Artykuły
Z sądu: Intendentka Ewa G. skazana
Autor: DAMIAN WICHER.
Publikacja: Środa, 17 - Lipiec 2013r. , godz.: 10:38
4 miesiące więzienia w zawieszeniu na 2 lata - taką karę wymierzył Sąd Rejonowy w Prudniku byłej intendentce Zespołu Szkół (PG 2 i PSP 4), która kradła wpłaty za wyżywienie uczniów w stołówce. - Oskarżona działała umyślnie i w zamiarze bezpośrednim, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej - podkreślił w uzasadnieniu wyroku sędzia Sławomir Klimkowski. Ewa G. sięgała do kasetki szkolnej jak do własnego portfela. Cudze pieniądze przeznaczała na życie, opłaty i spłatę długów. "Pożyczała" średnio ponad 3,2 tys. zł miesięcznie.
33-latka przyznała się do winy i wnosiła o warunkowe umorzenie postępowania na okres próby 1 roku. Sąd jednak nie znalazł ku temu podstaw.
- Po pierwsze - mówi sędzia Klimkowski - przywłaszczona kwota (17.875 zł - red.) jest w realiach lokalnych bardzo duża. Po drugie pieniądze nie zostały raz zabrane i za chwilę miały być oddane, tylko to był proceder, który trwał przez określony czas i trwałby dalej, niewiadomo do kiedy. W takiej sytuacji nie można powiedzieć, że jest to zachowanie o innej niż znacznej społecznej szkodliwości.
Ale i tak sąd wymierzył prudniczance karę w dolnej granicy ustawowego zagrożenia z minimalnym okresem zawieszenia jej wykonania (KK za to przestępstwo przewiduje od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności), biorąc pod uwagę m.in. fakt naprawienia przez nią szkody (dodatkowo zapłaciła tytułem zadośćuczynienia po 1.000 zł na radę rodziców PG 2 i PSP 4) i uprzednią jej niekaralność. Ponadto zwolnił oskarżoną w całości od ponoszenia kosztów sądowych z powodu trudnej sytuacji finansowej.
Ewa G. zagarniała gotówkę pochodzącą z wpłat od rodziców uczniów na obiady w szkole przez 5,5 miesiąca - dokładanie od 31 sierpnia 2012 roku do 13 lutego br. W celu ukrycia niedoboru fałszowała dokumentację, którą sama prowadziła.
- Raporty kasowe przedkładałam do zatwierdzenia dyrektor Wróblewskiej, która nie sprawdzała ich szczegółowo, ufając mi, że były sporządzone zgodnie z prawdą - wyjaśniała podczas dochodzenia.
Defraudację wykryły na podstawie owych raportów dopiero podczas standardowej, corocznej kontroli pracownice Gminnego Zarządu Oświaty i Wychowania. Powiadomiona o całej sprawie dyrektor Zespołu Szkół "uruchomiła" organy ścigania, choć G. chciała tego uniknąć.
- Proszę o to, by ta sytuacja rozstrzygnęła się w jak najbardziej polubowny sposób, czyli żeby wniosek z pani strony nie trafił do prokuratury. Z góry serdecznie dziękuję i szczerze żałuję, że tak się stało - napisała w liście do dyrektor Wróblewskiej.
Gdy wszczęte zostało śledztwo kobieta porozumiała się z adwokatem, który miał jej pomóc w warunkowym umorzeniu sprawy, dzięki czemu nie figurowałaby w rejestrze skazanych. Z jego usług jednak zrezygnowała i kazała mu zwrócić pobrane 1.500 zł, gdyż m.in., jak czytamy w korespondencji wpiętej do akt, mecenas nie wywiązał się z ustnej umowy, że afera ta... nie nabierze rozgłosu w mediach (jako pierwszy napisał o niej "TP").
- Działania pana skierowane były przeciwko mnie - zarzuciła nawet prawnikowi.
W zeszłym tygodniu Ewa G., matka dwojga dzieci, podała sądowi powody, dla których kradła.
- Jednorazowo pożyczałam od 200 do 1.000 zł. Chciałam w ten sposób spłacić moje konkretne zadłużenie, np. z kredytu, ale również brałam te pieniądze na bieżące wydatki. Miałam kłopoty również w relacjach z mężem i problem z utrzymaniem domu. Problem ten obecnie w części jest już rozwiązany - mówiła. - Straciłam nad tym kontrolę, tj. ile pieniędzy zabrałam. Miałam nadzieję, że w przyszłości będę mogła zwrócić te pieniądze bez ujawniania braku przez pracodawcę. Szukałam dodatkowej pracy. Faktycznie nie byłam świadoma, że łączna kwota była tak duża. Nie wiem, kiedy miałam zamiar zakończyć ten proceder. Niemniej monitowałam u przełożonych, by pieniądze za obiady szły na konto, bo ja już później nie chciałam mieć bezpośrednio kontaktu z gotówką. Żałuję tego, co zrobiłam i przepraszam tych, których to bezpośrednio dotyczyło.
- Przyczyny zaistniałej sytuacji należy upatrywać m.in. w jakości nadzoru sprawowanego przez kierownik świetlicy Zespołu Szkół oraz niezapewnieniu przez pracownika odpowiedzialnego za obsługę księgową ZS skutecznej kontroli prawidłowości danych wykazanych w dokumentach źródłowych z raportami kasowymi oraz odprowadzonymi środkami pieniężnymi na rachunek bankowy - wynika z kontroli przeprowadzonej przez Lidię Pawlikowską z Urzędu Miejskiego.
Burmistrz Franciszek Fejdych jakiś czas temu na łamach naszej gazety wyraził oczekiwania, że dyrektor Wróblewska wyciągnie konsekwencje służbowe wobec pracowników szkoły, którzy nie dopełnili swoich obowiązków. Czy wyciągnęła? Nie wiadomo, szefowa ZS była w zeszłym tygodniu nieuchwytna. Obecnie we wszystkich placówkach oświatowych w gminie Prudnik obowiązuje obrót bezgotówkowy.
Wyrok w sprawie Ewy G. jest nieprawomocny. Była intendentka przepracowała w "Czwórce" 12 lat. W lutym tego roku została zwolniona dyscyplinarnie. Niedawno podjęła pracę na umowę zlecenie w firmie zajmującej się... doradztwem finansowym.Polecamy teksty na podobny temat
Kategoria: Sądy, prokuratura, wyroki
Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze