Artykuły
Prezes dr Anatol Majcher: Najważniejszy jest pacjent
Autor: DAMIAN WICHER.
Publikacja: Środa, 5 - Czerwiec 2013r. , godz.: 08:55
Blisko trzy godziny starosta Radosław Roszkowski i nowy prezes PCM-u dr Anatol Majcher odpowiadali na pytania radnych gminy Prudnik dotyczące obecnej sytuacji w szpitalu. - Te rozmowy powinny mieć zdecydowanie łagodniejszy przebieg, a nie tak dużo populizmu - mówił poirytowany szef powiatu. - Być może też pozwolimy sobie zaprosić na podobną sesję wasze spółki i przemaglować je tak, jak wy dzisiaj nas maglujecie.
Jako pierwszy głos zabrał właśnie starosta Roszkowski, który tłumaczył, że działania podejmowane przez władze powiatu w sprawie PCM-u mają na celu doprowadzenie szpitala do spełnienia wymogów standaryzacyjnych, co zapewni placówce dostęp do kontraktu Narodowego Funduszu Zdrowia.
- Ostateczną datą graniczną jest rok 2016. Wówczas powinniśmy spełnić wszystkie wymogi związane z wyposażeniem szpitala, bazą lokalową oraz kadrą lekarsko-pielęgniarską. Jeśli to się nie uda, istnieje bardzo realne zagrożenie, że po tej dacie szpital mógłby nadal istnieć, ale bez świadczeń bezpłatnych dla pacjentów, czyli tych finansowanych z NFZ. Poprzedni zarząd spółki potrzeby inwestycyjne oszacował na kwotę 10 mln zł.
Środki te miałby wyłożyć nowy większościowy właściciel. Jak wiadomo, jeszcze w tym roku powiat zamierza zbyć niemal wszystkie akcje PCM-u. Na dzień dzisiejszy wstępne zainteresowanie transakcją wyraziło 8 firm, w tym także wywodząca się z Prudnika "Optima Medycyna", posiadająca już w spółce 33 proc. udziałów. Wpływy ze sprzedaży mają z kolei zostać przeznaczone na spłatę zadłużenia po byłym ZOZ-ie, które wraz z odsetkami wynosi jeszcze ok. 8 mln zł.
Prezes Anatol Majcher mówił, że w związku z koniecznością przeprowadzenia inwestycji, a nie mając pewności, czy i kiedy wejdzie z własnym kapitałem nowy współwłaściciel, spółka musi w 2014 roku, na zasadzie wegetowania, wypracować 1,5 mln zł zysków. Zważywszy na fakt, że w pierwszym kwartale tego roku przyniosła 400 tys. strat, nie będzie to łatwe zadanie. Nawet ewentualna redukcja kosztów pracy - z 56 proc. do poziomu 45, dałoby jedynie 250 tys. oszczędności w skali roku. Jest jednak nadzieja, że pracować na szpital będą wkrótce nowe jednostki. Prezes Majcher planuje bowiem już w przyszłym roku uruchomić dwa oddziały zabiegowe (urologiczny i okulistyczny) i dwie poradnie specjalistyczne (diabetologiczną i endokrynologiczną). Z pozyskaniem fachowców problemu być nie powinno.
- Jesteśmy dogadani z całym personelem - od lekarzy zaczynając, na pielęgniarkach kończąc - zapewnił dr Majcher, przytaczając przykład z Kędzierzyna-Koźla, gdzie sam oddział okulistyczny tylko w zeszłym roku na sprzęcie wartym zaledwie 300 tys. wypracował zysk rzędu 2,8 mln.
Dr Majcher skrytykował dotychczasowy system zamówień w PCM-ie.
- W prawie każdym oddziale mamy w magazynkach niepracujących ok. 90 tys. zł. Przez ostatnie dwa tygodnie nie zamawialiśmy żadnego leku i nie wystąpiły tam żadne braki. Takie zapasy i nadwyżki na bieżące zapotrzebowanie z punktu widzenia ekonomicznego są bezsensowne (część lekarstw przeterminowała się - red).
Oszczędności nowy zarząd zamierza szukać dosłownie wszędzie.
- Personel nie wie nawet, jakie rękawiczki do jakiej ochrony służą i używa wszystkie jak leci. 75 proc. nitrylowych (najdroższych - red.). Na materiały biurowe w PCM-ie wydaje się więcej niż w szpitalu w Nysie czy Kędzierzynie-Koźlu (3-4 razy większe placówki - red.).
Potem była mowa o poziomie usług medycznych.
- Na dzień dzisiejszy jeszcze nie chciałbym się leczyć w Prudniku, a czy zechcę w przyszłości, to jest kwestia tego również, co uda mi się tutaj z tymi pracownikami zrobić. Poziom usług medycznych w PCM jest bardzo niski. Stosunek personelu do pacjenta jest na żenującym poziomie, mówię o swojej prywatnej ocenie. Poziom stricte medycznych procedur jest bardzo chaotyczny. Jeśli chodzi o poziom wykształcenia personelu wyższego, to de facto mamy wszystkich specjalistów, których opłacamy najlepiej w otoczeniu (jak podała "NTO" różnica wynosi 10-15 proc., a nierzadko łączne dochody lekarzy w Prudniku sięgają 19-24 tys. zł - przyp. red.). Jeśli chodzi zaś o poziom wykształcenia pielęgniarskiego, to on jest niski, aczkolwiek poziom opłacania również jest niski w stosunku do otoczenia. Najprawdopodobniej jest lekka nadwyżka pielęgniarek. Ale to nie jest problem. Problem polega na tym, jaki jest stosunek tych pielęgniarek do pacjentów, to czy te pielęgniarki są dla nich dostępne. To jest jedyny szpital, który znam, a wiele szpitali znam, gdzie na każdym piętrze jest pokój socjalny, gdzie stanowisko pielęgniarki jest za zamkniętymi drzwiami, gdzie w nocy trzeba do pielęgniarki pukać. Zarząd PCM podjął decyzję, że w lipcu wszystkie stanowiska pielęgniarskie, również w godzinach nocnych, zostaną wyniesione na korytarz, do żadnej dyżurki pielęgniarskiej nie będzie drzwi, a pokój socjalny będzie jeden w całym szpitalu. W PCM brak jest systemu motywacyjnego, nie ma opracowanej normy zatrudnienia, a ocena pracownika nie jest prowadzona od x lat.
Atmosfera na sali z minuty na minutę gęstniała.
- Mam 45 lat i pan prezes w swoim pięciominutowym expose uświadomił mi, że przez 45 lat żyłem w zagrożeniu zdrowia, bo idąc do szpitala mógłbym stamtąd nie wyjść. To jest obrażające i powinien pan tych wszystkich ludzi, którzy tam pracują, za to przeprosić. Każdy lekarz i każda pielęgniarka wykonują swój zawód najlepiej jak potrafią - stanął w obronie personelu lecznicy radny Tomasz Wisła.
- Nie będę przepraszać, bo czy to się panu podoba, czy nie, to jest przykra prawda. Mamy zamiar, wymuszając, nauczyć załogę, że najważniejszy jest pacjent. W przeciwnym razie pozostaniemy na takim poziomie, że pacjenci, którzy wychodzą z PCM-u i trafiają do jednostek zewnętrznych pozytywnie o naszym zakładzie nie mówią. Wiem jaka jest opinia o Prudniku, bo sam przyjmuję i operuję z tego terenu setki osób. Ale chcemy to zmienić.
- Nasze pielęgniarki są naszym dobrem i my je chcemy mieć. U nas są usługi żenujące? Ja sobie wypraszam w imieniu społeczeństwa i personelu. Byłam w szpitalu i we Wrocławiu, i w Kędzierzynie-Koźlu i śmiem twierdzić, że nasze pielęgniarki są lepsze niż tam - denerwowała się radna Alicja Drożdżyńska.
W sukurs prezesowi przyszedł starosta Roszkowski.
- Zaskakuje mnie to, że część z zabierających dzisiaj głos radnych zupełnie niedawno, a i w poprzednich latach, w sposób bardzo ostry nagabywała przedstawicieli zarządu powiatu, kiedy wreszcie zrobimy porządek ze szpitalem, kiedy wreszcie tam będzie można bez obawy położyć swoich bliskich. O dziwo dzisiaj, w podobnym personalnym składzie słyszę, że szpital jest doskonały, że wszyscy pracownicy są najlepsi i w zasadzie czego my tam rozrabiamy. Ja wiem, że idą wybory, wiem, że są dzisiaj pracownicy, i wiem, że pewne rzeczy dzisiaj jest fajnie powiedzieć, a inne dobrze byłoby ukryć, niemniej jednak ważmy słowa. Ktoś, kto co innego mówi prywatnie, a co innego pod publikę, nie jest dla mnie partnerem do rozmowy.
- Jeśli naprawdę ktokolwiek siedzący tutaj na tej sali albo tam stojący na galerii jest przekonany, że w PCM-ie jest wszystko OK, to myślę, że rzeczywiście okulistyka tutaj byłaby potrzebna - kontynuował nowy szef szpitala. - Wśród 270-osobowej załogi nigdy nie może być tak, że są same orły. Jeśli to są tacy cudowni pracownicy i mają tak cudowne poważanie u pacjentów, to dlaczego jest tak źle?
Jako jedyny z rajców odważył się na krytykę personelu PCM-u Edward Mazur. Zdaniem wiceprzewodniczącego rady szpital i miasto wiele tracą właśnie przez niewłaściwy stosunek części załogi do pacjenta.
- Nie jest tak do końca różowo, jak państwo mówicie. Ja na własnej skórze tego doświadczyłem, kiedy byłem operowany. Wyłem z bólu, a lekarz chirurg, który miał dyżur, w tym czasie robił sobie kolację. Ten lekarz już na szczęście u nas nie pracuje, pracuje w Branicach. W tamtym roku napisałem skargę do prezesa Madery na innego chirurga, notabene uchodzącego za świetnego fachowca od naczyń, który nie raczył zejść i szanownych czterech liter znieść na dół po to, aby stwierdzić, co trzeba dalej zrobić z moją chorą żoną, tylko zlecił to pielęgniarkom. Na moje wyraźne polecenie zszedł. Powiedziałem wtedy do tego lekarza: Niech pan dziękuje, że pana Prudnik przyjął, bo po tym co pan wyprawiał w Głubczycach, to pan powinien dzisiaj rowy kosić albo sadzonki w lesie sadzić.
Stanem rzeczy w PCM-ie przerażony był przewodniczący rady Zbigniew Kosiński.
- Dla mnie to jest niepojęte. W takim razie, co się do tej pory robiło, dlaczego nie było właściwego nadzoru? - pytał.
"Wywołany do tablicy" starosta Roszkowski wymigał się od odpowiedzi.
- Otóż szanowny panie przewodniczący, odbiję piłeczkę, zapytam, a kiedyż to pan przewodniczący w okresie piastowania swojej funkcji zaprosił przedstawicieli powiatu, czy też przedstawicieli spółki na sesję rady? O ile mnie pamięć nie myli, to ostatnim szefem szpitala, który gościł na obradach rady miejskiej, był pan Mirosław Kamiński, lat temu dziesięć, być może. Także to pokazuje również stopień zainteresowania państwa tą tematyką. Państwo od ładnych kilku lat wiecie, że szpital ma problemy, że poszukuje środków finansowych, ale my, jako władze powiatu, nigdy nie dostrzegliśmy z państwa strony żadnej woli pomocy szpitalowi, woleliście się zajmować innymi bardziej przyziemnymi sprawami, nie pamiętając, że tak naprawdę kluczową sprawą dla mieszkańców Prudnika jest zabezpieczenie wysokiego poziomu usług medycznych. A zatem, panie przewodniczący, uderzmy się wspólnie w pierś.
Na ripostę nie trzeba było długo czekać.
- Gmina nie ma ani możliwości, ani kompetencji, żeby się wtrącać do służby zdrowia na terenie powiatu. To, że zaprosiliśmy panów, wynikało z konieczności społecznej. Jak ZOZ był zadłużany, nikt się gminy nie pytał, jak była tworzona spółka, nikt się gminy nie pytał, jak byli powoływani tacy czy inni prezesi spółki, nikt się gminy nie pytał, także ja nie bardzo rozumiem, co pan starosta w tym momencie chciał zarzucić mnie, a już w ogóle gminie. Jeśli by pan starosta wystąpił do mnie albo do poprzedniego przewodniczącego rady z prośbą o możliwość przedstawienia informacji na ten temat, to myślę, że każdy bardzo chętnie udostępniłby głos. My żeśmy wiele zrobili, żeby odciążyć powiat, poniekąd finansowo, przejmując wiele dróg wewnątrz miasta.
Najgorętszy punkt spotkania, zgodnie z przewidywaniami, dotyczył zwolnień.
- Jakie dał pan szanse tym pielęgniarkom? Nie wolno w ten sposób traktować ludzi! To nikczemne zachowanie! - nie przebierała w słowach radna Drożdżyńska.
Prezes Majcher powtórzył to, o czym już mówił na łamach "Tygodnika Prudnickiego", a mianowicie, że połowa załogi (135 osób) w analizowanym okresie od stycznia 2010 roku do marca br. regularnie przebywała na zwolnieniach lekarskich.
- Bardzo często jest to na tej zasadzie, że ci pracownicy mają ułatwiony dostęp do otrzymania L4. A my, żeby zabezpieczyć zadania spółki, systematycznie płacimy firmie Trans-Medyk za wypożyczenie nam pracowników, optymistycznie, dziesiątki tysięcy złotych miesięcznie.
- Ile osób zostanie zwolnionych - dopytywała radna Drożdżyńska.
- Tyle, ile będzie to potrzebne z punktu widzenia interesu zakładu do świadczenia odpowiednich usług medycznych. Nic więcej, i nic mniej. Te zwolnienia również są powodem nie zwalniania pracowników w latach poprzednich - nie macie neurologii, a ci pracownicy zwolnieni nie zostali, został zlikwidowany RUM, a tych pracowników tutaj zostawiono. Na dzień dzisiejszy rozwiązaliśmy umowę o pracę w związku z likwidacją stanowiska z 4 kierowcami. Aktualne przepisy w stosunku do karetki "P" nie wymagają obecności trzyosobowego zespołu, tylko dwuosobowego. Te osoby nie posiadają albo mają trudności z uzyskaniem odpowiednich kwalifikacji wymaganych do kontraktowania i zgłoszenia na portalu. Jeśli ktoś 2 czy 3 lata temu ukończył odpowiednią szkołę i do tego czasu nie może zdać egzaminu, czyli nie może uzyskać papieru na to, żeby być ratownikiem medycznym, to jak długo zakład ma czekać zanim on ten papier uzyska? Uzyska, będziemy rozmawiać o przyjęciu. Rozwiązaliśmy umowę z 3 strażnikami. Nie stać nas na strażników, poza tym posiadamy 16 kamer monitorujących, w związku z tym nie widzimy żadnej potrzeby, by ich utrzymywać. Rozwiązaliśmy umowę z 2 pracownikami gospodarczymi. Za okres, od kiedy mamy własną brygadę remontowo-budowlaną, ich koszty pracy są większe niż koszty materiałowe i wartość wykonanych przez nich robót o ok. 30 proc. Nie widzimy więc powodu, by utrzymywać i płacić za coś, co kosztuje nas drożej aniżeli byśmy wynajmowali firmę zewnętrzną. Rozwiązaliśmy umowę z 4 opiekunkami chorych w ZOL-u w Głogówku. Mamy tam pełną obsadę pielęgniarską. Zlikwidowaliśmy też 1 stanowisko związane z dodatkowymi usługami na rzecz tych pacjentów. Zwolniliśmy tam również za porozumieniem stron kierownika i pielęgniarkę koordynującą, a na ich miejsce zatrudniliśmy dwóch fachowców o wyższych kwalifikacjach i większym doświadczeniu. Jeśli chodzi o zwolnienia, to one dotyczą jeszcze 4 osób, tj. specjalisty do spraw analiz, 2 pielęgniarek i 1 salowej, a w planach jest również rozwiązanie umowy ze specjalistą ds. obronnych w PCM.
- Znamy w naszym Prudniku takich prezesów, którzy zaczynali od zwolnień i w tej chwili już nie ma ani zakładów, ani tych prezesów... - komentowała radna Alicja Zawiślak.
Stanowisko straciły również - ale z zachowaniem pracy - 3 pielęgniarki oddziałowe i pielęgniarka naczelna oraz 1 ordynator (wkrótce jego los podzieli kolejny). Z każdym z tych pracowników rozwiązano umowę za porozumieniem stron.
- Nie mamy zamiaru w żaden sposób skracać obecnej działalności, wręcz przeciwnie. Podpisaliśmy już promesę na zatrudnienie od 1 lipca chirurga specjalistę w zakresie laparoskopii całościowej.
Od 1 sierpnia lub 1 września mamy zamiar zatrudnić dwóch lekarzy internistów posiadających specjalizację z endokrynologii i diabetologii. Powiat prudnicki posiada 2 oddziały chorób wewnętrznych - w Prudniku i Białej - w których liczba łóżek jest o 20 większa niż w 106-tysięcznym powiecie kędzierzyńsko-kozielskim. Jeśli nie stworzymy czegoś specjalistycznego, co pozwoli je dokontraktować, to NFZ zmniejszy nam liczbę tych łóżek. Chcemy też zakontraktować poradnię neonatologiczną. W Prudniku jest duża liczba porodów, dlaczego matki ze swoimi dziećmi mają jeździć do poradni w innych miejscowościach? Ogólna liczba zakontraktowanych usług w PCM-ie jest z roku na rok mniejsza, poziom przychodowy i zakontraktowania nie jest zwiększany już 3 lata.
Anatol Majcher odniósł się również do sytuacji w głogóweckim ZOL-u.
- W naszym interesie jest zachować tam jak najwięcej łóżek, a nie dać je rozdrapać na sąsiednie powiaty. Nasz ZOL jest jednym z czterech takich komercyjnych oddziałów w województwie, tyle że u nas obłożenie wynosi 60 proc., a w pozostałych 100, więc coś tam musi nie grać.
Nowy prezes zdementował plotki o jednoosobowych dyżurach pielęgniarskich, rzekomym podsłuchiwaniu załogi za pomocą kamer monitoringu (jak oświadczył, kamery te nie posiadają mikrofonu), większych zarobkach dla przyjmowanych do pracy osób z zewnątrz oraz zwalnianiu pracowników, którzy przebywali na chorobowym np. z powodu wypadku.
- Ani starosta, ani zarząd powiatu nie kazał mi oszczędności robić, natomiast kazał sprowadzić szpital do przyzwoitego poziomu medycznego i przyzwoitego poziomu zarządzania. Jeśli będę prezesem tego zakładu, to zrobię to niezależnie od tego, czy to będzie popularne, czy nie. Możecie nie chcieć lekarzy skądkolwiek, ale jak dotychczas macie poważne braki w każdym oddziale - stwierdził.
Z sali padło też pytanie o sens przeprowadzania rewolucji w PCM-ie, skoro za chwilę spółka może mieć nowego większościowego właściciela z zupełnie inną wizją.
- Nie sądzę, aby nowy partner biznesowy miał diametralnie odmienne spojrzenie od prezesa Majchera w zakresie pewnych usprawnień działalności szpitala, sądzę, że większość pomysłów będzie kontynuowana - odpowiadał starosta. - Informacje, że nie jest idealnie w szpitalu, oczywiście docierały do nas, aczkolwiek skala problemu, którą ujawnił doktor Majcher, nieco nas zaskakuje. Pytanie, czy jeśli pojawiają się niekorzystne wyniki finansowe i mnogość wątpliwości pacjentów, co do jakości usług, zostawić należało sytuację taka, jaka była, a pamiętajmy, że prezes Madera odszedł przez nikogo nie wyganiany, czy też starać się ratować to, co dobre i poprawiać to, co nienajlepsze? Starałem się to weryfikować i rzeczywiście w podobnych szpitalach, o podobnym kontrakcie zatrudnienie jest jednak niższe, co pokazuje, że rentowność pracy każdego z pracowników tamtych szpitali jest wyraźnie wyższa niż u nas.
Burmistrz Franciszek Fejdych zabrał głos dopiero pod samej koniec dyskusji, sprowokowany przez radnego opozycji Jacka Urbańskiego, który podkreślił, że włodarze gminy Prudnik i powiatu prudnickiego reprezentują to samo ugrupowanie polityczne, popierające prywatyzację placówek ochrony zdrowia.
- W temacie obsady prezesa nie było żadnych politycznych rozmów. Platforma w przeciwieństwie do innego ugrupowania, które pan reprezentuje, nie ma w zwyczaju wtrącania się do gospodarczych spraw spółek prawa handlowego, w związku z powyższym proszę nie wywoływać politycznej wojny na tej sali. Nie do końca zgadzam się, co nie jest tajemnicą, z wyborem pana Majchera na prezesa, ale szanuję ten wybór. Jeśli to wszystko, co pan prezes powiedział o szpitalu w Prudniku, jest prawdą, to jestem lekko przerażony. Co robili w tym czasie rada nadzorcza, zarząd spółki i obydwa jej właściciele, skoro było aż tak źle? A jeśli nie było aż tak źle, to dlaczego tak radykalne działania?
Po chwili burmistrza sprowokował jeszcze starosta.
- Cieszę się z deklaracji pana burmistrza o chęci pomocy szpitalowi, formułę prawną na pewno znajdziemy. Panie burmistrzu, jest taka możliwość, można kupić sprzęt i użyczyć spółce i wszystko będzie zgodnie z prawem. Dla chcącego nic trudnego. Głowa do góry.
- Panie starosto, ja wiem, że ma pan dobry humor; ja w przeciwieństwie do pana tego humoru nie mam. Nie przypominam sobie, żebym w moim wystąpieniu powiedział, że mam chęć pomagania szpitalowi. Nie mam wpływu na to, co się dzieje w szpitalu, nie jestem jego współwłaścicielem, mam bardzo dużo zadań własnych, na które gmina nie otrzymuje pieniędzy z rządu. W związku z powyższym, nie chodząc do pana po pieniądze proszę, żeby pan nie stawiał w trudnej sytuacji gminy Prudnik i mnie.
- Jesteście w stanie nam pomóc. Ogłoście badania profilaktyczne dla ludności, do których PCM na zasadach bardzo zdrowej konkurencji jest w stanie przystąpić - zwracał się do Franciszka Fejdycha dr Majcher.
- Apeluję do starosty, radnych powiatowych i Rady Nadzorczej spółki, aby raz jeszcze zastanowili się, czy nowy prezes jest właściwą osobą na tym stanowisku, by nie było tak, że za rok okaże się, że nasi ludzie zostali zwolnieni, dostali pracę ludzie z innym miejscowości, a my będziemy mieli standard taki, jaki jest albo gorszy - dodała na zakończenie radna Drożdżyńska.
Wielu spodziewało się, że głos zechce zabrać również Elżbieta Kitajgrodzka - nie tylko radna miejska, ale i członkini Rady Nadzorczej PCM-u, tym bardziej że zwrócono się do niej o argumentację wyboru Anatola Majchera na prezesa. Ta jednak milczała jak grób. Trwającym prawie 3 godziny wystąpieniom przysłuchiwało się kilka pracownic szpitala, które brawami nagradzały tych radnych, którzy stawali w obronie personelu placówki.
Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze