Autor: BARTOSZ SADLIŃSKI.
Publikacja: Środa, 8 - Maj 2013r. , godz.: 02:12
KOMENTARZ
Burza w szklance wody
[[autor]]Bartosz Sadliński[[/autor]]
Kwestia wprowadzenia stałych godzin kontaktów burmistrza z mieszkańcami to sprawa indywidualna każdego urzędu. Wszystko sprowadza się do odpowiedzenia na pytanie, którym sposobem lepiej osiągnie się cel, a powinno być nim solidne załatwienie spraw interesantów. Jeśli burmistrz woli umawiać się z ludźmi na różne pory i nie dezorganizuje to jego pracy oraz nie zmniejsza dyspozycyjności - niech tak będzie. Pod warunkiem - no właśnie - że tak jest.
Zarzut radnej Gabrieli Nizińskiej nie przybliżył obecnych na sesji osób do prawdy. Spowodował raczej niepotrzebny ferment. W zupełności wystarczyłoby zgłosić zapytanie, czy burmistrz mógłby przyjmować interesantów w stałych godzinach, ponieważ poprawiłoby to skuteczność ich obsługi. Z kontekstu można by było wywnioskować, że to niezadowolony mieszkaniec (lub grupa mieszkańców) Głogówka podsunęła radnej pomysł takiej interpelacji. Tak bowiem dzieje się bardzo często. Od tego jest właśnie radny - ma reprezentować interesy swoich wyborców.
Wypowiedzenie podczas sesji nazwiska "poszkodowanego" było niefortunne. Narusza to zasadę dyskrecji i nieco przypomina sytuację z zeszłego roku, kiedy to doszło do wycieku osobistych informacji o osobie, składającej skargę na kierownika Ośrodka Pomocy Społecznej.
Z drugiej strony zdenerwowanie burmistrza też było na wyrost. Każda osoba publiczna musi przyzwyczaić się do tego, że "ludzie różne rzeczy mówią", a stwierdzenie, jakoby burmistrz nie miał kiedyś dla kogoś czasu, nawet jeśli to nieprawda, nie jest ciężkim pomówieniem. Nikt przecież nie powiedział, że sytuacja ma charakter regularny lub, że dotyczyła tzw. "sprawy życia i śmierci". Sytuację na sesji można więc z powodzeniem uznać za burzę w szklance wody.