Artykuły
Tak jadano zaraz po wojnie: Menu z 1947 roku
Autor: ANDRZEJ DEREŃ.
Publikacja: Czwartek, 16 - Maj 2013r. , godz.: 12:12
Zupa z mięsem, kotlet wiedeński, na koniec kieliszek wódki zakrapianej (na dobre trawienie), a dla dziecka ciastko kremowe z kompotem - takie zamówienie można było złożyć w prudnickich restauracjach w 1947 roku, zaledwie dwa lata po zakończeniu wojny.
Oglądając menu prądnickiego koła terenowego Zrzeszenia Przemysłu Gastronomicznego województwa śląsko-dąbrowskiego można odnieść wrażenie, że sytuacja zaopatrzeniowa w powiecie prudnickim nie była najgorsza. Posiadacz odpowiednio zasobnego portfela mógł wybierać w kilku daniach obiadowych, przystawkach, deserach, napojach i alkoholach.
Cennik na zapas
Niestety cennik nie powie nam, czy rzeczywiście wszystkie pozycje tam zawarte były dostępne. Co więcej, można podejrzewać, że menu wydrukowano na wyrost, na wypadek, gdyby wszystkie potrawy i napoje były w sprzedaży. Zawsze przecież kelner mógł powiedzieć "nie ma". A że sytuacja aprowizacyjna w tym czasie nie była najlepsza świadczy ogłoszenie z prudnickiej gazety "Nasz Głos", w którym Powiatowa Zbiornica Odpadków z ul. Batorego 12 wzywała mieszkańców do odnoszenia m.in. kości (nawet gotowanych) ze stołówek, restauracji i gospodarstw, celem ich ponownego wykorzystania. Taki powojenny recykling.
Napad na restaurację w Rynku
Gastronomicy nie mieli lekkiego życia. 8 lutego 1947 r. o godz. 2.00 w nocy zamaskowani bandyci z bronią napadli na restaurację Franciszka Zamarlika w Rynku 29. Kryminaliści wyłamali drzwi, sterroryzowali mieszkańców, a następnie ukradli ubrania, zegarek, tkaniny, biżuterię, wódkę, kiełbasę i gotówkę. Właściciela restauracji pobili, chcąc dowiedzieć się, gdzie ukrył resztę pieniędzy. Nie wiemy, czy sprawców schwytano.
Państwo kładzie łapę
Ujednolicony cennik dla punktów gastronomicznych nie powinien dziwić, rok 1947 to początek "bitwy o handel", której celem było podporządkowanie gospodarki państwu. W listopadzie 1947 r. minister przemysłu i handlu wydał zarządzenie, w którym określono maksymalne marże dla gastronomików. Celem zarządzenia było "zwalczanie drożyzny i nadmiernych zysków w obrocie handlowym". W ten sposób pod płaszczykiem walki ze spekulacją niszczono wolny rynek, w komunizmie rzecz nie do pomyślenia. W tym samym roku na łamach "Naszego Głosu" ukazał się anons Zrzeszenia Przemysłu Gastronomicznego , w którym prezes J. Rosicki i sekretarz St. Gonet "wzywali wszystkich członków, by jawili się w Prądniku, przy ul. Czerwonej Armii 3 najpóźniej do 25-go kwietnia br. celem rejestracji swoich przedsiębiorstw w 1947 r.".
Jednej informacji na pewno nie znajdziemy w cenniku - o napiwkach. Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze