Artykuły
Prudnik: Nie żyje Stanisław Szozda
Autor: DAMIAN WICHER.
Publikacja: Środa, 25 - Wrzesień 2013r. , godz.: 11:34
W poniedziałek rano po długiej i ciężkiej chorobie zmarł jeden z najwybitniejszych polskich kolarzy w historii, słynny mieszkaniec Prudnika, Stanisław Szozda. Dziś (25 września) skończyłby 63 lata.
Ósmego lutego 1967 roku o godzinie trzeciej po południu poszedłem do kiosku, kupiłem "Sporty", poczęstowałem chłopaków i powiedziałem: nie palę. Wsiadłem na rower i zacząłem jeździć, po to, żeby przestać palić. W ten sposób los zetknął mnie z rowerem. W życiu nie myślałem, że zostanę kolarzem - wspomniał jakiś czas temu w wywiadzie dla Eurosportu. Wcześniej próbował swych sił w hokeju na lodzie, zapisał się nawet do sekcji III-ligowej wówczas Pogoni Prudnik, ale szybko doszedł do wniosku, że to nie dla niego. Kariera wielkiego mistrza potoczyła się błyskawicznie, jego talent dosłownie eksplodował, do czego przysłużył się m.in. trener Franciszek Surmiński (z Rudziczki). Szozda był dwukrotnym drużynowym mistrzem świata na 100 km (1973 i 1975) i wicemistrzem globu w jeździe indywidualnej (1973). Z zawodów tej rangi przywiózł jeszcze dwa brązowe krążki (1971 i 1977). Był również wybitnym olimpijczykiem. Na igrzyskach w Monachium i Montrealu (1972 i 1976) wywalczył srebrne medale w wyścigu drużynowym. W swoim bogatym dorobku miał też zwycięstwo w Wyścigu Dookoła Polski (1971) i niesamowicie popularnym Wyścigu Pokoju (1974). Dziewięciokrotnie stawał na podium Mistrzostw Polski, w tym pięć razy na najwyższym stopniu. Triumfował także w wielu innych prestiżowych wyścigach kolarskich w Europie i Afryce. Jego fenomenalne pojedynki ramię w ramię z Ryszardem Szurkowskim rozpalały cały kraj. Był idolem kibiców,
w 1973 roku zajął drugie miejsce w plebiscycie "Przeglądu Sportowego" na najpopularniejszego sportowca Polski. Nagrodzony brązowym Medalem za Wybitne Osiągnięcia Sportowe oraz Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Karierę zakończył w 1978 roku mając zaledwie 28 lat. Zmusił go do tego uraz kręgosłupa, jakiego doznał po upadku w trakcie Wyścigu Pokoju. Przez pewien czas prowadził kadrę polskich juniorów. Po rozstaniu się z Polskim Związkiem Kolarskim, z którym nie mógł się porozumieć, wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie przez dwa lata pracował w amerykańskiej grupie Edwarda Borysewicza. Miał nawet propozycję osiedlenia się na stałe za oceanem. Postanowił jednak wrócić do swojego ukochanego Prudnika, z którym był związany od 1959 roku (urodził się w Dobromierzu, woj. dolnośląskie). Przed rokiem wystartował w Tour de Pologne amatorów, biorąc udział w oficjalnym wyścigu kolarskim po raz pierwszy od 34 lat.
- Mogę się obejrzeć w przeszłość i powiedzieć jedno: uśmiecham się, bo wiem, że nie spieprzyłem swojego życia; uśmiecham się, że można coś zrobić w życiu i się do tego uśmiechać; można się cieszyć, że nie zmarnowałem życia - mówił ze łzami w oczach w tym samym wywiadzie. - Nie możemy żałować nigdy tego, co by było gdyby. Nigdy nie wiemy, co by nas spotkało. Może wystartowałbym wśród zawodowców, a tam spotkałby mnie nieszczęśliwy wypadek. Dlatego nie wracajmy nigdy do tego, co mogłoby być. Przeżyłem cudowne chwile, bo przecież były narodziny dzieci, a potem wnucząt. Najwspanialszą przygodą mojego życia, to było jednak te dziesięć lat spędzonych w kolarskim peletonie. Życzę każdemu, by przeżył coś takiego.
Stanisław Szozda przez wiele lat prowadził własny biznes. Najpierw miał sklep z odzieżą, a ostatnio zajmował się rynkiem kapitałowo-walutowym. Zawsze dużo czasu poświęcał rodzinie. Jego oczkiem w głowie była córka Natalia i syn Radosław. Od kilku miesięcy zmagał się z chorobą nowotworową. Zmarł w szpitalu we Wrocławiu.
- Odeszła legenda polskiego kolarstwa. Zawodnik, który swoimi wynikami zrobił tak wiele dla naszej dyscypliny. Przykro mi tym bardziej, że jeździłem z nim w jednej drużynie w Wyścigu Pokoju, zdobywałem medale w mistrzostwach świata. Staszek miał serce na dłoni, był człowiekiem otwartym dla każdego. W trakcie wyścigu odważny, bojowy, z ułańską fantazją. Jak tylko widział cień szansy, przystępował do ataku. Był urodzonym zwycięzcą. Był fantastycznym partnerem. Nawet jadąc resztkami sił, nie dawał tego po sobie poznać. Mobilizował do wysiłku, podtrzymywał na duchu. Jako dyrektor Tour de Pologne miałem z nim kontakt także wiele lat po zakończeniu przez niego kariery. Pokazywał się na wyścigach, był komentatorem telewizyjnym. Całej kolarskiej rodzinie będzie go brakowało - powiedział cytowany przez sport.pl pogrążony w smutku Czesław Lang.
W piątek o godzinie 14.00 w kościele parafialnym pw. św. Michała w Prudniku zostanie wystawiona urna z prochami zmarłego wraz z księgą kondolencyjną. O godzinie 18.00 odbędzie się Msza św. Uroczystości
pogrzebowe rozpoczną się w sobotę o godz. 13.00 na wrocławskim Cmentarzu Osobowickim. Stanisław Szozda spocznie w Alei Zasłużonych obok kolarza torowego Janusza Kierzkowskiego. Cześć jego pamięci.Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze