Artykuły
Prezes PCM-u: To czysta demagogia i polityka w podwórkowym wydaniu
Autor: DAMIAN WICHER.
Publikacja: Środa, 11 - Wrzesień 2013r. , godz.: 11:34
W ciągu ostatniego kwartału z Prudnickiego Centrum Medycznego zwolniono 35 osób. Jednocześnie spółka zatrudniła 12 innych.
Ilu z nowoprzyjętych pracowników pochodzi z Kędzierzyna-Koźla (miejsce zamieszkania nowego szefa szpitala)? - pytał radny Dariusz Kolbek podczas ostatniej sesji Rady Powiatu.
Obecny na sali prezes PCM-u dr Anatol Majcher wymigał się od odpowiedzi, zarzucając Kolbkowi dyskryminację. Między oboma dżentelmenami doszło do małej utarczki słownej. W pewnym momencie w sukurs temu pierwszemu przyszedł starosta Radosław Roszkowski.
- Zakres zadawanych pytań na sesji trochę wykraczał poza uprawnienia radnego, natomiast był zbieżny z pytaniami, które zwykła zadawać Rada Nadzorcza - przyznał w rozmowie z "TP" gospodarz powiatu. - Dla jakości obsługi pacjenta może być ważne, żeby wybrać najlepszego fachowca dostępnego na rynku, nie patrząc skąd on pochodzi, jednakowoż dla starosty również ważnym jest fakt, czy to nasi mieszkańcy znajdują w naszych firmach pracę, czy są to mieszkańcy z zewnątrz. Uważam, że powinniśmy zatrudniać jednak przede wszystkim mieszkańców powiatu prudnickiego. Mam nadzieję, że w PCM-ie nie dochodzi do sytuacji, że gorsi pracownicy zastępują lepszych albo, że tacy sami przychodzą w miejsce zwalnianych.
- Część nowych pracowników - mówi dla naszej gazety dr Majcher - pochodzi z Białej, Prudnika i Głuchołaz, a część, nawet powiedziałbym, że większość przyszła z Kędzierzyna-Koźla. Nie rozpatrywaliśmy tego także pod względem koloru skóry, płci i wielu innych głupot, które są dyskryminujące. Pan Kolbek, przy całym szacunku dla niego, zajmuje się czystą demagogią, uprawia politykę w podwórkowym wydaniu. Mówi się, że w Prudniku brakuje na przykład dobrze wykształconych lekarzy. To skąd mamy ich brać, jak nie z zewnątrz? Proszę zauważyć też, że cały zarząd PCM-u pochodzi spoza Prudnika: ja z Kędzierzyna, pan Krach z Głuchołaz, pan Okrągły z Warszawy. Co to znaczy? Że powiat i Rada Nadzorcza popełnili błąd?
W trakcie sesji Roszkowski "rzucił" pod adresem Kolbka m.in., że ten miał swojego czasu szansę stać się członkiem Rady Nadzorczej PCM-u, ale nawet nie podjął ku temu starań.
- Radny Kolbek - kontynuuje rozmowę z "TP" starosta - kiedyś był bardzo zainteresowany jakimś dodatkowym źródłem dochodów i deklarował chęć bycia w koalicji pod warunkiem, że otrzyma jakąś synekurę za około 1.000 zł miesięcznie, gdzie nie będzie ona bardzo obciążająca go czasowo. Ponieważ byliśmy wówczas na etapie zmian Rady Nadzorczej PCM-u, zaproponowałem mu, że jeśli złoży odpowiedni egzamin państwowy i uzyska uprawnienia do zasiadania w radach nadzorczych, to jego kandydatura będzie wzięta pod uwagę. Skoro nie przyłożył się do "odrobienia lekcji" i nie złożył takiego egzaminu, to teraz nie powinien usiłować wyręczać RN z jej obowiązków.
- Słucham?! Być może pan rzeczywiście rozdaje stanowiska na prawo i lewo... - dziwił się Kolbek.
Od czerwca z PCM-u zwolniono 35 osób. Ci, którzy zachowali pracę, zastanawiają się na jak długo.
- Większych zwolnień nie przewidujemy, natomiast na pewno będziemy zwalniać tych pracowników, którzy nie spełnią nowych wymagań. Szanse dostało wielu - podkreśla prezes spółki. - Pracować musi się nauczyć m.in. połowa salowych. My nie potrzebujemy czyjejś łaski. Mamy tutaj na tyle duży rynek pracy, że jesteśmy w stanie dobrać sobie takich pracowników, którzy będą wykonywać swoje obowiązki rzetelnie, z zadowoleniem, a nie za karę.
Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze