Artykuły
Hobby: Lubię, jak zostanie jakiś sęk czy trochę kory
Autor: BARTOSZ SADLIŃSKI.
Publikacja: Czwartek, 2 - Maj 2013r. , godz.: 11:17
Rozmawiamy z Dariuszem Gutowskim z Olszynki, który w wolnych chwilach zajmuje się tworzeniem małych konstrukcji z drewna i nie tylko.
- Od kiedy zajmuje się pan tego rodzaju twórczością?
- Od około trzech lat, niezbyt często, jak znajdę czas. A za wiele go nie mam, bo zwykle przyjeżdżam późno z pracy. Muszę też mieć natchnienie. (śmiech) To, co robię, jest po prostu moim hobby. Podoba mi się, że te patyki nie są do końca równe, że mają kanty, sęki czy kawałki kory. Nieraz widzę w sklepie domki, które wyglądają równiutko. Osobiście wolę, żeby było naturalnie, tak jak ludzie robili to dawniej, gdy nie mieli takich narzędzi jak teraz i do cięcia używali np. siekiery.
- Miał pan okazję sprzedawać kiedyś swoje wytwory?
- Jak dotąd nie, robię to dla siebie, w domu. Do niedawna nawet tego nigdzie nie wystawiałem. Ostatnio namówili mnie po raz pierwszy, kiedy było szkolenie w Lubrzy, odnośnie produktu lokalnego. Mówili: przyjdź, pokaż, co ty tam robisz. Niewiele osób wiedziało, że się tym zajmuję, dowiedzieli się dopiero, jak w gazecie zobaczyli zdjęcie moich domków (artykuł "Od radości tworzenia do promocji regionu", "TP" nr 16/2013 - przyp. red.). Niektórzy pytają, czy chce mi się robić takie rzeczy (przecież tyle czasu na to schodzi). Ale wolę to, niż np. iść gdzieś na piwo i siedzieć. Często dłubię też przy kwiatach.
- To też hobby?
- Tak, dla siebie i po trosze też do kościoła. Lubię się tym zajmować, moja żona nie za bardzo.
- Zwykle raczej kobiety lubią się w to bawić...
- Nie ma reguły. Nieraz, jak siedzę na "Naszej Klasie", to np. jakaś kobieta pisze, że lubi kwiaty, ale tak naprawdę robotą przy nich zajmuje się jej mąż. Nieraz wymieniamy się ze znajomymi - ja mam takie, ty masz takie...
- Planuje pan sprzedawać swoje wytwory albo gdzieś wystawiać?
- Na razie trzymam to w domu, ale co niektórzy namawiają mnie, żebym gdzieś z tym wyszedł. Tyle, że jak się zaczyna sprzedawać, jest już trochę inaczej - są zamówienia, wszystko musi być jednakowe. A ja po prostu robię tak, jak mi wyjdzie. Jak zaczynam robić jakiś domek, nigdy do końca nie wiem, jak ostatecznie będzie wyglądał.
- Skąd pan bierze materiały?
- Dużo gałązek mam wtedy, gdy przycinam drzewka. No i strugam te patyki nożem. Naścinam sobie tego i, póki jest świeże, ostruguję nożem. Jak już wspomniałem - nie lubię strugać do gładka, fajnie jak zostanie jakiś sęk czy trochę kory.
- Z tego, co widziałem, wykorzystuje pan również trzcinę...
- Tak, tyle, że po trzcinę muszę już gdzieś jechać. Przywożę ją nieraz z wycieczek na ryby (dwa lata temu zacząłem wędkować).
- Można odnieść wrażenie, że korzysta pan po prostu z tego, co ma pod ręką. Kamienie, plastik, tapeta...
- Jest również mech - pod szopką, którą zrobiłem. A na wierzchu - wilcze łyko. U nas to nie rośnie, ale zebrałem, jak byłem u siostry. Nieraz wezmę też gałązkę świerku czy jodły. Figurki w szopce są kupione, bo na rzeźbie akurat się nie znam. Jeśli chodzi o materiały, wykorzystałem też muszelki, przy robieniu latarni.
- Jakich narzędzi pan używa?
- Sekator to podstawa. Ale także wyrzynarka, piła, ośnik. No i oczywiście bez kleju ani rusz.
- Kamienie też na kleju?
- Tak. Było z tym trochę kombinacji - jak to zrobić, żeby się nie rozleciało, bo kamień ciężki. Ale jakoś się udało.
- Jakaś pracownia?
- Stałego miejsca pracy nie mam, bywa, że na podwórzu, w stodole, albo gdzieś w domu. To, co robię, jest ogólnie na użytek domowy, nawet szopka bożonarodzeniowa, którą zrobiłem. Lub grota z Matką Boską.
- W tej grocie jest nawet elektryka...
- Latarnia zresztą też ma założoną diodę.
- Jak to się właściwie zaczęło? Usiadł pan kiedyś i pomyślał - zrobię domek?
- Zacząłem się tym zajmować, jak to się mówi, z nudów. (śmiech) Najpierw zrobiłem domek, grotę, później latarnię i wiatę. Potem studnię. Kiedyś też postanowiłem zrobić taczkę, ale taką dawną. Tylko jak ona wyglądała? Kiedyś zobaczyłem taką w drodze to pracy. I już wiedziałem, o co to chodzi. Porobiłem też różne inne miniaturki - grabki, kosę. Nigdy do końca nie wiem, jaki będzie ostateczny efekt. Zależy, jak patyki pasują.Polecamy teksty na podobny temat
Kategoria: Rozmowy TP
Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze