Artykuły
Zlot u świętego Józefa: Tak się bawią motocykliści
Autor: BARTOSZ SADLIŃSKI.
Publikacja: Środa, 31 - Lipiec 2013r. , godz.: 11:46
- Motocykle to całe moje życie - wyznaje pasjonat o ksywie Wiking. Z pewnością pod tym zdaniem podpisuje się niejedna osoba, przybywająca do Prudnika Lasu na coroczny zlot. W tym roku impreza wypadła w weekend (26-28 lipca).
Na razie mamy ten problem, że wszyscy chowają się po krzakach - wyznaje Artur Żurakowski, były już prezes Opolskiego Towarzystwa Motocyklowego.
Uczestnicy zlotu nie kryją się jednak przed ryczącymi silnikami, bo i czego tu się bać, lecz przed prawie 40-stopniowym upałem (w tym przypadku postawa unikania jest bardziej uzasadniona). Napoje chłodzące, z piwem na czele (oczywiście tylko dla niezmotoryzowanych) czy też namioty, pod którymi można usiąść, jakoś ratują sytuację. Najlepszym rozwiązaniem okazuje się jednak, rzeczywiście, schronienie w cieniu drzew.
Na ringu albo w oktagonie
Przed upałem nie mogą za to uciec zawodnicy MMA z Głubczyc, którzy szykują się do pokazu. Nie wyglądają jednak na osoby, które przed kimkolwiek lub czymkolwiek chciałyby uciekać. Widać determinację i wolę walki. Podziw wzbudzają już nawet ćwiczenia rozciągające. Zwykły śmiertelnik zadaje sobie pytanie, czy osoba je wykonująca np. nie skręci sobie karku. Do tego jednak nie doszło.
Po zaprezentowaniu elementów zapasów, boksu tajskiego czy kickboxingu trener Michał Rutkowski proponuje zebranym indywidualną naukę określonych technik:
- Kto chce się z nami pobawić, zapraszamy.
Nie wiadomo, czy obie strony bawiłyby się tak samo dobrze, ale - mimo wszystko - warto czasem uzmysłowić sobie, że człowiek, choć nie ptak, to latać umie.
Przy okazji prosimy trenera Michała Rutkowskiego o wypowiedź.
- Jesteśmy z "Fight Zone OGL Gold Team". Nazwa jest ogólna, dlatego, że "Fight Zone" od dwóch (prawie) miesięcy należy do najstarszego klubu brazylijskiego jujutsu w Polsce: "Linke Gold Team" ze Szczecina, na czele z Mariuszem i Maciejem Linke - prezentuje fighterów nasz rozmówca. - MMA, czyli Mixed Martial Arts, wszechstronne sztuki walki; odbywają się albo na ringu, albo w oktagonie; są oczywiście określone zasady, pewnych rzeczy nie można stosować, w zależności od federacji. Głównymi, bazowymi technikami, które używamy w MMA, są m.in.: brazylijskie jujutsu, boks, tajski boks - przedstawia uprawianą przez siebie i podopiecznych dyscyplinę.
Przy okazji pytam o zastanawiającą mnie wcześniej sprawę - czy aby trenować MMA trzeba mieć podbudowę w postaci innych sztuk walki. W końcu, żeby łączyć (czy też miksować), trzeba mieć co.
- Dobrze, gdy ktoś już wcześniej coś trenował, ale nie jest to konieczne. Trzeba mieć przede wszystkim predyspozycje i zacięcie. Treningi są ciężkie, odbywają się 5 razy w tygodniu, po dwie godziny - wyjaśnia Michał Rutkowski.
Wypieszczona bestia
MMA to jednak nie koniec męskich akcentów. Motorów jest co nie miara. Wiele z nich w cenie dobrego samochodu. Przekrój szeroki - ścigacze, choppery, skutery - dla każdego, coś miłego. Także dla kobiet. Bo i one uczestniczą w zlocie. Mówiąc "pierwiastek męski" mam raczej na myśli to, co kulturowo kojarzy się z męskością - siłę, odwagę, współzawodnictwo (feministki zabiją mnie za taki podział).
Twardzi mężczyźni, w ciężkich skórzanych kurtkach (z trupimi częstokroć czachami), na motorach, okazują się jednak bardzo przystępni w bezpośrednim kontakcie.
- Sam zaprojektowałem ten motocykl - Wiesław Żukociński z Katowic pokazuje swoją "Słodką bestię" ("Sweet Beast"). - Dlatego słodka, bo jest moja, wypieszczona. Żadna ręka nie dłubała przy niej, oprócz mojej.
Kolejnym "oswojonym twardzielem" okazuje się Wiking. Tak nazywają go w środowisku motocyklowym. Dlaczego?
- Trzeba się cofnąć daleko, daleko, jak zacząłem dorastać. Szybko rosła broda, włosy; zrobiłem sobie nawet warkocze. No i mówili na mnie Wiking. Od tej pory idzie to za mną jak piętno. Ale pozytywne piętno - śmieje się długobrody mieszkaniec Radlina, koło Wodzisławia. - Ja to już chyba jeździłem w łonie matki. Motocykle to całe moje życie - wyznaje użytkownik VTX 1300F retro.
Głównego organizatora, Artura Żurakowskiego znajdujemy z kolei w pobliżu sceny; na jego prośbę odchodzimy do cienia i rozmawiamy.
- To już ósmy rok z rzędu, kiedy impreza się odbywa. Organizatorem jest ponownie Opolskie Towarzystwo Motocyklowe, członkowie klubu z Prudnika, Krapkowic, Gogolina, Nysy, Kędzierzyna, z całego województwa opolskiego - wypowiada się były (od niedawna) prezes OTM. - Motocykliści przyjechali generalnie z całej Polski, z poznańskiego, śląskiego, zielonogórskiego.... Tegoroczne atrakcje to m.in. lot balonem (prawdziwym, na gaz), przeciąganie liny, rzucanie oponami, no i konkursy, na najstarszy, najładniejszy motor... - wymienia Artur Żurakowski. - Planujemy też koncerty zespołów, zagra Orchidea (z Czech) i grupa GalHan z Katowic.
300, nie 400; ale też dobrze!
Najstarszym uczestnikiem zlotu okazuje się Jan Szczurek z Mosznej (rocznik 1933), na motorze jeździ od ponad 50 lat. Największa grupa (30 osób) przyjechała z Grodkowa, najstarszy motocykl pochodzi zaś z 1939 roku (BMW) - od Teodora Jasika z Krapkowic. Najładniejszy aerograf (obrazek na pojeździe) okazuje się mieć Johan z Rybnika. A najładniejszy motocykl to wspomniana "Słodka Bestia" (trójkołowe BMW).
Tym razem frekwencja jest nieco gorsza niż w zeszłym roku. Około 300 motocyklistów. Ostatnio było w granicach 400. Artur Żurakowski obwinia o to głównie pogodę oraz fakt odbywania się w tym samym czasie innych imprez motocyklowych. Może za rok będzie lepiej. Choć tak naprawdę nie o ilość, a o jakość chodzi tu przede wszystkim. Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze