Artykuły
Marek Bień - człowiek pogodny: Egzystencja bez bólu
Autor: MAREK KARP.
Publikacja: Środa, 24 - Kwiecień 2013r. , godz.: 10:39
Przewrotność konfrontacji twórczości z tytułami wystaw, po raz kolejny znalazła odbicie na wernisażu grafik Marka Michała Bienia w Białej. 7 czerwca planowane jest kolejne spotkanie z artystą, tym razem w Prudniku.
Tytuł - jak się wydaje odbiorcy - jest tajemniczy, głęboki i wyrażający życiowe rozterki autora, więc zwiedzając wystawę, szukają w twórczości ukrytego sensu i związków z wyrażoną w tytule myślą. A tymczasem autor zaskakuje wszystkich wyznaniem, że tytuł "Egzystencją kontestuję ból" nie ma nic wspólnego z wystawą i wymyślony jest "ot tak sobie". Podobnie zresztą jak tytuły poprzednich wystaw:, "Bo, po co? ", "Ułamki i strzępy", "Embriony uczuć", "Proście, a będziecie prości" czy "Przyjdźcie zobaczyć, jaki jestem gupi" (bez "ł") i jeden tytuł, bardziej "normalny" zasugerowany przez organizatorów krakowskiej wystawy: " Śladami wyobraźni".
Na wystawie w Białej, która niestety już się zakończyła, eksponowane były 32 grafiki - część z tych dawnych i część zupełnie nowych, "z wczoraj" jak np. "dziewczyna ze związanymi rękami" (praca jak wszystkie oczywiście bez tytułu, określa się tylko obrazem) - po raz pierwszy w historii twórczości zainspirowana zdjęciem i tylko "troszeczkę przerobiona" przy pomocy typowej dla Marka techniki "punktowania" powierzchni. Żmudnie nakładane, intrygujące prostokąciki, to - jak wyznał autor - tkanka ludzkiego ciała, czyli "najdoskonalszego dzieła sztuki".
Anatomia człowieka od początku inspirowała twórczość tego artysty, (choć jak mówi, nie czuje się artystą") i grafiki pełne i przetworzonych i dosłownych fragmentów ludzkiego organizmu (embriony, żyły, aorty, pulsujące - jak żywe - wewnętrzne narządy, często mięsień serca, unerwienia i wszelkie inne anatomiczne szczegóły) - to pasjonująca podróż po wnętrzu człowieka, z odniesieniami do zewnętrznych uczuć i emocji. Z zastrzeżeniem, że te uczucia i emocje, to obszar zastrzeżony do interpretacji odbiorcy, bo sam autor odżegnuje się (i słusznie) od tłumaczeń w rodzaju:, "co autor chciał powiedzieć".
Powiedział natomiast, że jest człowiekiem pogodnym, nie ma nic wspólnego z "czarną duszą", o którą jest posądzany przez niektórych interpretatorów jego twórczości. Na dzień przed wernisażem w sali Gminnego Centrum Kultury, gdzie wyeksponowane już były prace, odbyła się sesja Rady Miejskiej i radni, z dużym zainteresowaniem oglądając "dziwne obrazy", różne mieli odczucia i wyobrażenia o autorze, również i takie, że to "człowiek po wielu życiowych zawikłaniach". I tu mieli nawet rację, bo rzeczywiście w życiu Marka, zawikłań nie brakowało. Ale "wyszedł na prostą". Ma lat 36, syna Dawida - tegorocznego maturzystę, pracuje w Prudnickim Ośrodku Kultury, jako stażysta, wszyscy się przyzwyczaili i zaakceptowali jego kolczyki i tatuaże, jest rzetelny, uczynny i chwalony za przyjazne kontakty z ludźmi. Ma za sobą 13 wystaw. Prezentował je w Prudniku, Opolu, Krakowie, Srebrnej Górze i w Białej. Na kolejnych programach "Dzień dobry! Co słychać? " przeznacza jedną ze swoich grafik do rozlosowania wśród uczestników.
Z biegiem lat zmniejszała się w pracach ilość anatomicznych "bebechów", a przybywało, - co widać też było na wystawie w Białej -ludzkich sylwetek, scenek, widoków, geometrycznych kompozycji kształtów i barw, a nawet portretów, ale oczywiście w specyficzny sposób spreparowanych i wyposażonych w punktową, prostokącikową siatkę-tkankę.
Pisał wiersze - często ostre w słowach, buntowniczo wykrzyczane, jakby wydarte z życia, podobnie jak w grafikach wydarte z żywego organizmu fragmenty ciała. Jeszcze niedawno na wystawie w piwnicach POK-u, obrazom towarzyszyły rozrzucone na podłodze (do podeptania lub podniesienia) teksty wierszy. Ale jest taki wiersz i taka grafika, które mają (również dla autora tego tekstu) znaczenie szczególne, bo umieszczone w kronice programu "Dzień dobry! Co słychać? " z lutego 2004 roku ilustrują, - co sam autor przyznaje - czas debiutu. Grafika, którą trudno opisać ma nawet tytuł:, "Bo żyje", a typowy, nadal stosowany podpis: M. B. GB (Marek Bień - "dżibi") w pierwszym okresie uzupełniany był jeszcze tajemniczym skrótem: "Kon. Psy". To nawiązanie do muzycznej przygody i czasu, gdy grał w zespole "Konflikt Psychiczny". Wiersz "Maski" zachował aktualność do dzisiaj. A "dżibi" przylgnęło i szczególnie wśród młodzieży stało się popularniejsze niż właściwe imię.
Bialska wystawa zainicjowana i zaplanowana była jeszcze przez Danutę Hejneman w ubiegłym roku, gdy pracowała, jako instruktor. To ona, - o czym z wdzięcznością Marek wspomniał na wernisażu - przeprowadzała pierwsze rozmowy i dobrze, że temat został podjęty przez następców krzewiących kulturę w Białej. Na otwarciu wystawy organizatorzy przygotowali artystyczne wprowadzenie przez recytacje wybranych tekstów i kilka piosenek (Marek stwierdził, że jeszcze nigdy nie miał wernisażu z taką oprawą). Ten program dedykowany autorowi kończył się słowami "Kołysanki" z repertuaru zespołu "Dżem": "Żyj z całych sił i uśmiechaj się do ludzi/ Niech dobry Bóg zawsze Cię za rękę trzyma". A najbliższe spotkanie z Markiem Bieniem i jego twórczością w Prudniku planowane jest w już ustalonym terminie - 7 czerwca. W plenerze i z niespodziankami. Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze