Artykuły
MMA w Chrzelicach: Łagodnie, miękko i obezwładniająco
Autor: ROZMAWIA BARTOSZ SADLIŃSKI.
Publikacja: Środa, 28 - Sierpień 2013r. , godz.: 02:35
Postanowiliśmy zajrzeć na trening sekcji MMA (mixed martial arts), który odbył się, już po raz kolejny, w chrzelickim dojo. Zerkając na przewalających się po macie zawodników, rozmawialiśmy z trenerem Michałem Rutkowskim, o jego pasji i działalności w zakresie sztuk walki. Czasem tylko przerywał rozmowę, by przywołać swoich podopiecznych do solidniejszych ćwiczeń.
- Osobiście pierwszy raz spotykam się z wami w tym miejscu...
- Ćwiczymy tutaj od niedawna, za zgodą sensei Eryka Murlowskiego. Dzięki temu mamy możliwość spotykania się właśnie na tej sali, w Chrzelicach. Trenujemy w środy i w soboty, po półtorej godziny. Dodatkowo cztery razy w tygodniu prowadzę treningi w miejscowości Sucha Psina; to niewielka wioska między Głubczycami a Kietrzem. I tam jest nasze główne dojo.
- Jak się ma prowadzona przez ciebie sekcja do tego, co robił pan Eryk? Chodzi tu o kontynuację czy o coś w gruncie rzeczy innego?
- Nie jest to kontynuacja. Sensei pozwolił mi na robienie tutaj czegoś swojego. I wykonuję to wyłącznie pod własnym szyldem. Mam nazwę swojej sekcji: "Fight Zone OGL Gold Team", z tego względu, że należymy w tej chwili do jednego z największych klubów brazylijskiego jujutsu w Polsce, prowadzonego przez braci Mariusza i Macieja Linke. Są oni w tej chwili moimi mentorami i trenerami, od nich, na dzień dzisiejszy, się uczę. Znalazłem własną drogę.
- Jakie trzeba mieć uprawnienia, żeby szkolić w zakresie MMA?
- W zasadzie trudno w tym przypadku mówić o jako takich uprawnieniach. Ja posiadam tytuł instruktora samoobrony. Sztuki walki też podlegają pod to pojęcie.
- A wcześniej co trenowałeś, jujutsu?
- Tak, kiedy jeszcze żył sensei Eryk Murlowski. Jestem tak naprawdę jego uczniem. Prawie 9 lat ćwiczeń pod jego okiem oraz pod okiem sensei Terry Wingrove’a. Jednak jakiś czas temu, jak wspomniałem, znalazłem swoją własną drogę.
- Dlaczego wybrałeś MMA, które polega na łączeniu styli? Czy nie lepiej trzymać się jednego, określonego?
- Powiem tak: mnie najbardziej pasjonuje brazylijskie jujutsu, które wywodzi się z jujutsu japońskiego, które wcześniej trenowałem. Wydaje mi się, że w dzisiejszych czasach właśnie brazylijska odmiana jest kwintesencją tej sztuki, która polega na potulności, łagodności, nie zaś na użyciu maksymalnej siły. Nie chodzi o agresję, ale wręcz przeciwnie - o rozluźnienie, opanowany oddech, spokój ducha w walce. Kto posiada te umiejętności, jest tak naprawdę dobrej klasy zawodnikiem, który będzie wygrywał walki nawet z silniejszymi od siebie. Jest to sztuka łagodna i miękka, ale jednocześnie bardzo skuteczna, jeśli chodzi o obezwładnianie przeciwnika.
- Jesteście jednak sekcją MMA, więc chyba nie ograniczacie się jedynie do brazylijskiego jujutsu?
- Robimy treningi stójkowe, kick-boxerskie, tu w Chrzelicach; no i grappling - techniki typowo chwytane. Mam zawodnika który startuje w czeskiej lidze muai thai.
Trudno mi wypowiadać się na temat MMA, bo nigdy nie byłem zawodnikiem w tej dyscyplinie, nigdy nie walczyłem na ringu czy w klatce. Ale mam w swoim klubie zawodników, którzy biorą udział w tego rodzaju zawodach.
Mówimy o sobie, że trenujemy MMA, ponieważ korzystamy z mieszanych sztuk walki (mixed martial arts). Jednak największy nacisk kładziemy na brazylijskie jujutsu.
- Co tak naprawdę odróżnia brazylijskie jujutsu od tradycyjnego, japońskiego?
- Brazylijskie jest w tej chwili postrzegane jako sport walki. Ma on nawet aspiracje olimpijskie. Japońskie jujutsu jest starą sztuką walki, nie ma tam formuły sportowej, nie istnieje więc możliwość konfrontowania się na zasadzie sportowego współzawodnictwa. W tradycyjnym jujutsu funkcjonują też techniki z bronią, z mieczem, z kijem i innymi przedmiotami. Jeśli zaś chodzi o brazylijskie jujutsu, to głównie wykorzystuje się ręce i nogi, a w związku z tym: dźwignie, uciski, duszenia itd.
- Ćwiczycie również pod kątem samoobrony?
- Dawno już nie zajmowałem się technikami związanymi z typową samoobroną. W tej chwili największą satysfakcję daje mi właśnie brazylijskie jujutsu.
- A jakby przyszedł do ciebie jakiś młody człowiek, który powiedziałby, że chce po prostu nauczyć się bić? Lub zwyczajnie się bronić.
- Przychodzą różne osoby. Ale pilnuję tego, żeby na treningu nigdy nie pojawiał się nikt obcy, z ulicy, na kogo temat nic w zasadzie nie wiem. Zaczynam pracę z osobami, znanymi wcześniej przeze mnie lub poleconymi przez osoby, które znajdują się już na sali. Nie chcę później dowiedzieć się, że ktoś wykorzystał swoje umiejętności przeciwko komuś.
Uczymy się dużego szacunku do partnera treningowego oraz do przeciwnika na zawodach. Każda walka, każdy sparing zaczyna się od uderzenia dłoni, od tego charakterystycznego gestu. Kończy się natomiast poklepaniem, podziękowaniem za walkę.
Jeśli się dowiaduję, że ktoś, kto u mnie ćwiczy, chwali się tym na zewnątrz, wówczas dostaje ostrzeżenie. Jeżeli dalej robi to samo, wówczas branie udziału w treningach nie jest już możliwe. Jeśli zaś chodzi o obronę przed napastnikiem, w codziennym życiu - to jak najbardziej. Każdy musi po prostu sam ocenić, czy jest agresorem czy atakowanym.
- Z tego, co wiem, jesteś też ochroniarzem na dyskotece. Na pewno zdarza ci się wykorzystywać nieraz swoje umiejętności.
- Jest to praca totalnie dorywcza. Niemniej, tyle lat spędzonych na "bramce" nauczyło mnie być na tyle opanowanym, że zazwyczaj wystarczy rozmowa. Poza tym, przy różnych incydentach wzywamy po prostu policję.
- Jujutsu jest o tyle użyteczną sztuką, że pozwala obezwładnić przeciwnika bez bicia go.
- Oczywiście, dźwignie i duszenia są bardzo skuteczne. Zresztą, samoobrona jako system wykorzystuje techniki jujutsu.
- Jakie są przeciwskazania uprawniania tej dyscypliny? No i wskazania oczywiście.
- Przeciwskazań praktycznie nie ma. A wskazań jest dużo, np. wszelkiego rodzaju wady postawy. Poruszanie się boso po macie świetnie kształtuje sylwetkę.
- A pewność siebie?
- Powiem tak: zależy, kto po co przychodzi. Mam tu osoby, które chcą po prostu sprawdzić się, startując w zawodach. Są i tacy, którzy chcą wzmocnić pewność siebie. Niektórzy nawet przychodzą tu, żeby schudnąć. Mam zawodnika, który przez kilka miesięcy trenowania schudł kilkanaście kilogramów. Poza tym, chodzi przecież o odstresowanie. Wielu z nas ma codziennie nawał obowiązków. Przyjeżdżam z pracy zmęczony, czasami po ośmiu, dwunastu godzinach... Wtedy przychodzę na trening i czuję się odstresowany.
- Praca, którą wykonujesz nie jest związana ze sztukami walki?
- Jestem magistrem ochrony środowiska. Pracuję obecnie w branży związanej z czyszczeniem hydrodynamicznym na szeroką skalę, nadzoruję różne budowy i projekty. A sztuki walki to moje hobby. Pan Eryk Murlowski zaszczepił we mnie tę pasję i staram się przekazywać ją osobom, z którymi ćwiczę.
- Również robisz to społecznie?
- Tak. I myślę, że taka powinna być idea. Są u mnie osoby z różnych okolic - z Łambinowic, z Nysy, z Tułowic, z Opola, z Krapkowic. O tym również nie należy zapominać - o wymianie doświadczeń, spostrzeżeń.
- Ale musisz przyznać, że jest to kontuzyjny sport?
- Kontuzje zdarzają się bardzo rzadko. Grunt to dobra rozgrzewka, solidne rozciąganie. Potem odbywa się trening, a na koniec robimy sparingi. Kontuzje występują tu w ułamku procenta. Zdecydowanie bardziej urazowa jest np. piłka nożna.
- Kiedy tak patrzę na niektóre "figury", które robicie, to myślę sobie: chwila nieuwagi i złamana ręka...
- Trzeba wiedzieć, kiedy odklepać, kiedy powiedzieć dość. Jak ktoś jest lepszy, to jest lepszy. Tu nie ma bohaterów. Polecamy teksty na podobny temat
Kategoria: Rozmowy TP
Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze