Artykuły
Na mojej ulicy: Panie Paderewski
Autor: MAREK KARP.
Publikacja: Czwartek, 23 - Maj 2013r. , godz.: 09:15
Był Pan WIELKIM CZŁOWIEKIEM, więc ci, którzy nadawali Pana imię instytucjom, stowarzyszeniom i ulicom, chcieli zapewne z szacunku i dla pamięci uczcić wielkość artysty, a może i polityka. Moja ulica w Prudniku - podobnie jak wiele ulic w całym kraju - też nosi to dumne imię.
W Prudniku jednak stan tej ulicy i system załatwiania sprawy jej remontu nie jest wyrazem szacunku dla patrona, a raczej lekceważenia. O stosunku gospodarzy tych ulic do mieszkańców lepiej nie wspominać. Ale i los wszystkich innych patronów ulic dziurawych i zaniedbanych jest podobny.
Ulica Paderewskiego w Prudniku jest wyjątkowa w swoim kształcie, bo biegnie po linii zaokrąglonego prostokąta, otaczając dwa rzędy domków z numerami parzystymi na jednym z dłuższych boków i nieparzystymi na drugim. Domki wraz z ulicą powstały ponad 30 lat temu i nadal budzą "czułe wspomnienia" o ich projektantach i budowniczych, autorach choćby "genialnego" dachu ze spadem do środka.
Ale najlepszy numer na naszej ulicy okazał się w kwietniu tego roku, gdy przyszli geodeci, aby zweryfikować pomiary działek (groźnymi pismami wzywając wszystkich do "stawienia się na posiadłości") i okazało się, że żaden z domków nie stoi dokładnie tam, gdzie stać powinien i zgodnie z przestrzennym planem sąsiadowi należy się pas mojego ogródka, ale moja działka obejmuje cały zewnętrzny chodnik, a nawet ... kawałek jezdni. Czerwona kropka na asfalcie wyznacza granice mojej poszerzonej posiadłości.
Przełom kwietnia i maja to właściwy czas refleksji nad ulicą Paderewskiego, bo to pierwsza rocznica wydarzeń, po których mieszkańcom już zupełnie ręce opadły (i nie tylko) w załamaniu nie tyle nad stanem ulicy, co nad systemem działania urzędników i radnych. To w kwietniu ubiegłego roku, trzynastu podpisanych pod pismem mieszkańców skierowało do burmistrza (i do wiadomości Rady Miejskiej) pismo, przypominając też zdarzenia cztery lata (!) wcześniej:
"Nawiązując do pism i rozmów, jakie miały miejsce cztery lata temu, zwracamy się z ponowną prośbą o zainteresowanie się stanem ulicy Paderewskiego - dziurawą i łaciatą nawierzchnią jezdni oraz chodnikiem zniekształconym przez korzenie drzew, które należy wyciąć. Wspominając odległe czasy, to po ówczesnym piśmie reakcja była prawie natychmiastowa, a kompetentny (?) pracownik Urzędu Miasta pojawił się osobiście na miejscu. Po dokonaniu oględzin i rozmowie z mieszkańcami potwierdził słuszność interwencji, przyznał, że stan tego miejsca jest fatalny i obiecał działać. W ówczesnym "przyszłym tygodniu" miało nastąpić zabezpieczenie chodnika i potem kompleksowe załatwienie remontu całej ulicy. W sprawę realizacji tego zadania zaangażowany był też radny - Ryszard Czeczel. Przez cztery lata nic się nie wydarzyło. Po czterech latach, aktualne pismo poprzedzone zostało rozmowami z tym samym pracownikiem (Andrzejem Ziołą) w Urzędzie Miejskim i tym samym radnym. Radny obiecał konkretne zainteresowanie oraz ponowną interwencję. Urzędnik zadziałał i "stał się cud" - wyczyszczony został początkowy odcinek ulicy (wzdłuż bloku) gdzie przez lata(!) zbierały się niesprzątane warstwy błota, liści i śmieci, na niektóre (!) dziury położone zostały kolejne łaty, a przez ulicę przejechała (sensacja!) zamiatarka, która przy obecnym stanie nawierzchni zebrała wprawdzie śmieci, ale też "rozniosła" kamienie. To wyjątkowy "sukces", ale nie załatwia całego problemu."
To tyle pismo, zakończone prośbą " o zainteresowanie się ulicą Paderewskiego z nadzieją, że reakcja będzie szybsza i skuteczniejsza", do wiadomości: Rada Miejska i Ryszard Czeczel. Reakcja była rzeczywiście szybka, (ale skuteczność zerowa), bo jeszcze w maju, mieszkańcy dowiedzieli się, że:
"(...) zadania inwestycyjne i remontowe na drogach w Gminie Prudnik realizowane są zgodnie z przyjętym harmonogramem prac, w związku z powyższym nie planuje się remontu tej drogi w roku bieżącym jak też w latach następnych." W punkcie pierwszym pod: "otrzymują" zakreślone: " adresat - celem powiadomienia zainteresowanych mieszkańców".
W piśmie oczywiście nie ma żadnych odniesień do zdarzeń i obietnic z przed czterech lat, a w dokumentacji harmonogramu prac z tamtego okresu nie ma (czy w ogóle był?), więc jak to jest z tymi inwestycjami zgodnie z harmonogramem? I co to znaczy: "nie planuje się remontu tej drogi w roku bieżącym, jak też w latach następnych?" Ilu następnych? Pięciu, dziesięciu?
I co Pan na to, Panie Paderewski? A jak się Panu podoba to polecenie do adresata (pierwszego na liście podpisów)? Urzędu nie stać na wysłanie pism z informacją (swoją drogą, co to za informacja?) do wszystkich mieszkańców? Co adresat miał zrobić? Skserować pismo i roznosić? Biegać od domu do domu i opowiadać lokatorom jak są traktowani? Urząd uznał za stosowne taki obowiązek narzucić jednemu z mieszkańców ulicy.
Od tego pisma mija rok i nadziei na remont nie ma, bo jakoś nie chce się wierzyć w opracowany nowy harmonogram budowy i remontu dróg na terenie miasta w latach 2013-2015 gdzie wprawdzie jest wymieniona ulica Paderewskiego, ale nie budzi to optymizmu (obym się mylił) wobec dotychczasowych praktyk, pism i obietnic. Zwłaszcza, że harmonogram opracowała komisja budownictwa Rady Miejskiej bez konsultacji z burmistrzem, który zastrzega się, że nie bierze żadnej odpowiedzialności za realizację tych zadań. Dziwna to praktyka. Nie odezwał się od kilku lat "zainteresowany i interweniujący" radny. W tak zwanym międzyczasie sprawa wróciła i na obrady sesji Rady Miejskiej i na łamy prasy za sprawą koleżanki - radnej, która z uporem i desperacją podjęła temat (i chwała jej za to), męcząc burmistrza i radę losami ulicy, nie znając jednak ani kilkuletniej historii i jej finału ani działań(?) kolegi radnego, ani treści kursujących pism, co jej starania stawia od razu na straconej pozycji. Pani radna zachęcała nawet prezesa Spółdzielni Mieszkaniowej do spaceru ulicą oddaloną od siedziby spółdzielni o kilkadziesiąt metrów, ale pan prezes zgodnie z sugestią "nóg nie powykręcał", bo i na spacer pewnie nie poszedł, bo to nie spółdzielcza, a miejska ulica, więc propozycja skierowana była pod niewłaściwy adres.
Stan ulicy, jaki jest każdy widzi i nie zmienił się (najwyżej na gorszy) na przestrzeni pięciu już lat. Dzięki mieszkańcom większości domków, dzięki ogródkom i zagospodarowanym przestrzeniom po drugiej stronie jezdni, gdyby nie patrzeć pod nogi, to jest to... ładna ulica. Piękne i wysokie już urosły przydomowe iglaki, konkurują ze sobą coraz wyżej rosnące: brzoza, świerki, modrzew, wierzba i krzewy ozdobne i kwiaty, coraz ładniej i wiosenniej, tylko ta jezdnia i te chodniki i te oficjalnie funkcjonujące absurdy.
Zgodnie z uchwałą Rady Miejskiej, mieszkańcy płacą za puste kubły, bo według wyliczonych średnich powinni je zapełnić, ale nie zapełniają. Jeżeli płacą za wywóz śmieci, których nie produkują, to może firma zapłaci za sprzątanie ulicy, której sama nie sprząta, albo za zagospodarowanie przestrzeni po drugiej stronie jezdni, naprzeciw domków, którą nigdy od 30 lat nie zainteresowali się gospodarze terenu?
I co Pan na to, Panie Paderewski? Jak się Panu podoba traktowanie ulicy nazwanej Pana imieniem, zapewne dla uhonorowania, wyrażenia szacunku, zachowania pamięci? Jak Pan to wszystko z góry widzisz (i nie grzmisz), to może mógłbyś, chociaż na cześć gospodarzy stworzyć jakieś wariacje inspirowane sytuacją? Komponował Pan sonety i menuety, ale również cykle wariacji na temat... Wariacje, to będzie najlepsza dedykacja. Zrób Pan to dla nas i dla gospodarzy odpowiedzialnych za stan Pana ulicy.
PS: Dokładnie 9 maja (wprawdzie to już "niesłuszny", ale przez wiele lat Dzień Zwycięstwa) o godz.22 (?) przez ulicę przejechała z wielkim hałasem i z efektem (!) zamiatarka nowej firmy sprzątającej Prudnik.Polecamy teksty na podobny temat
Kategoria: Listy do redakcji
Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze