Artykuły
Sport: Nasz piłkarz nad Sekwaną!
Autor: DAMIAN WICHER.
Publikacja: Środa, 19 - Czerwiec 2013r. , godz.: 10:19
Kilka lat temu kopał piłkę w Sparcie Prudnik i Fortunie Głogówek, a już niebawem zagra w jednej z czołowych lig Europy. Jednak niewiele brakowało, by wrodzona wada serca, o której dowiedział się dopiero w zeszłym roku, zamknęła mu drzwi do kariery.
Lukas Klemenz, bo o nim mowa, podpisał właśnie dwuletni kontrakt z drużyną francuskiej ekstraklasy - Valenciennes FC. Obecny sezon zawodnik dokończy w trzecioligowej Odrze Opole, do której został wypożyczony z Pomologii Prószków. Swą przygodę z futbolem rozpoczynał jednak na ziemi prudnickiej.
- Konkretnie w Fortunie Głogówek, choć za pierwszym razem byłem tam bardzo krótko, może na trzech zajęciach - wspomina w rozmowie z naszą gazetą. - Pewnego razu podszedł do mnie trener i zapytał czy nie chciałbym pojechać na turniej ze Spartą Prudnik. Odpowiedziałem: Pewnie, że chcę! Wiadomo, jak się ma 10 lat, to ciągnie do większego miasta. Po tym turnieju trener Półchłopek zaproponował mi grę w Sparcie. Zgodziłem się i dzisiaj nie żałuję tamtej decyzji.
- Nasza młodzież wtenczas nie brała udziału w rozgrywkach ligowych, więc to było najlepsze rozwiązanie dla Lukasa - wyjaśnia szkoleniowiec Fortuny Jarosław Płóciennik. - Chłopak już wtedy odstawał od rówieśników pod względem fizycznym; był wysoki, silny, bardzo mocno zbudowany. Od razu było widać, że ma zacięcie piłkarskie i będą z niego ludzie.
W Sparcie Lukas spędził ponad 2 lata.
- Fajnie się rozwijał, systematycznie pracował, ogólnie dobrze rokował na przyszłość - doskonale pamięta trener Mariusz Półchłopek. - Trzy razy w tygodniu mama go dowoziła na treningi, niejednokrotnie nawet, np. jak auto nawaliło, pociągiem.
Mimo to pewnego dnia nastolatek postanowił wrócić do Fortuny.
- Przydarzyło się coś przykrego na treningu, o czym nie chciałbym teraz mówić. W Sparcie wiele się nauczyłem, między innymi pracować w grupie, odnosiliśmy dużo sukcesów, jeździliśmy na atrakcyjne zawody, ogólnie dobrze czułem się w tym klubie, ale niestety właśnie ten jeden incydent spowodował, że zniechęciłem się do pewnego zawodnika, a później trochę też do trenera za to, że namawiał mnie do pozostania w drużynie w sposób, w jaki nie powinien tego robić. Przyjeżdżanie do mnie do domu, czy mącenie w głowie raczej nie jest na miejscu. Wtedy nie było już odwrotu, tym bardziej że ja jestem takim człowiekiem, że jak coś postanowię, to nie ma innej opcji, tak musi być i koniec.
Aby uciąć spekulacje i domysły, zwłaszcza że powiedziano już "A", dodajmy, że wspominany incydent miał zabarwienie rasistowskie.
- Podejrzewam, że to mogło być jedną z przyczyn odejścia Lukasa z naszego klubu - mówi prezes i zarazem trener Sparty, a od niedawna także szkoleniowiec juniorów Pogoni Mariusz Półchłopek. - Nieodpowiedzialny kolega z drużyny głupio zażartował, obrażając go nieświadomie. Żart wprawdzie nie był wynikiem konfliktu i z całą pewnością nie miał żadnego podtekstu, ale niewątpliwie Lukasowi zrobiło się bardzo przykro. Dla mnie też była to trudna i zaskakująca sytuacja. Natychmiast zareagowałem przeprowadzając z zawodnikami rozmowę wyjaśniającą i negującą zachowanie kolegi, który zaledwie od kilku tygodni uczęszczał na treningi i myślę jednak, że ten jedenastolatek nie zdawał sobie sprawy z konsekwencji swojego dowcipu. Dla przykładu zawiesiłem czasowo chłopaka w treningach, żeby spokojnie przemyślał swoje zachowanie. Później nie będąc faktycznie zbytnio utalentowanym zawodnikiem sam zrezygnował z gry. Tak czy inaczej Lukas mimo mojej prośby i próśb kolegów z drużyny postanowił zmienić otoczenie i wrócił do Głogówka. Szkoda, ponieważ w klubie był przeszło dwa lata i nigdy nie było podobnego zdarzenia. Chłopcy wyjątkowo go lubili i szanowali, co zapewne wiązało się z jego dużym talentem piłkarskim oraz z przywiązaniem do drużyny. Doskonale rozumiejąc Lukasa, po rozmowie z mamą przekazałem go bez problemu do współpracującej ze Spartą Fortuny, tam gdzie stawiał swoje pierwsze piłkarskie kroki.
- W sumie powrót do Głogówka wyszedł mi na dobre, bo o moich występach w juniorskim zespole Fortuny usłyszeli trenerzy z Prószkowa. Zdobyłem u nich zaufanie i po roku trafiłem do Pomologii, gdzie nie tylko grałem, ale również kontynuowałem naukę w gimnazjum.
Na początku 2012 roku przed utalentowanym obrońcą pojawiła się szansa na grę w ekstraklasowym Widzewie. Testy sprawnościowe miały być w zasadzie tylko formalnością; szkoleniowcy łódzkiego klubu, stawiający od kilku lat konsekwentnie na młodzież, byli przekonani, że Lukas trafi właśnie do nich, a nie do konkurencji, której skauci także robili zakusy na głogówczanina. Dokładnie 4 stycznia 16-letni wówczas zawodnik usłyszał: To cud, że jeszcze żyjesz! Podczas szczegółowych badań kardiologicznych zdiagnozowano u niego ubytek przegrody międzyprzedsionkowej. Przy intensywnym wysiłku organizmu serce piłkarza nie powinno wytrzymać. Pierwsze pytanie lekarza było: Czy pan wie, że nie może grać dalej w piłkę oraz uprawiać sportu?
- To był dla mnie szok. Przecież nigdy nic mi nie dolegało, zawsze czułem się bardzo dobrze. Załamałem się wtedy i nastawiałem na najgorsze, płakałem po nocach, że to jest koniec mojej przygody z piłką. Gdyby nie mama, nie wiem co by było. To ona wyciągnęła mnie z "dołka", powtarzając, że jest nadzieja i wszystko dobrze się skończy. I za to jej dzisiaj dziękuję. Niestety muszę z przykrością stwierdzić, że w tym najważniejszym momencie w moim życiu, kiedy kogokolwiek potrzebowałem, oprócz mamy i kilku znajomych nikogo przy mnie nie było. Teraz, nagle pojawiło się wielu przyjaciół, kolegów, którzy mi gratulują, życzą powodzenia, to jest bardzo miłe, tylko gdzie byli wtedy?
Drugim cudem, który zdarzył się w życiu Lukasa, była możliwość powrotu na boisko. Medycy zezwolili mu na to po przeprowadzonym zabiegu, przebytej rekonwalescencji oraz serii badań.
W sumie nie trenował 11 miesięcy.
- Teraz badam się regularnie z własnej inicjatywy, żeby wszystko mieć pod kontrolą; muszę dmuchać na zimne, aby nic złego się u mnie nie wydarzyło.
Wiosną tego roku Lukas został wypożyczony do Odry Opole, z którą walczy obecnie o awans do II ligi. W międzyczasie dostał powołanie do reprezentacji Polski U19, w której na początku czerwca rozegrał w pełnym wymiarze czasu trzy mecze eliminacji mistrzostw Europy: przeciwko Hiszpanii, Chorwacji oraz Grecji. W kadrze wystąpił już 32 razy. Po ostatnim pojedynku z Grekami stało się jasne, że jego nowym pracodawcą będzie francuski Valenciennes FC. Na początek zagra w drugim zespole.
- Na testach była bardzo fajna atmosfera, chłopacy miło mnie przywitali. Po tygodniu działacze zaproponowali mi kontrakt, a ja się zgodziłem, bo zawsze moim marzeniem było zagrać zagranicą. Teraz za cel stawiam sobie przebicie się do pierwszej drużyny, będę ostro o to walczył. Wiadomo, że bez znajomości języka francuskiego i tamtej kultury gry łatwo mi nie będzie, ale jestem dobrej myśli, z czasem wszystko powinno pójść w dobrym kierunku. Oczywiście mam pewne obawy, ale czego się nie robi z miłości do sportu. Jeśli coś mi nie wyjdzie, to zawsze mogę wrócić do kraju.
Valenciennes, z przemysłowej północno-wschodniej Francji, zajęło 12. miejsce w minionym sezonie Ligue 1. W przeszłości w zespole tym występował Włodzimierz Lubański (król strzelców Ligue 2 w 1983 r.). Innymi jego gwiazdami byli m.in. Jean-Pierre Papin, czy Kameruńczyk Roger Milla. Obecnie trenerem ekipy ze Stade du Hainaut jest 59-letni Daniel Sanchez, a jednym z zawodników były gracz Wisły Kraków, przymierzany kilka lat temu do reprezentacji Polski, Izraelczyk Maor Melikson. Sponsorem strategicznym klubu jest Toyota.
- Uważam, że Lukas dokonał słusznego wyboru, należy podejmować nowe wyzwania, jak jest ku temu okazja. Gdyby nie sprawy zdrowotne, mógłby szybciej zaistnieć w seniorskiej piłce, bo predyspozycje to on ma ogromne. Jesteśmy dumni, że z tak małej miejscowości jak Głogówek chłopak tak się wybił, teraz wszyscy o tym mówią w mieście - raduje się trener Płóciennik. - Z naszego klubu wywodzą się także inni perspektywiczni piłkarze, tacy jak Mateusz Arian (obecnie Wisła Kraków), Sylwester Szymański (Legia Warszawa), czy mój syn, Mateusz (Piast Gliwice).
Aspekt finansowy transferu póki co owiany jest tajemnicą, ale wiadomo, że francuski klub wykupując młodzieżowego piłkarza musi wypłacić ekwiwalent za jego wyszkolenie. W tym przypadku w grę wchodzi kwota około 100 tys. euro.
- Dowiadywałem się telefonicznie w PZPN i wychodzi na to, że i nam coś się należy z tego tytułu, proporcjonalnie do okresu szkolenia. Wystąpimy z pismem do związku o ustalenie wysokości ekwiwalentu - zapowiada Półchłopek.
Pieniądze należą się również Pomologii i Fortunie.
- My na razie o tym nie myślimy, to akurat nie jest najważniejsze, dla nas o wiele bardziej liczy się rozgłos - podkreśla prezes klubu z Głogówka Jacek Sałek.
Lukas Klemens urodził się 24 września 1995 roku w niemieckim Neu-Ulm. Jest synem Polki i Afroamerykanina.
- Utożsamiam się tylko i wyłącznie z Polską i nie wyobrażam sobie gry dla reprezentacji innego kraju. Zresztą w Niemczech mieszkałem tylko trzy miesiące. Tak, słyszałem, że jestem porównywany do Emmanuela Olisadebe. Fajnie (śmiech), tylko pozycja nie bardzo pasuje. A tak poważnie, każdy pracuje na swoje nazwisko, był Olisadebe, może będzie Klemenz, może w przyszłości zaistnieję w pierwszej reprezentacji Polski tak jak on to zrobił. Szum wokół mojej osoby przyjmuję ze spokojem, na pewno jest to jakieś obciążenie, ale staram się odpowiadać na wszystkie pytania dziennikarzy. Z drugiej strony, bardzo fajnie, że media interesują się młodymi zawodnikami, wcześniej tego nie było.
Nowy nabytek Valenciennes nie zapomina o swoich trenerach.
- Wszyscy po kolei przyczynili się do tego gdzie teraz jestem. Wiele zawdzięczam i panu Płóciennikowi, i panu Półchłopkowi, ale najwięcej trzem trenerom Pomologii oraz obecnemu, Dariuszowi Żurawiowi z Odry. Jednak przede wszystkim przyczyniła się do tego moja mama, która pomagała mi psychicznie i mentalnie. Bywa też na każdym moim meczu i bardzo żywiołowo kibicuje, mimo, że nie lubi piłki nożnej (śmiech).
Ostatnim piłkarzem, pochodzącym z ziemi prudnickiej, który kontynuował karierę w zagranicznym klubie zawodowym był na początku lat 80. nieżyjący już pomocnik Helmut Foreiter. Jako wychowanek Pogoni najpierw trafił do Metalu Kluczbork, następnie grał w Ruchu Chorzów, gdzie wywalczył z "Niebieskimi" mistrzostwo Polski, by w 1981 roku wyjechać do SV Darmstadt w 1. Bundeslidze (w 25 meczach strzelił 2 bramki). W ówczesnej Republice Federalnej Niemiec występował również w 2. Bundeslidze - w VFR 1910 Burstad (57/10).Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze