Artykuły
Był klub, nie ma klubu: Epitafium dla Klubu Ludzi Piszących
Autor: BARTOSZ SADLIŃSKI.
Publikacja: Środa, 7 - Sierpień 2013r. , godz.: 10:10
Wszystko przemija. "Wątłą przychylność zyska Nieba i może trwać tak krótką chwilę" - śpiewa Grzegorz Turnau. Także u nas, na lokalnym podwórku coś się kończy. A czy znów się zacznie - zobaczymy. Mowa o Klubie Ludzi Piszących, który w zeszłym miesiącu zakończył swoją 36-letnią działalność.
Pewna rzecz doszła do końca. Pomimo prób ratowania, nie udało się - stwierdza Ryszard Grajek, wieloletni dyrektor Prudnickiego Ośrodka Kultury, pod którego skrzydłami funkcjonował klub.
- Był czas, że pewna część młodych twórców stworzyła osobną grupę ("3 razy Z" - przyp. red.), ale jakoś nie wypaliło to na dłuższą metę; nie udało się zaszczepić tej działalności na lokalnym gruncie. Pytanie też, ilu jest takich pozytywnie zakręconych młodych wariatów? Wszystko dzieje się falami i przemija, jak nasze życie czy zdrowie. Nie chcę się jakoś chwalić, ale w połowie lat 90. byliśmy lokalną stolicą poezji amatorskiej - mówi dyrektor.
- Nie należałem do Klubu Ludzi Piszących. Byłem natomiast konsultantem czy też redaktorem różnych wydawnictw - wspomina z kolei poeta Tadeusz Soroczyński. - Szkoda by było, aby grupa definitywnie się rozpadła. Ma swój dorobek. Uważam, że teraz młodzi powinni wziąć stery w swoje ręce.
- Przychodziłam na spotkania klubu przez dwa lata - mówi Joanna Janicka, reprezentująca młodsze skrzydło KLP. - Jestem wdzięczna pani Zosi, dała mi możliwość wzbogacenia warsztatu, np. jeśli chodzi o białe wiersze. Później jednak, moim zdaniem, pod względem warsztatowym klub się zatrzymał. Poza tym inne sprawy w życiu zajęły moją uwagę i przez ostatni rok w zasadzie nie pojawiałam się na spotkaniach. Tak naprawdę dla mnie najważniejsza jest radość, płynąca z pisania; na publikacjach jakoś szczególnie mi nie zależy.
Ścieżkami miasta, bez krwi i flaków
Klub Ludzi Piszących, jako amatorska grupa poetycka, dorobił się kilku antologii. Wśród nich wymienić można "Ścieżkami miasta" (1988), "Smak soli" (1996), "Ukochali słowo" (2007). Część twórców doczekała się także indywidualnych publikacji. W 2005 roku Edward Sztonyk opublikował zbiór liryków religijnych "Szukam Cię, Boże", w 2002 roku ukazał się tomik Katarzyny Kulig "Pomaluję kłamstwem usta". Nie mówiąc już o publikacjach dwóch czołowych twarzy klubu, a więc Zofii Kulig (m.in. "Spękane wargi drzewa", "Krople czasu") czy Danieli Długosz-Pency ("Ego i mit", "Oto chwila").
Obie panie szefowały klubowi. Pani Daniela - przez pierwsze 30 lat (począwszy od początków istnienia grupy, a wiec 1977 roku), pani Zofia - przez kolejne sześć. KLP nigdy nie miał charakteru grupy formalnej (stowarzyszenia, fundacji itd.), nigdy nie posiadał osobowości prawnej. Jego punktem zaczepienia był Prudnicki Ośrodek Kultury. To stamtąd napływała też zdecydowana większość środków potrzebnych do działalności grupy.
A wyrażała się ona poprzez spotkania autorskie, zapraszanie twórców z Opolszczyzny (np. Renatę Blicharz czy Edmunda Borzemskiego) lub spoza (np. ks. Wacława Buryłę) czy też wydawanie antologii. Samo uczestnictwo miało generalnie charakter społeczny, niezarobkowy. Daniela Długosz-Penca przez 30 lat nieodpłatnie prowadziła klub, zaś Zofia Kulig - jak wyraził się dyrektor Grajek - raz miała umowę zlecenie, raz nie miała. Tak czy inaczej, nie mówimy tu o pensji, a o dodatku motywacyjnym.
Część osób pozostawała ostatnimi laty w luźnym związku z klubem. Chodzi np. o Witolda Hreczaniuka z Gostomii, Jana Szczurka z Łącznika, Annę Myszyńską z Białej czy jej syna - Piotra.
Twórczość KLP była zasadniczo spokojna, bez kontestacji istnienia u samych jego podstaw, bez krwi i limfy rozlanej na papierze, bez flaków rozmazanych na okładce. Część utworów było poświęconych zachwytowi nad Prudnikiem. Szczegółowe ich omówienie znajduje się w książce "Ziemia prudnicka wierszem" napisanej przez autora tego artykułu. Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze