Artykuły
Zawody sportowo-pożarnicze: Lubrza zapaliła się do zwycięstwa
Autor: BARTOSZ SADLIŃSKI.
Publikacja: Środa, 19 - Czerwiec 2013r. , godz.: 10:24
W zeszłą niedzielę, na boisku w Lubrzy, w palącym słońcu, strażacy-ochotnicy wylewali siódme poty rywalizując ze sobą na szczeblu gminnym. Czołówka zwycięzców uda się na zawody powiatowe.
Zawody rozegrane zostały w dwóch konkurencjach: ćwiczenia bojowe oraz sztafeta 7 razy 50 metrów z przeszkodami - mówił tuż przed wręczeniem nagród był mł. bryg. Jacek Słobodzian, dowódca Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej w Prudniku, główny sędzia zawodów.
- Podpięcie odcinka węża do rozdzielacza, przeskoczenie przez płotek, przeskoczenie przez tzw. rów, ominięcie tyczki, równoważnia, ściana, podpięcie odcinka węża do rozdzielacza, podpięcie prądownicy i dobiegnięcie na metę - dynamicznie wymienia kolejne etapy części sztafetowej zawodów Michał Iżyk z OSP Trzebina (jeden z sędziów strefowych).
Druga część zawodów, a więc ćwiczenia bojowe, polegała na wystrzeleniu strumienia wody i obróceniu nim niewielkiej płytki w obręczy lub strąceniu pachołków. Ale najpierw trzeba było włożyć do basenu odcinek ssawny i połączyć wąż do rozdzielacza. Zawodnicy startowali w dwóch rotach.
- Albo się dobrze zapnie, albo źle. Motopompa albo poda, jak należy, albo nie. Samo życie. Od tej części zawodów najwięcej zależy - podkreśla Michał Iżyk.
Jeśli chodzi o wyniki, tym razem królowała Lubrza. Zajęła pierwsze miejsce (zarówno w kategorii seniorów, jak i w kategorii młodzieżowych drużyn pożarniczych). Oprócz niej udział wzięły straże z Dytmarowa (zwycięzcy poprzednich zawodów), Trzebiny, Nowego Browińca oraz Prężynki (gospodarza zeszłorocznej imprezy). Część z nich wystawiła dwie drużyny (patrz: zestawienie wyników).
Tak czy inaczej - drużyn jest mniej niż kiedyś. Nie istnieją już straże w Olszynce i Laskowicach. Dużo osób wciąż jednak chce się tym zajmować.
- To nauka dyscypliny - mówi krótko, po strażacku Józef Marszałek z OSP Lubrza, zapytany o wartość służby w ochotniczej straży pożarnej. - Trzeba być odpowiednio wyszkolonym. Kto się nie zna, może mieć duże kłopoty podczas akcji.
Nasz rozmówca zauważa też, że choć ochotnicy wciąż są, to jednak mogłoby być ich więcej.
- Każdy lata za pieniądzem - zaznacza. - A młodzież albo do szkoły, albo na studia, albo pracy szuka. No i ekipa się wykrusza. Nieraz np. wygramy zawody powiatowe, a na wojewódzkie nie ma już komu jechać. Zabraknie tej czy tamtej osoby i nas nie dopuszczają.
Zapytaliśmy również jednej z pań, która przyglądała się zawodom, o przyczynę pofatygowania się w to upalne, niedzielne popołudnie na boisko w Lubrzy. Odpowiedź także była krótka.
- Tradycja. Mąż strażak, synowie strażacy, córka też kiedyś brała udział w zawodach. Mam również wnuka, ale on na razie się nie udziela - uśmiecha się pani Urszula, trzymając na rękach pociesznego brzdąca.Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze