Artykuły
Brak chętnych na szkolenie: Chętnych do narzekania - sporo. Gotowych, by coś zro
Autor: BARTOSZ SADLIŃSKI.
Publikacja: Środa, 31 - Lipiec 2013r. , godz.: 11:54
Nie nawalił prelegent (bo przyszedł), nie nawalili organizatorzy (bo - jak twierdzą - rozpropagowali spotkanie); nawalili potencjalni słuchacze, a co za tym idzie - potencjalni przedsiębiorcy. Wymowne...
Czyżby lato, skłaniające do przesiadywania nad wodą lub wędrówek po górach? A może wycieczki zagraniczne? Np. do naszych zachodnich sąsiadów, by przy okazji z wypiekami na twarzy przyjrzeć się niemieckim wzorcom zakładania działalności? A może wszyscy już wszystko wiedzą? Tych, którzy nie przyszli, nie zapytamy, jaki był powód ich absencji. Ale zakładamy, że poważny.
Przebrnąć przez ZUS-y, REGON-y...
Szkolenie miało dotyczyć, np. zagadnień preinkubacji, a więc daleko posuniętej pomocy (przez powołane do tego celu organizacje) w wykluwaniu się przedsiębiorstw; szczegółów nie zdradzamy, gdyż szkolenie w Białej nie będzie ostatnim z tej serii, a jako redakcja - której także na sercu leży rozwój lokalnego rynku (to dla nas - ciekawe tematy plus reklamodawcy) - chcemy, by jednak ktoś przyszedł na następne.
Szkolenie gwarantuje też zapoznanie z podstawami zakładania działalności, jak przebrnąć przez ZUS-y, REGON-y itd. Teoria i praktyka. Ze wskazaniem - w co gorąco wierzę - na to drugie (bo np. plusy i minusy prowadzenia działalności gospodarczej raczej wszyscy znają, więc informowanie o nich, jeśli w ogóle, może mieć jedynie charakter wprowadzający).
Jak podkreślały panie z Opolskiego Centrum Rozwoju Gospodarki (która to instytucja organizowała szkolenie), nagłaśniało one spotkanie przez lokalne instytucje, internet czy rozklejanie plakatów. Jako, że nie mają wglądu do bazy osób bezrobotnych (w tym tych mających już konkretny pomysł na działalność) i nie posiadają ich danych osobowych, nie mieli możliwości wysłać bezpośrednich, imiennych zaproszeń.
Podobnego problemu nie ma w przypadku np. szkoleń dla już działających na rynku przedsiębiorców, tudzież organizacji pozarządowych (te drugie z wymienionych szkoleń, podobnie jak niedoszłe spotkanie, nad którym się tu rozwodzę, odbywały się w sali Gminnego Centrum Kultury w Białej). Wówczas nie było problemu, można było rozesłać zaproszenia do miejscowych stowarzyszeń odnowy wsi, kół gospodyń wiejskich (choć nie wszystkie mają charakter grupy formalnej) czy takich organizacji, jak np. monocykliści z Chrzelic. Wówczas frekwencja jako taka dopisała. Tym razem nie przyszedł przysłowiowy pies z kulawą nogą.
Preinkubacja - nowe trudne słowo
Co mogło być powodem? Po pierwsze, wspomniana już letnia pora. Po drugie, nasuwające się stwierdzenie, że kto naprawdę chce dowiedzieć się, jak zakładać firmę w oparciu o preinkubację, ten i tak (sam z siebie) postara się, by do takich informacji dotrzeć (jeśli zaś bierze już udział w programie urzędu pracy, którego zwieńczeniem jest przyznanie dofinansowania, wówczas przymusowo bierze udział w określonych szkoleniach. Po trzecie, takie szkolenie nie jest daniem pracy (przynajmniej nie w owocach, a w nasionach), a patrząc na postawę niektórych rodaków, sprawiają oni wrażenie czekających na to, aż ktoś przyjdzie do ich domu, przedstawi pięć ofert dobrze płatnej pracy, pozwoli dokonać wyboru i dodatkowo jeszcze - zostawi dużo czasu do namysłu. Pewnie każdy dołożyłby jeszcze do tego jakieś swoje własne przemyślenia.
Ostatecznie jednak odpowiedzialność za brak frekwencji na szkoleniu spada na organizatorów. Znając sprawę organizacji spotkań (wprawdzie nie szkoleniowych, lecz związanych z animacją kultury) od kuchni i również doświadczając na własnej skórze, jak to jest, gdy czasem nie zbierze się zbyt wielu słuchaczy, stwierdzam, że zawsze można postarać się bardziej - wybrać lepszy termin, zrobić bardziej rzucające się w oczy plakaty czy skuteczniej wykorzystać współpracę z innymi lokalnymi instytucjami. Jednak stało się, trzeba wyciągnąć konsekwencje i działać dalej. Zwłaszcza, że niedoszłego spotkania w Białej nie należy brać jako wyznacznik. Np. szkolenie w Prudniku zgromadziło kilkanaście osób. Więc jednak można.
Handel, usługi, wolne zawody, branża budowlana, Nadrenia-Palatynat
Prelegentem miał być Ryszard Zwojewski - kierownik Agencji Promocji i Rozwoju Gminy Prudnik, który bierze udział w projekcie "Centra Startowe".
O co w tym chodzi? Otóż, na ulotce promującej przedsięwzięcie czytamy, że chodzi o "odpowiedź na (...) problem braku na terenie województwa opolskiego kompleksowego, gwarantującego wysoki wskaźnik przeżywalności firmy rozwiązania w zakresie stymulowania przedsiębiorczości i samozatrudnienia (...), w szczególności [w grupie] osób poniżej 25-ego roku życia, kobiet i mieszkańców terenów wiejskich".
Założenia ideowe już zatem znamy. Teraz konkrety. Źródło to samo:
"Na terenie Nadrenii-Palatynatu funkcjonuje sieć 30 centrów startowych: 16 z nich funkcjonuje przy izbach przemysłowo-handlowych, a 14 przy izbach rzemieślniczych. Ich celem jest ułatwienie osobom fizycznym założenia działalności gospodarczej i zaoferowanie im kompleksowego wsparcia. Centra Startowe funkcjonujące na terenie Niemiec i na terenie RheinHessen, obsłużyły już kompleksowo 32 477 osób (w roku 2011: 2.636). Większość nowopowstałych firm w roku 2011 należy do następujących branż: handel i usługi, wolne zawody, branża budowlana".
Chodzi więc o czerpanie wzorców od zachodnich sąsiadów w zakresie preinkubacji, która zakłada np. iż świeżo upieczony przedsiębiorca ma jedynie zarabiać, zaś całą biurokracją inni zajmą się za niego. Oczywiście przez jakiś czas. A to już zawsze coś.
Psucie rynku - czy aby na pewno?
Już niedługo w Prudniku powstanie drugi inkubator przedsiębiorczości, na terenie zamkniętego podwórza, w siedzibie dawnego kina "Wyzwolenie". Jak informuje Ryszard Zwojewski, na uroczyste otwarcie się nie zanosi. Póki co, trwa wprowadzanie się do środka. Choć inkubatory bywają kontrowersyjne i oskarżane są nieraz o psucie rynku, pamiętajmy, że i tak jest to zaledwie wsparcie dla przedsiębiorców. Nikt za nich nie zaplanuje działalności, nikt nie popłaci ZUS-ów czy ubezpieczeń zdrowotnych i - co najważniejsze - nie osiągnie zysku (choć dużym ułatwieniem jest - trzeba przyznać - bardzo niska stawka za m2). Poza tym, w dobie trudnej sytuacji nie tylko na lokalnym rynku, lepszy inkubator niż... respirator. A przecież do tego może dojść...
Kończąc dygresję, współpraca na linii: Opolszczyzna - Nadrenia-Palatynat (bo taką właśnie zakłada projekt "Centra Startowe") będzie kontynuowana, zwłaszcza, że na terenie naszego województwa kooperacja polsko-niemiecka i tak funkcjonuje, zaś mniejszość zza zachodniej granicy utworzyła największą w województwie pozarządową organizację. Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze