Artykuły
Z sądu: Przyjmowała rachunki, OSZUKAŁA 60 osób
Autor: DAMIAN WICHER.
Publikacja: Środa, 21 - Sierpień 2013r. , godz.: 12:21
Co najmniej tylu klientów (nie ma pewności, że wszyscy zgłosili przestępstwo) padło ofiarą Wiesławy B., byłej właścicielki punktu pośrednictwa finansowego przy ulicy Piastowskiej w Prudniku.
Sąd Rejonowy skazał kobietę na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata, oraz zobowiązał do naprawienia szkody na rzecz pokrzywdzonych w całości. Na ogłoszeniu wyroku oszustka nie była obecna.
- Wiem w jakiej sprawie jestem przesłuchiwana, liczyłam się z tym, że przyjdzie do mnie policja - mówiła śledczym na początku postępowania, choć w tym samym czasie w mediach wszystkiego się wypierała, zapowiadając nawet wyciągnięcie konsekwencji prawnych wobec tych klientów, którzy mieli ją pomawiać.
- Nie mam się czego obawiać. Ja nie kradnę! Inni też się mylą. Wystarczy czeski błąd, by pieniądze trafiły na niewłaściwe konto - szła w zaparte w rozmowie z "TP".
39-letnia bizneswoman feralny punkt pośrednictwa finansowego przy Piastowskiej uruchomiła w 2011 roku, po odejściu z pracy w gazowni. Niedługo potem prowadzenie firmy łączyła z pracą na jednej z prudnickich stacji benzynowych. Klientów zdobywała niskimi prowizjami i brakiem kolejek.
- Otwierając działalność myślałam, że będzie znacznie lepiej. Na początku jakoś to szło, gdyż miałam swoje oszczędności. Później doszło zatrudnienie pracowników - wynagrodzenie, składki ZUS. Problemy zaczęły się około miesiąca maja, czerwca 2012 roku. Chcąc dalej prowadzić działalność wypełniałam luki finansowe płatnościami od ludzi - wyjaśniała.
W drugiej połowie zeszłego roku do Wiesławy B. zaczęli docierać pierwsi klienci, którym dostawcy prądu czy gazu wysyłali upomnienia z powodu braku płatności. Rozsierdzonych ludzi przy okienku kasy przybywało z każdym dniem.
- Kiedy klient przychodził do mnie i robił mi awanturę, starałam się wyrównać jego płatności pieniędzmi od klienta, który wpłacał mi np. w dniu dzisiejszym. Później, kiedy i ten klient składał reklamację, to jego zaległości regulowałam wpłatami następnych ludzi. Miałam nadzieję, że kolejny tydzień będzie lepszy i dam radę spłacić tych, od których brałam pieniądze. Myślałam, że uda mi się wyjść na prostą i spłacić wszystkich. Niestety z każdym miesiącem wpłacających było coraz mniej, aż doszło do momentu, że miałam po kilka wpłat dziennie, albo wcale.
- Wcześniej, przyjmując wpłaty klientów korzystałyśmy ze specjalnego skanera. W kwietniu 2012 roku Wiesława B. zrezygnowała jednak z tego urządzenia i przeszła do firmy, gdzie nie było skanera, od tamtej pory jedynie kwitowałyśmy przyjęcie gotówki poprzez przystawienie pieczątki i własnoręczny podpis. Szefowa kazała nam chodzić do banku i przelewać zebrane pieniądze na jej własny rachunek - zeznała jedna z pracownic. - Kiedy niezadowolonych klientów przybywało nabrałam podejrzeń co do uczciwych zamiarów Wiesławy B. Ale ta zawsze tłumaczyła to tym, że wpłaciła pieniądze na zły rachunek bankowy lub powstał problem w systemie komputerowym. Zapewniała, że nie ma się czym martwić i ona wszystko załatwi.
Młode pracownice wolały jednak zwolnić się z firmy. I miały nosa.
- Po jakimś czasie dowiedziałam się, że Wiesława B. ma problemy z policją. Później przeczytałam o wszystkim w "Tygodniku Prudnickim".
- Żałuję tego, co się stało. Wszystkie pieniądze, które przywłaszczyłam, zostały wykorzystane do spłaty zaległości za czynsz i inne opłaty. Otwierając działalność nie miałam na celu oszukania kogokolwiek. Nikt inny nie brał ze mną w tym udziału. Nikomu nie mówiłam o swoich problemach finansowych. Każdej osobie, od której wzięłam pieniądze, zwrócę je - zapewniła Wiesława B.
W toku postępowania na poczet przyszłego wyroku sądu śledczy zabezpieczyli majątek prudniczanki - sprzęt elektroniczny o wartości 2.800 zł. Wiesława B. zagarnęła w sumie ponad 27 tys. zł. Rekordzista - pan Łukasz - został oszukany na niemal 7,6 tys. zł. "TP" dotarł do listy osób (publikujemy obok), które zawiadomiły organy ścigania o przestępstwie i zostały uznane za poszkodowane. Niewykluczone jednak, że nie wszyscy to zrobili, a co za tym idzie "nabitych w butelkę" mogło być więcej. Polecamy teksty na podobny temat
Kategoria: Sądy, prokuratura, wyroki
Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze