Artykuły
Mieszkanie od ZBK: Jak mieszkać w tej norze?
Autor: DAMIAN WICHER.
Publikacja: Środa, 18 - Wrzesień 2013r. , godz.: 11:11
Panu Pikule nie życzę źle, tylko tyle, żeby przez 30 lat, dzień w dzień, tak jak ja, musiał schodzić do toalety z drugiego piętra na sam dół kamienicy, a zimą dodatkowo, kiedy woda zamarza, targać ze sobą wiadro z wrzątkiem - denerwuje się Krzysztof Wojdyła.
58-letni prudniczanin jest po trzech zawałach serca i udarze mózgu. Od pięciu lat posiada znaczny stopień niepełnosprawności o charakterze trwałym. W związku z ograniczoną możliwością samodzielnej egzystencji wymaga stałej pomocy. Kalectwo uniemożliwia mu kontynuowanie pracy w zawodzie malarz-tapeciarz, ani też podjęcie jakiejkolwiek innej. Kiedy był pełni sił - jak zaznacza - nie utyskiwał na uniedogodnienia, ale dziś pokonanie 40 stopni krętych schodów kilkakrotnie w ciągu doby to dla niego nie lada wyzwanie. To jak maraton dla wyczynowego lekkoatlety.
- Mam zaburzenia równowagi, bez kuli ani rusz. Wchodząc po schodach, zatyka mnie i brakuje mi tchu. Wkrótce czeka mnie operacja serca, będę miał wszczepiane bajpasy - opowiada przez łzy.
W 2010 roku pan Krzysztof, nie widząc innego rozwiązania, wystąpił do administratora z wnioskiem o zamianę mieszkania.
- Przez trzy lata nie dostałem żadnej propozycji. Dopiero teraz, niedawno, gdy sam znalazłem dla siebie odpowiedni lokal - z toaletą, zlitowali się nade mną.
- Mamy na liście mnóstwo starszych, schorowanych osób, mających problemy z poruszaniem się, które czekają na zamianę mieszkania - mówi Ewa Hose, kierownik ds. zasobów i eksploatacji w ZBK. - Poza tym wcześniej stan zdrowia pana Wojdyły nie był taki kiepski jak dziś.
Radość z nowego M trwała wyjątkowo krótko.
- Na polecenie pracownicy ZBK podpisałem protokół zdawczo-odbiorczy bez oględzin. Mówiła coś, że idzie na urlop i żebym złożył podpis, to od ręki wyda mi klucze. Jak otworzyłem drzwi myślałem, że dostanę czwartego zawału i już nie wyjdę stąd żywy.
Lokum w klatce obok nadaje się do kapitalnego remontu. Lista zawierająca braki i wady stwierdzone w chwili przejęcia go przez nowego najemcę jest bardzo długa. Poprzedni lokatorzy zabrali wszystko, co stanowiło ich własność. To akurat nie dziwi - mieli do tego pełne prawo, dziwi natomiast, a nawet bulwersuje sposób, w jaki to zrobili - na przykład, urządzenia wodno-kanalizacyjne zostały dosłownie wyprute ze ścian.
- Zasada u nas jest taka: lokator opuszcza mieszkanie do remontu i dostaje do remontu - wyjaśnia kierownik Hose.
- Zgadzam się, faktycznie, tej dziury w kuchni nie powinno być, też się przeraziłem, jak to zobaczyłem - przyznaje dyrektor mieszkaniówki Zdzisław Pikuła.
- Cały w nerwach poszedłem do ZBK, żeby się dowiedzieć, jak mam mieszkać w tej norze? Ale tam nie ma z kim rozmawiać, usłyszałem tylko: jakoś pan sobie poradzi. Jak i z czego? Na czworakach? Z 540-złotowego zasiłku? Do końca życia tego nie wyremontuję. Poprosiłem dyrektora Pikułę, żeby dał mi chociaż materiał, ja natomiast załatwiłbym sobie fachowca. To potraktował mnie jak śmiecia - chwycił za rękę, wypomniał, że jestem zadłużony i kazał wyjść. Tak, to prawda, mam zaległości czynszowe. W dług wpędziła mnie choroba. Często stawałem przed wyborem: rachunki czy lekarstwa? Postaram się oddać co do grosza. Złożyłem już oświadczenie, że będę spłacał w ratach miesięcznych. Nie wiem, do kogo jeszcze mógłbym zwrócić się o pomoc w tej sprawie - rozkłada ręce. - Jedynie chyba do Staszka. Wiceburmistrza. Znamy się jeszcze z czasów szkoły. Może on przemówi panu Pikule do rozsądku, żeby traktował ludzi z godnością, a nie jak zwierzęta.
Dyrektor Pikuła nie ma najlepszego zdania o panu Krzysztofie. Co więcej, rzuca na niego ciężkie oskarżenia.
- Zacznijmy od tego, że pan Wojdyła ma zadłużenie rzędu 6,5 tys. zł wraz z odsetkami. Ostatnio zmusiliśmy go do załatwienia dla siebie dodatku mieszkaniowego, ten dodatek już wpływa, więc jest na garnuszku gminy. Dwa - nadużywa alkoholu i jest wyjątkowo roszczeniowy. Ale to nie wszystko, prawdopodobnie to on z jakąś kobietą rok temu podpalił szafę na klatce schodowej piętro niżej. Policja skierowała przeciwko niemu sprawę do sądu. Dziękować Bogu, że nie doszło do tragedii, a było naprawdę bardzo groźnie - w pobliżu znajdował się licznik od gazu! Gdyby to się zapaliło, to kilka budynków na Chrobrego miałoby problem... Ten człowiek nie do końca zasługuje na pomoc, mimo wszystko ze względu na jego inwalidztwo i potrzebę uzdrowienia sytuacji w tej kamienicy podjąłem decyzję, że go przesiedlimy.
- To są pomówienia. Nie ma jakiegokolwiek dowodu, który by wskazywał na moją winę. To ta Cyganka podłożyła ogień pod swoim mieszkaniem. Po co? Żeby wyłudzić nowe drzwi! W dniu pożaru widziałem, jak segregowała buty na korytarzu. Później te gorsze uległy spaleniu, że niby poniosła straty... Mnie oskarżyła z zemsty, bo odważyłem się kiedyś nasłać na jej rodzinę policję - w związku z kradzieżą anteny satelitarnej oraz ugryzieniem przez psa.
Dyrektor Pikuła zapewnia, że nie pozostawi prudniczanina na pastwę losu.
- Nie w takim scenariuszu chciałem dokonać tej zamiany. Dzisiaj wszystko spada na mnie i mnie się obwinia. Chcemy pomóc panu Wojdyle i mu pomożemy, ale powinien on być świadom, że od siebie też coś musi dać. Dostanie lokal do zasiedlenia, ze sprawnym piecem, elektryką, wyremontowanymi podłogami i nowymi drzwiami. Wstawimy mu też muszlę i umywalkę oraz założymy baterie. Na pewno nie nowe. Z odzysku. Ale już np. farby nie dostanie. Swojego mieszkania też nie malował kupę lat i w takim stanie je odda. Tak samo nie będzie miał ciepłej wody, jeśli nie kupi sobie bojlera. Wszystkich naszych lokatorów traktujemy na równi, nie dzielimy ich na lepszych i gorszych - kończy.Polecamy teksty na podobny temat
Kategoria: Zarząd Budynków Komunalnych
Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze