Artykuły
Dożynki wojewódzkie: Krowa była ze słomy, kabaret nie kokietował
Autor: BARTOSZ SADLIŃSKI.
Publikacja: Czwartek, 12 - Wrzesień 2013r. , godz.: 09:38
Wojewódzkie, powiatowe, gminne i - co najważniejsze - zorganizowane z powodzeniem. Racławice zamieniły się w jedną wielką dekorację, parkingi pękały w szwach, a ludzie (nie tylko z powiatu prudnickiego) zdążali na boisko. Tam rozłożona była scena, namiot i czekało wiele atrakcji.
Konkurs na najładniejszą koronę (na szczeblu wojewódzkim, w kategorii ziarnkowej) wygrały Kępnica oraz Racławice Śląskie. Tuż za nią uplasował się Odrowąż. Trzecie zaś miejsce zajął Barut. W kategorii ziarnkowo-kłosowej (na tym samym szczeblu) zwyciężył Szczedrzyk, drugie miejsce - Grocholub, Puszyna, zaś trzecie - Kórnica, Ucieszków.
Odprowadzany oklaskami
Jako jednak, że dożynki obejmowały również dwa niższe szczeble, nagrody przyznano także w skali powiatu (pierwsza lokata - Mochów, druga - Grabina, trzecia - Trzebina). Na poziomie gminnym wygrały natomiast Racławice Śląskie (dwójka - Mochów, trójka - Mionów). Rywalizacja to jednak tylko część tej zrobionej z dużym rozmachem imprezy.
Barwny korowód przemaszerował główną ulicą (Zwycięstwa), koło szkoły zaś skręcił i pokierował się na boisko szkolne, odprowadzany oklaskami, okrzykami czy błyskami fleszy. Niektórzy nawet z radości uderzali w to, co mieli pod ręką, np. warzechą w metalową tacę. Głos z mikrofonu komentował natomiast kolejne korony. Jedne były bardziej ziarnkowe, drugie - bardziej kłosowe; różniły je też style, wielkość, stopień zakręcenia.
Nie obyło się bez orkiestr. Te jak zawsze dbały o odpowiednią pompę. O humor postarały się natomiast kolejne wozy dożynkowe. Były dziewczęta, biegle władające lassem; rolnicy, którzy po żniwach nie omieszkali wypić za zdrowie ludu pracującego, pszczoły, które w tych trudnych dla siebie czasach muszą walczyć o swoje (nie dbały jednak o swoje zdrowie; popijały coca-colę).
Obserwując korowód, można było zostać polanym wodą, obsypanym zbożem, ale również - poczęstowanym cukierkami czy obdarowanym chlebem (to w końcu jeden z najważniejszych dożynkowych symboli). Podczas marszu prezentowały się też lokalne organizacje, np. strażacy, wiejskie zrzeszenia czy bractwo strzeleckie (niektórzy dostali nawet ich ulotki).
Dekoracji dożynkowych było co nie miara. Jak się okazuje, krowa może być nie tylko fioletowa (jak w popularnej reklamie), ale również słomiana. Dowiedzieliśmy się również, ze budulcem lokomotywy nie musi być stal (jak czytaliśmy od choćby w wierszu Tuwima); równie dobrym materiałem jest słoma. Z niej również stworzono koguta, wiatrak, rozmaite pojazdy rolnicze i wiele, wiele innych elementów.
Pod siedzibą RSP, przy wyjeździe na Głubczyce
W zasadzie Racławice Śląskie zamieniły się w jedną wielką dekorację. Praktycznie każda posesja i instytucja była przyozdobiona. Jeżeli nie z rozmachem (manekiny, "rzeźby" ze słomy i te sprawy), to chociaż za pomocą wstążek, kukurydzy czy innych elementów przyrodniczych. Jeśli chodzi o hasła, dominowały te związane z prokreacją, pijaństwem (nie zalecane jest oczywiście łączenie tych dwóch sfer), pracą w gospodarstwie czy - po prostu - rekreacją. Nie wszystkie rymowanki okazały się prawomyślne z punktu widzenia władzy. Nie brakowało skarg na brak chodników, tu i tam.
Parkingi pękały w szwach. Pod siedzibą RSP, przy wyjeździe na Głubczyce i w kilku innych miejscach. Były momenty, że korki utrudniały wjazd do tej największej wsi powiatu prudnickiego. Na szczęście nad ruchem i bezpieczeństwem czuwali nieustraszeni strażacy. W ciągłym pogotowiu byli także: policja i ochrona. Niejeden doświadczył kontroli osobistej. Należało sprawdzić, czy ktoś nie wnosi alkoholu, kupionego poza terenem biesiady. Trzeba też wykluczyć posiadanie materiałów wybuchowych.
Stoisk było bez liku. Na wszystkich tych, którzy bez wyrzutów sumienia sięgają po tłustą strawę, czekały bigos, kiełbasa, kaszanka, ziemniaczki z patelni czy kebab. Można było także kupić pierogi drożdżowe, swojskie wędliny oraz materiały promocyjne, związane z gminą Głogówek. Obok członkowie "Sorontara" malowali dzieciom twarze, puszczali duże bańki mydlane i dbali o szeroko pojętą rozrywkę w duchu fantasy. Spotkanie trzeciego stopnia z golemem mogło wywoływać ciarki na plecach (o innych częściach ciała nie wspominając).
Kto spożył już co nieco i pragnął szybko się tego pozbyć, mógł wsiąść na tę czy inną karuzelę. Ich nie brakowało. Tu bez mocnego błędnika - ani rusz.
Gwiazdami imprezy byli w tym roku: "Feel", "Stachursky" oraz Kabaret Pod Wyrwigroszem. Skeczami związanymi z seksem, językiem polskim czy parodiowaniem znanych piosenek rozbawiali licznie zebraną publikę. Gdy przyszło do zakończenia, nie kokietowali. Spytali swoich odbiorców wprost, czy życzą sobie bisów. Nikogo nie trzeba było dwa razy prosić. Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze