Artykuły
Dzierżawcy: Chcemy pracować dłużej. Szef agencji: Nie ma takiej opcji!
Autor: DAMIAN WICHER.
Publikacja: Środa, 25 - Wrzesień 2013r. , godz.: 11:59
Drugi prudnicki inkubator przedsiębiorczości działa od prawie dwóch miesięcy. Większość z 12. lokali w zaadaptowanym po byłym kinie obiekcie znalazła już swoich najemców.
Jako pierwsze swój akces złożyły Joanna Dąbrowska i Anna Szymaszkiewicz, właścicielki Fitness Clubu. Od gminy wynajmują dwie duże sale o łącznej powierzchni ok. ćwierć tysiąca metrów kwadratowych.
- Obie - mówią dla "TP" szwagierki - byłyśmy bez pracy i nie miałyśmy nic do stracenia. Jako że jesteśmy młodymi mamami i jak wszystkie kobiety po ciąży miałyśmy problem ze zrzuceniem zbędnej wagi, myślałyśmy na początku o stworzeniu głównie sali fitness do zajęć grupowych, jednak po sugestiach znajomych mężczyzn otworzyłyśmy również siłownię. Pod okiem fizjoterapeuty prowadzimy także zajęcia z gimnastyki dla seniorów i gimnastyki korekcyjnej dla dzieci i młodzieży.
Przyjść i poćwiczyć na tonach "żelastwa" mogą zarówno sportowcy, jak i zupełni amatorzy - indywidualnie i w grupach.
- Jeżeli ktoś nie wie od czego zacząć, służę pomocą: sprawdzę możliwości, dobiorę ćwiczenia, nie spuszczę z oka - zapewnia Joanna Dąbrowska, posiadająca uprawnienia trenera personalnego. - Mamy wszystko, co jest potrzebne do zrobienia porządnego treningu. Sprzęt jest nowy, profesjonalny, z czasem planujemy dokupywać kolejny.
Na rozpoczęcie działalności prudniczanki dostały 80 tys. zł państwowej dotacji.
- Weszłyśmy praktycznie na gotowe. Gdybyśmy musiały jeszcze z tych pieniędzy wyposażyć szatnie, zrobić prysznice, toalety, tej dotacji by nam nie starczyło. Ten inkubator, to ogromna pomoc dla nas. Za dzierżawę dużo mniejszej powierzchni na mieście musiałybyśmy płacić o wiele więcej niż tu. Czas pokaże, czy nam się uda. Jak na początek zainteresowanie jest spore, mamy stałych klientów, schodzą karnety. Pierwszymi odbiorcami naszych usług byli młodzi chłopcy z sąsiedztwa, oni także wykupili karnety.
Joanna Zmarzlik, dyplomowana instruktor tańca, pracuje w branży od dwóch dekad. Od siedmiu lat, prowadząc własną działalność, naucza po placówkach oświatowych czy domach kultury. Teraz swoją siedzibę ma przy Pl. Wolności.
- Inkubatorem interesowałam się zanim jeszcze miasto zaczęło adaptować budynek po szkole podstawowej nr 2. Chciałam nawet wynająć jedną z opustoszałych sal, ale nie dostałam na to zgody. Później czekałam już na remont obiektu po byłym kinie "Wyzwolenie". Istotnym pozytywnym aspektem są niskie koszty najmu (3 zł za m2 + media - red.).
Roztańczona Zmarzlik specjalizuje się w nauce wielu rodzajów tańca, począwszy od towarzyskiego, nowoczesnego i brzucha, po zumbę, salsę czy dance cross. Do Prudnika chce sprowadzić tango argentyńskie. Młodym dziewczętom, pragnącym zdawać w przyszłości do szkół artystycznych, oferuje też lekcje baletu.
- Tak naprawdę otwieram się na wszystko - ze mną nie ma rzeczy niemożliwych. Bardzo duży nacisk kładę na zajęcia w maleńkich grupach, np. dla nowożeńców. W ofercie mam też medytacje w połączeniu z jogą - dla kogoś, kto potrzebuje się wyciszyć, uderzam również w orient i etnikę, jako że jestem indianistką. Oprócz tego planuję organizować wernisaże, projekty (np. ślubne, plastyczne), mini koncerty czy warsztaty bembniarskie. Chcę tutaj stworzyć swojego rodzaju bohemę, klimat, jakiego nie ma w Prudniku i okolicy.
Na parterze dwukondygnacyjnego budynku mieści się jeszcze "All-Med" - sklep medyczny z wszelkiego rodzaju sprzętem ortopedycznym i nie tylko. Jego właścicielka, wykwalifikowana fizjoterapeutka, lada dzień zawrze umowę z Narodowym Funduszem Zdrowia, dzięki czemu także u niej będzie można odbierać refundowane przez państwo wyroby.
- Będąc osobą bezrobotną i nie widząc perspektyw na lepsze jutro postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce - mówi Joanna Dąbrowska (nie mylić z Joanną Dąbrowską z Fitness Clubu - red.).
Pozostałe pomieszczenia (8) rozlokowano na piętrze. Część z nich wkrótce zamieni się w salon kosmetyczny, salon fryzjerski i biuro handlowe. Reszta lokali wciąż jest do wzięcia.
Inkubator czynny jest w dni powszednie przez dwanaście godzin (9.00 - 21.00), a w soboty pięć. I tu pojawia się kość niezgody. Jak podkreślają prowadzące siłownię i szkołę tańca, obiekt powinien być otwarty od rana do wieczora także w soboty. Zwłaszcza w soboty! - dodają.
- To jest chore, żeby wypraszać ludzi po pięciu godzinach. Nasi potencjalni klienci najwięcej wolnego czasu mają właśnie w weekendy - nie szczędzą krytyki.
Kierownik Agencji Promocji i Rozwoju Gminy odpowiada, że nic nie stoi na przeszkodzie, aby zmienić godziny otwarcia na późniejsze, ale zgody na więcej niż pięć godzin w soboty nie da. Powód - wysokie koszty, które gmina ponosi z tytułu ochrony weekendowej budynku (od poniedziałku do piątku na recepcji siedzą stażyści). Przedsiębiorcze kobiety dopowiadają, że z chęcią same opłacą ochronę, byle tylko nie zabierać im możliwości pracy.
- Nie ma takiej opcji! - ripostuje kierownik APiR Ryszard Zwojewski. - Kto podpisze umowę z firmą ochroniarską? Kto przejmie odpowiedzialność za obiekt w tych dzikich godzinach? To nie jest takie proste, że ktoś pokryje parę groszy. Ja rozumiem przedsiębiorców, ale to musi mieć ręce i nogi.
Zainteresowane twierdzą, że urzędnik Zwojewski wcześniej mówił zupełnie coś innego.
- Zapewniał nas, że będzie możliwość wystawiania refaktury. Teraz, gdy przyszło co do czego, wycofuje się ze złożonych obietnic.Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze