Artykuły
Odszedł zwykły człowiek - pamięci Edwarda Sucheckiego
Autor: DANIELA DŁUGOSZ-PENCA.
Publikacja: Środa, 4 - Wrzesień 2013r. , godz.: 11:28
Po bardzo uroczystym pogrzebie, gdy opustoszały alejki na cmentarzu i goście spotkali się na stypie, stanęłam nad grobem Edwarda Sucheckiego. Wieńce, bukiety, kwiaty sięgały do ramion krzyża, znicze otaczały świeżą mogiłę.
Pomyślałam, jak wielki, dobry, ważny, szlachetny, godny i ludzki był to człowiek, skoro przez trzy dni po śmierci gromadził na modlitwie nie tylko liczną rodzinę, ale mnóstwo ludzi, którzy tak żegnali go na cmentarzu. Zwykły człowiek, nie piastował żadnej ważnej funkcji, zawsze skromny, pracowity, serdeczny, ojciec, mąż, dobry sąsiad i przyjaciel. Wspomagał osoby słabe, samotne, bezradne, pocieszał smutnych, nawet gdy chorował. Zwykle troszczył się o innych, a to o dzieci i wnuczęta, żeby miały miejsce do zabawy na działce, a to o osoby starsze, służąc radą i fizyczną pomocą. Dla wielu dzieci był wujkiem Edziem, dumą żony i synów, najważniejszym dla córki Bogusi.
Nad grobem stanęła rodzina - około stu osób, najbliżsi - trzech synów z dziećmi i wnuczkami (a jest ich dziewięcioro i dwoje prawnuków, najmłodszy Michał ma 3 miesiące), córka z dziećmi i siostrzeńcami. Wielki to sukces i radość w naszych oszczędnych czasach. Tak liczna i młoda rodzina to bogactwo. Edward też miał wiele sióstr i braci, część jeszcze żyje, rozrasta się młode pokolenie, bo jak na żadnym pogrzebie, na tym było dużo młodych. W czasie liturgii pogrzebowej wypełnił się kościół bonifratrów po brzegi, a takie pożegnanie świadczy o sile, jaką jest zgodna rodzina.
W codzienności wspierała go żona Teresa. Jej troskliwość, gospodarność, życzliwość i miłość, niech będą przykładem żony, matki, babci i prababci. Cieszyła się z jubileuszu 50-lecia małżeństwa dwa lata temu. Zwykle obdziela nas tym, co na działce urosło. Drzwi do ich domu i bramka na działce zawsze były otwarte, z kawą i domowym ciastem, a na powitanie dobre słowa i uśmiech.
Edward czytał regularnie "Tygodnik Prudnicki", dyskutowaliśmy często, o tym co tu i teraz, bo ciekawy był życia i ludzi. Z pasją grywał w szachy. Miał wielu przyjaciół. Dużo ludzi i ja też, zawdzięczamy tej rodzinie ciepło, miłość, dobro, którym się "zarażało" i wnosiło w swoje życie. Bo tam brak miłości i dobroci serca zawstydzał. Pozwalał wierzyć, że są dobrzy ludzie wśród nas. Żył 76 lat.
Czasem, gdy słyszymy, że umarł jakiś zwykły człowiek, to nie przypuszczamy nawet, ile on znaczył dla rodziny i środowiska. A przecież każde cierpienie i śmierć jest niepowtarzalną lekcją, bo życia nie da się powtórzyć. Ale zawsze choć trochę można zmienić, dopóki żyjemy, aby nas miał kto po śmierci żegnać.
Edwardzie, tyle lat byłeś z nami, skończyła się Twoja ziemska droga, a teraz pewno czuwasz, aby Bóg i los był dla nas łaskawy, w naszej pielgrzymce do wieczności. Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze