupy ludzi. Nieprzyznanie nagrody przecież nie jest karą (dyrektor Wróblewska stwierdziła, że nie można karać dwukrotnie za to samo - przyp. red.). Nie chcę nic złego mówić, natomiast najwięcej problemów jakoś dziwnie zawsze mam z Zespołem Szkół przy ulicy Dąbrowskiego.
- Czyli dostała nagrodę?
- Nie, jeszcze jej nie dostała. Ja panią U. wytypowałam do nagrody dyrektora dopiero w tym roku szkolnym.
- Za co dokładnie?
- Za pełnienie obowiązków kierownika świetlicy, pełnienie dodatkowych obowiązków i prowadzenie wymienionych przeze mnie akcji. Chcę podkreślić, że kandydaturę pani U. do nagrody pozytywnie zaopiniowała Rada Pedagogiczna.
- Nagroda ma formę finansową?
- Tak. Ale to nie są duże pieniądze - kilkaset złotych.
- Pani, jako szefowa placówki, również poniosła jakieś konsekwencje z tytułu afery?
- W jakim sensie konsekwencje? To, że co..., że nie zostałam zwolniona...?
- Jakiekolwiek.
- Pan burmistrz przeprowadził ze mną rozmowę pouczającą.
- I na tym się skończyło?
- Na dzień dzisiejszy tak, a co będzie dalej, nie wiem.
- Ta afera dała pani do myślenia, zaszły jakieś zmiany w szkole?
- Po pierwsze, płatność za obiady jest bezgotówkowa, czyli w szkole pieniędzy już nie ma. Takie było zarządzenie pana burmistrza i to dotyczy wszystkich placówek oświatowych w gminie. Myślę, że to, co się wydarzyło jest dla mnie nauczką na całe życie, żeby nie ufać w stu procentach swoim pracownikom.
- Przeprowadza pani teraz częściej kontrole, uważniej przegląda dokumenty?
- Tak. Dokładnie tak. Na przykład założyłam sobie zeszyt odnośnie faktur, które podpisuję, a które wynikają z racji zamówień intendentki. Zresztą podobny kiedyś prowadziłam, ale akurat pani G. była tak sprytna, że i to nie pomogło. Każda faktura jest przeze mnie spisana z numerem. Później na podstawie tego sprawdzam, na przykład, jak często są zamawiane poszczególne produkty, czy to jest adekwatne do liczby żywionych uczniów. Mieliśmy pewne obawy, że po tym, co się stało, rodzice będą dzieci wypisywać ze stołówki, a jest wręcz przeciwnie. W tej chwili żywimy aż 200 uczniów. Aczkolwiek na pewno trzeba dużo czasu, żeby odbudować zaufanie - jakby na to nie patrzeć, to się będzie trochę za szkołą ciągnęło. Ta osoba (Ewa G. - red.) zrobiła bardzo dużo złego. A jak ją spotykam, to chodzi z podniesioną głową.
- Była intendentka Ewa G. tłumaczyła przed sądem, że do kradzieży (prawie 18 tys. zł) zmusiła ją trudna sytuacja życiowa.
- Jak my tak będziemy mówić, że nas sytuacja życiowa zmusza do tego, żeby kraść, to... Przecież ta pani nie jest sama na świecie - ma rodziców, teściów. Ona miała wsparcie bliskich. Ja tutaj nie przyjmuję żadnego tłumaczenia.
- Kara 4 miesięcy więzienia w zawieszeniu to sprawiedliwy pani zdaniem wyrok?
- Nie mnie to osądzać.
- Dziękuję za rozmowę.Polecamy teksty na podobny temat
Kategoria: Rozmowy TP
Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze