Artykuły
Handel: Targ wrócił pod chmurkę... tymczasowo
Autor: DAMIAN WICHER.
Publikacja: Środa, 4 - Wrzesień 2013r. , godz.: 11:22
Część prudnickich kupców pyta, gdzie są obiecane stoły przy hali targowej w Prudniku? Te miały być gotowe w lipcu. Inni zaś chcą powrotu na ulicę.
Obecne przesunięcie terminu realizacji targowiska jest następstwem przesunięcia terminu oddania I etapu - hali w 2012 roku - wyjaśnia sekretarz gminy Marek Radom. - Jak pamiętamy, w zeszłym roku równolegle prowadzone były prace związane z III etapem rewitalizacji i budową hali. W pewnym momencie w jednym miejscu skumulowały się dwa place budowy, czyli hali i ulicy Starej. Opóźnienie prac przy hali, na ten czas o miesiąc, pozwoliło na zakończenie rewitalizacji. Dodatkowo w trakcie inwestycji należało zwiększyć zakres prac o prace nieprzewidziane w projekcie, np. wzmocnienie podłoża hali.
Kupcy, którzy zajmują boksy od strony terenu budowy, dostali imienne pozwolenia burmistrza na handel uliczny obok hali - na żwirze przy szalecie. W tym samym miejscu mogą sprzedawać również oczekujący na stoły, głównie działkowcy. Taki stan rzeczy ma trwać do końca września, do czasu oddania inwestycji do użytku. Po tym terminie każdy kto złamie zakaz i wystawi towar poza obiektem targowym będzie musiał się liczyć z surowymi konsekwencjami wyciąganymi każdorazowo przez strażników miejskich. Tymczasem część kupców i wielu klientów chwali sobie handel warzywami na zewnątrz.
- Jest więcej przestrzeni i łatwiejszy dostęp do towaru. Mogę go sobie dokładnie obejrzeć, dotknąć. I naprawdę estetycznie to wygląda, wszystko jest ładnie poukładane - mówi pani Renata - Co do hali, z wierzchu prezentuje się ładnie, ale w środku jest masakra...
- Jesteśmy tutaj tylko chwilowo, dopóki... burdelu nie skończą. Wielka szkoda, bo mamy o wiele lepsze warunki niż w hali. Co ja mogę w budzie na siedmiu metrach zmieścić? - denerwuje się pan Wiesław.
Do rozmowy włączają się kolejni kupcy, ale ich wypowiedzi, pełne nieparlamentarnych słów pod adresem włodarzy, nie nadają się do druku.
Nie wszyscy mieszkańcy popierają roszczeniowych sprzedawców.
- Po to postawiono halę, wydając na nią kupę pieniędzy, żeby uporządkować tą część miasta i prowadzić w niej handel. Sklepikarze też mają wyjść na ulicę w sezonie, bo tak jest wygodniej i więcej mogą zarobić? - pyta poirytowany pan Mieczysław.
Ci, którzy preferują handel na świeżym powietrzu i potrzebują więcej przestrzeni, mogą się przenieść na plac koło byłej fabryki "Obuwia" lub na tzw. ruski targ przy ul. Parkowej. W obu tych miejscach nie ma i nie będzie ograniczeń.
- Tutaj (pierwsza z lokalizacji - red.) jeszcze nie jest najgorzej, bo jednak trochę ludzi chodzi z osiedla - przyznaje pan Robert. - W maju i czerwcu stałem za dworcem autobusowym i było bardzo kiepsko. Na przykładzie rzodkiewki, sprzedałem 3 pęczki, a 60 wyrzuciłem na kompost.
- Na "ruskim targu"? Tam żywej duszy nie ma - potwierdza pani Maja, handlująca obok hali owocami.
- Ani plac za "Obuwiem", ani "ruski targ" nie nadaje się do handlu. Klientom nie jest po drodze. Chcielibyśmy mieć możliwość pracy tutaj, przed halą. W środku już teraz nie ma warunków, a po rozstawieniu stołów będzie jeszcze ciaśniej. Tylko kogo to obchodzi?! Nas najlepiej z grubej rury... - kończy pan Wiesław. (w) Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze