Artykuły
Prudniczanka wystąpi w Carnegie Hall: Zawsze chciałam śpiewać
Autor: MAREK KARP.
Publikacja: Środa, 11 - Wrzesień 2013r. , godz.: 12:20
O artystycznej drodze Ewy Płonki - od prudnickiej szkoły muzycznej, do studiów w USA, pisaliśmy przy okazji recitalu w roku 2009. Przez te kilka lat wiele się zmieniło.
Ten recital fortepianowy, to był pierwszy występ, po 13 latach od ukończenia edukacji muzycznej w Prudniku. W podgrzewanej dmuchawą i zagrożonej, (ale z jednorazowym pozwoleniem) sali szkoły muzycznej, wspierał ideę odtworzenia rzeźby Diany w prudnickim parku. Pomimo chłodu sala była pełna, a pianistka wystąpiła w koncertowej kreacji z odsłoniętymi ramionami. Ale atmosfera była gorąca. Po koncercie pani Ewa zrobiła sobie zdjęcie pod pustym jeszcze cokołem w parku.Prosto z Prudnika poleciała na cykl koncertów w Izraelu i wróciła na doktoranckie studia w USA.
Dwa lata po koncercie, na swoje miejsce powróciła rzeźba Diany i zgodnie z życzeniem artystki (wpisanym w kronice), "stała się nie tylko ozdobą prudnickiego parku, ale również chlubą całego miasta". A Ewa Płonka skończyła zajęcia na wydziale fortepianu w Salt Lake City, gdzie pracowała nad doktoratem z fortepianu i przeprowadziła się do stolicy Teksasu - Austin.
- W tym hippisowskim mieście - jak wspomina - pełnym muzyki live w każdym barze (a jest ich tu sporo) i jazzowo-rockowych koncertów na żywo, również polskich zespołów, odnalazłam wspaniałego profesora od śpiewu operowego. To był Nikita Storojev - rosyjski bas, wybitny solista scen operowych na całym świecie i nauczyciel prowadzący kursy mistrzowskie.
Po kilku miesiącach pracy okazało się, że kolejnym krokiem zawodowym musi być przeprowadzka do Nowego Jorku, gdzie jest bardzo dużo możliwości występowania na scenie operowej i koncertowej. Pierwszy angaż otrzymała w New York Lyric Opera i tam zakończyła sezon rolą wiedźmy w operze "Hansel und Gretel". Był to czas ciągłych podróży między dwoma domami w Nowym Jorku i w Austin w zależności od angaży i występów z koncertami. W czasie wakacji kilka razy w tygodniu spotykała się w Austin ze swoim profesorem i jego żoną, wybitną korepetytorką operową i szlifowała swoje role.
- Słowiańska dusza, ogromna wiedza, kariera i doświadczenie Nikity Storojeva - mówi pani Ewa - to wszystko sprawić może, że moje wokalne marzenia mogą się spełnić. Znalezienie odpowiedniego guru wokalnego, który we właściwy sposób potrafi pokierować głosem, karierą i młodym śpiewakiem jest najważniejsze w ostatniej części wstępnej drogi muzycznej. Na tej drodze każdy profesor jest i był ważny i odgrywa rolę w zbieraniu wokalnych puzzli układanki. To zagadnienie jest bardzo trudne i nie da się łatwo wytłumaczyć jak w przypadku instrumentu, choćby fortepianu, gdzie profesor pokaże jak należy zgiąć paluszek itp. Jak ułożyć aparat wykonawczy wokalisty poprawnie, by zaczął odpowiednio grać to sprawa wyobraźni, odniesień i "ucha". Profesor, który potrafi poskładać puzzle w całość jest kluczem do postępu i wokalnego rozwoju. A w zakresie głosu żeńskiego jest duży przekrój od kontraltu, przez mezzo- sopran liryczny i dramatyczny oraz sopran dramatyczny i koloraturowy. Dużo tego. Historia jest długa, ale odkąd pamiętam, nawet foniatrzy "zaglądając mi w struny głosowe" nie potrafili do końca określić, jaki rodzaj głosu mam i w związku z tym, w jakim kierunku się kształcić. Zakres głosu to i atut, więc się cieszę, ale i problem, który warunkuje, a czasem utrudnia wybór ról i scen, a wymaga przygotowania ogromnej ilości repertuaru. Moi mądrzy profesorowie nigdy nie pchali mnie w konkretnym kierunku. Wiem, że trzeba kilku lat, aby ostatecznie zdecydować się na 2-3 głosowe fachy.
Najważniejszy okres dla śpiewaków operowych w Nowym Jorku, to jesień, kiedy odbywają się przesłuchania do różnych teatrów operowych w USA, a nawet niektórych w Europie. Ale niezależnie od angażu, jednym z najważniejszych występów w nowym sezonie będzie koncert w Carnegie Hall. Na początku tego roku Ewa Płonka dwukrotnie wyśpiewała drugie miejsca w prestiżowych konkursach wokalnych: American Protege 2013 i YTAMC - 2013. Laureaci tej międzynarodowej rywalizacji zaproszeni zostali do Carnegie Hall. W tym konkursie solistka śpiewała: po włosku ( z opery "Don Carlos" Verdiego arię Eboli i z opery Rossiniego "Cyrulik Sewilski" arię Rozyny), po niemiecku ( Wagner - "Złoto Renu", aria Erdy), po rosyjsku ( Czajkowski - "Joanna d’Arc", aria Joanny) i po francusku (Saint - Saens - "Samson i Dalila", aria Dalili). W Carnegie Hall zaśpiewa po włosku albo arię Angeliny z opery Rossiniego "Cenerentola", albo (decyzja jeszcze nie zapadła), arię księżniczki Turandot z opery Pucciniego "Turandot". Nowy sezon to przede wszystkim dużo przesłuchań, których rezultatem będzie angaż w produkcji operowej. Gdzie, co i kiedy - to pokaże jesienny czas. A w przyszłym roku plan przewiduje -około marca- przyjazd do Europy, także do Polski, a więc i do Prudnika.
Amerykański czas, to podróże, przemieszczanie się z miejsca na miejsce, taka "artystyczna tułaczka"- jak to określa pani Ewa. Ale od kilku lat towarzyszy jej w tej "tułaczce" mąż, Kolumbijczyk - Johann Gonzales - Nino.
- Poznałam go w czasie drugich studiów magisterskich w Oklahomie. Jak dostałam pracę na uniwersytecie i pełne stypendium na doktorat, wyjechaliśmy do Salt Lake City, tam się pobraliśmy. Po doktoracie: Austin, Nowy Jork. Mąż bardzo kibicuje moim działaniom i marzeniom. Motywuje mnie, godzi się na trudy tułaczki i zawodowych znaków zapytania. Mimo różnic kulturowych mamy bardzo wiele cech wspólnych. Przede wszystkim oboje dążymy do wyznaczonych celów, nie osiadamy na laurach, konsekwentnie idziemy (razem!)wyznaczoną drogą. Mąż też dużo podróżuje. Jest inżynierem i nadzoruje projekty związane z przemysłem energetycznym. A w moich planach - jak dotychczas wszystko się udało. Zawsze chciałam śpiewać. Śpiewałam w szkołach, brałam lekcje i zawsze też próbowałam łączyć oba kierunki - śpiew i granie. Połączyłam. Chciałam też zrobić doktorat z fortepianu. Zrobiłam. A więc wszystko zgodnie z planem i z marzeniami.
W roku 2009 na zakończenie relacji z prudnickiego recitalu fortepianowego pisaliśmy: "(...) w szkole muzycznej obiecała, że jak przyjedzie, a gospodarze zechcą, to bardzo chętnie znowu wystąpi. Zagra, a może i zaśpiewa. Melomani liczą, że będzie to już - a są takie szanse - bez zagrożeń, w wyremontowanej sali koncertowej".
Ewa Płonka deklaracje podtrzymuje i już wiadomo, że nie "może", ale na pewno zaśpiewa.Szanse na nową salę w szkole muzycznej też są realne. Ale wszystko dopiero (a właściwie to już) w roku 2014. Na dzisiaj pani Ewa - jak mówi - tęskni już za "Prudniczkiem" i wszystkich serdecznie pozdrawia.
Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze