Artykuły
Nieużytek, jakich wiele: To, co zostało po barze
Autor: BARTOSZ SADLIŃSKI.
Publikacja: Środa, 28 - Sierpień 2013r. , godz.: 12:34
Jak długo jeszcze prawa fizyki i zasady sztuki budowlanej chronić będą budynek przed zawaleniem?
Knajpa niczym z westernu. Tuż po ostrej strzelaninie. Twórcy starszych filmów z tej serii przypisaliby pewnie winę atakowi Indian (zwyczaj przedstawiania ich jako czarnych charakterów był swego czasu powszechny), autorzy nowszych - stawialiby raczej na atak rabusiów, koniokradów itp.
Wewnątrz lokalu hula wiatr, na zewnątrz raczej też (choć brakuje charakterystycznego unoszącego się kurzu). Nie ma barmana, twardzieli grających w pokera, prostytutek ani samotnych jeźdźców, którzy zatrzymali się, by zjeść jajecznicę z dziesięciu jajek, napić się whisky z brudnej szklanki i ewentualnie wdać w bójkę z miejscowymi.
A tak już na poważnie, lokal długo stoi już pusty. Szeryf (to znaczy... sołtys) Laskowic oszacował ten czas na "co najmniej rok". Wcześniej był tam bar. Nie działo się w nim wprawdzie to, co opisane zostało powyżej (autor artykułu prawdopodobnie naoglądał się zbyt wielu amerykańskich filmów), lecz - fakt faktem - lokal funkcjonował nieźle.
- Nieraz słyszałem, jak kierowcy rozmawiali przez CB Radio. "Gdzie tu można dobrze zjeść?" - ktoś pytał. "Wiesz, jest taki i taki lokal" - można było usłyszeć odpowiedź - wspomina sołtys Laskowic Mieczysław Łętocha. - Obiekt należał do prywatnego właściciela, który z tego co wiem, wykupił budynek od GS-u. Potem chyba przekazał biznes swojemu synowi, ostatecznie zaś interes całkowicie się zakończył.
Budynek jest zamknięty. Przez pokrytą grubą warstwą kurzu szybę można zauważyć lodówkę, szafki i coś, co kiedyś było kominkiem. Na werandzie znajdują się stoliki, zaś w daszku (tuż nad nią) obluzowują się deski. W rogu szyby wentylator leniwie mieli powietrze.
Na budynku widzimy nalepkę, przedstawiającą logo jednej ze znanych firm ochroniarskich. Cóż, obecnie obiekt chronią (przed zawaleniem) wyłącznie prawa fizyki i zasady rządzące sztuką budowlaną. Jak pokazuje fizyka bardzo pragmatyczna, tego rodzaju materia, pozostawiona sama sobie, powoli się degraduje.
- Nie mamy możliwości wywierania presji na właścicielu, żeby coś z tym zrobił; to teren prywatny - przypomina wójt Lubrzy Mariusz Kozaczek.
Tak, skądś to znamy. Temat nieużytków lub wiecznie trwających budów pojawiają się w przestrzeni publicznej Prudnika, Głogówka i nie tylko. Jeśli chodzi o Lubrzę, również jest tego więcej, a zatem do tematu jeszcze powrócimy.
Jeśli zaś kiedyś laskowicki pustostan zostanie w jakiś sposób wykorzystany, raczej nie będzie to knajpa. A to dlatego, że po drugiej stronie drogi krajowej funkcjonuje sporych rozmiarów restauracja.Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze