Artykuły
Segregacja odpadów: Śmierdząca sprawa
Autor: MAREK KARP.
Publikacja: Środa, 21 - Sierpień 2013r. , godz.: 01:26
Muszę przyznać, że pomimo informacyjnej kampanii i czytelnych teoretycznie zasad - szczegółów praktycznej realizacji nie jestem w stanie pojąć.
Oczywiście patrzę z własnej perspektywy i pozycji, choć przecież takich jak ja - zamieszkujących domki jest wielu, ale w sytuację mieszkańców bloków nie wnikam i nie wiem, z czym im lepiej, z czym gorzej. Wprowadzanie zmian w każdej dziedzinie powinno służyć poprawie, a ja zrozumieć nie potrafię, w czym lepszy jest obecny system od poprzedniego.
Ale zacznę od zmiany pozytywnej, bo bardzo dobrym pomysłem jest wprowadzenie odbioru ( i to częstego) odpadów biodegradowalnych. Wprawdzie trudno zrozumieć, dlaczego do końca października, choć w listopadzie (jak nawet nazwa miesiąca wskazuje) liści jest najwięcej, a nawet ilość ogródkowych odpadów jest większa niż w lecie. "Plusem ujemnym" jest też przydział jednego worka, podczas gdy już w pierwszych tygodniach, do wystawienia było 2-3 worki. Firma wprawdzie deklarowała, że weźmie każdą ilość, ale dodatkowe worki trzeba zakupić (brązowe w firmie wyceniono na ... 6, 50 za sztukę), co znacznie podwyższa zawarty w umowie koszt usługi. Ale i te deklaracje szybko się zdezaktualizowały, bo już w środę (7 sierpnia) właściciele wystawionych worków zostali zaskoczeni nagłą zmianą i "wystawieni" gorzej jak te worki.
W przeddzień, upychałem do własnych worków (jeden brązowy nie wystarczał) odpady biodegradowalne. Wiązałem, bo paski kodów, którymi worki należy zamykać do tego celu się nie nadają. Rwą się i worka w tym miejscu nie chcą się trzymać. Wystawiłem brązowy, plus trzy własne. Następnego dnia zabrany został brązowy, trzy pozostały. Dlaczego? Pracownik odpowiedzialny w ZUK-u (męczony, jak przyznał dziesiątkami telefonów) "wyjaśnił", że w przeddzień właśnie była narada ( w gminie) i postanowiono, że już nie będzie się odbierać (jak deklarowano) większej ilości, a tylko jeden(!) worek, bo... tu następuje skomplikowane tłumaczenie, które ma prawo mnie nie obchodzić skoro zostałem (i wielu innych) po prostu zlekceważony. Gdzie umowa, gdzie słowne i pisemne zobowiązania? Coś była mowa o limitach, które mogą być przekroczone (a tu obowiązują umowy z odbiorcami), wobec tego, że użytkownicy ogródków produkują więcej odpadów niż przewidywano we wstępnych wyliczeniach. Kto to liczył i na jakiej podstawie? "Pocieszenie": będzie jeszcze jedna narada w tej sprawie. Sygnalizowana narada pewnie zmieniła decyzję zmieniającą pierwotne ustalenia, bo w następną środę zabrane zostały wszystkie worki. A jak będzie w kolejną środę? Niepewność i zamieszanie.
Niewystarczająca ilość worków dotyczy nie tylko brązowych na odpady biodegradowalne, ale i na przykład żółtych, bo jeżeli dotychczas samym plastikiem zapełniałem dwa worki (a często zwrotnie dostawałem jeden), to jak w tych samych dwóch workach mam pomieścić jeszcze papier, liczne i objętościowo zajmujące sporo miejsca opakowania np. z mleka, a jeszcze dorzucić metalową puszkę. I tu właśnie patrząc na tę mieszaninę, nie mogę pojąć zasad segregacji, lepszej od dotychczasowej, gdy osobno był pakowany plastik, osobno papier i osobno cała reszta. Jaka to segregacja, gdy wszystko jest razem i jeszcze śmierdzi od resztek kisnącego w kartonach mleka czy niedotartych opakowań po śmietanie, maśle czy np. po konserwach?
A jeszcze pomysłodawcy całego systemu, chcąc pewnie producentom śmieci ułatwić życie, zaproponowali: "nie trzeba opakowań myć, wystarczy przetrzeć papierem". Nie wiem jak robili inni, ale w zwyczaju lokatorów naszego domu było dość staranne mycie wszystkich opakowań plastikowych. Teraz mam wziąć papierowe ręczniki jednorazowe - może dwa, może trzy na jedno tłuste pudełko czy puszkę, dla przykładu po konserwie rybnej w oleju, albo po karmie dla kota. Wycieram i wycieram (przy okazji można się skaleczyć na ostrym kraju), puszka pozostaje tłusta i z zapachem, a w tłustych rękach mam tłuste papiery. Co mam z nimi zrobić? Wyrzucić do żółtego worka - przecież to papier, czy do kubła, gdzie papier nie powinien się znaleźć? Gdyby policzyć, ile takich ręczników w miesiącu należałoby zużyć, to znowu trzeba dopisać kilka złotych do kwoty z umowy.
Najbardziej "odczuwalna" różnica w porównaniu poprzedniego i obecnego systemu, jest pod koniec miesięcznego okresu, gdy żółty worek trzeba otworzyć, żeby coś dorzucić i wtedy ujawnia się "bukiet zapachów". Tak śmierdzi segregacja w aktualnym wydaniu. Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze