Artykuły
Pod niebem wieszczyny: Plener z górami w tle
Autor: BARTOSZ SADLIŃSKI.
Publikacja: Środa, 19 - Czerwiec 2013r. , godz.: 11:40
Warsztaty z zakresu pisania, prezentacja wierszy, dyskusja i wzajemna integracja - takie cele przyświecały plenerowi poetyckiemu, który odbył się w pierwszy weekend czerwca. Miejsce akcji: Szkolne Schronisko Młodzieżowe w Wieszczynie.
Z pogodą było różnie. Choć silne słońce przywitało i pożegnało uczestników, to jednak w środku pleneru, a więc w sobotę, aura niestety nie dopisała. Dopiero późnym popołudniem można było wyjść na spacer i przyjrzeć się otaczającej przyrodzie nie tylko oczami wyobraźni. Amatorzy spoglądania z góry na otaczającą rzeczywistość, mogli dodatkowo wejść na wieżę widokową i przyjrzeć się krajobrazom. To one zresztą okazały się tematem weekendowego wydarzenia.
Zaprawieni w bojach
"Plener z górami w tle" rozpoczął się w piątek, wczesnym popołudniem. Na otwarciu zjawił się nie kto inny, a starosta prudnicki Radosław Roszkowski. Powitał poetów i życzył im owocnej pracy.
Autorzy zostali "skoszarowani" w funkcjonującym od przeszło roku schronisku w Wieszczynie. A zatem, wbrew stereotypom, poeci nie musieli tworzyć swoich dzieł w warunkach głodu i nędzy. Na standard trudno było narzekać, a wspomniana niekorzystna aura zachęcała do bliskiego i dogłębnego poznawania uroków wnętrz.
Warsztaty prowadziły dwie zaprawione w literackich bojach osoby. Jedna z nich to Zbigniew Kresowaty, mieszkaniec Wrocławia, poeta, malarz i krytyk literacki, redaktor naczelny pisma "Metafora". Drugi z prowadzących przyjechał zza południowej granicy i dla lokalnego środowiska literackiego jest postacią dobrze znaną. To František Všetička - profesor uniwersytetu w Ołomuńcu, historyk literatury, powieściopisarz, felietonista i tłumacz.
Byle bez sztampy
Warsztaty przebiegały dwutorowo. Polegały na rozmowie o literaturze oraz oddawaniu wierszy pod ocenę prowadzącego. Sprawa to niełatwa, bo wiersz - rzecz intymna, a za krytyką mało kto przepada. Do rękoczynów jednak nie doszło, wszelkie uwagi zostały przyjęte, zgodnie z zasadą, iż "gorzki lek najlepiej leczy". Ale - żeby nie było - pochwały również miały miejsce.
Owoce pracy poetów zgromadzonych na plenerze już wkrótce trafią do drukarni. Teresa Hreczaniuk, która była mózgiem całego przedsięwzięcia, przyjmuje teksty do końca czerwca. W planach wydanie dwujęzycznego almanachu; znajdą się w nim najprawdopodobniej dwa spośród czterech nadesłanych przez każdego autora wierszy. Temat brzmi "Plener z górami w tle", a więc w grę wchodzi pisanie o przyrodzie. Jak to zrobić, żeby nie było sztampowo? Oto zadanie dla poetów.
Zewsząd
Autorzy zjechali się z różnych stron. Z Prudnika przybyli: Maria Białkowska, Edmund Działoszyński oraz autor tego artykułu, z Prężynki - państwo Maria i Tadeusz Soroczyńscy, z Nysy m.in. Anna Zielińska, Danuta Babicz-Lewandowska i Jerzy Stasiewicz, z Białej - Anna Myszyńska z synem Piotrem, z Łącznika - Jan Szczurek, z Gostomi - państwo Teresa i Witold Hreczaniukowie, z Korfantowa - Edmund Borzemski, z Opola - Magdalena Wiącek, z Głuchołaz - Tomasz Henciński, z Raciborza - Grażyna Drobek-Bukowska, z Wrocławia - Zbigniew Kresowaty, z Czech - wspomniany wcześniej František Všetička, a także Piotr Horzyk, Věra Kopecká i nie tylko.
W drugim dniu zjawił się również Paweł Soroka z Warszawy, przewodniczący Robotniczego Stowarzyszenia Twórców Kultury (pod skrzydłami tej właśnie organizacji odbywał się plener). Łącznie ponad 30 osób, w różnym wieku i na różnym poziomie literackiego rzemiosła, jednakowoż nad wyraz skłonnych do integracji.
Poeta - zwierzę stadne
Już pierwszego wieczoru biesiadowano przy ognisku, były śpiewy, pikantne dowcipy, ogólnie wesoło. W sobotę integracja przebiegała już raczej wewnątrz schroniska, w pokojach i na stołówce. Wymiana doświadczeń (literackich, życiowych) - to chyba rzecz najważniejsza w tego rodzaju spotkaniach, zwłaszcza, że dochodzi do kontaktu między osobami z różnych środowisk i grup zawodowych. Także poeta może być, wbrew pozorom, zwierzęciem stadnym.
Plener to nie tylko praca nad nowymi wierszami, ale także prezentacja starych. Każdy opowiadał co nieco o swoim dorobku (niekiedy bardzo pokaźnym) i czytał to, co niegdyś podyktowała mu muza.Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze