Artykuły
Katarzyna Dubel: Lubię sobie czasem pomarudzić
Autor: DAMIAN WICHER.
Publikacja: Środa, 3 - Kwiecień 2013r. , godz.: 11:40
Rozmowa z karateką Zarzewia Prudnik Katarzyną Dubel, Najpopularniejszym Sportowcem Ziemi Prudnickiej 2012 roku w plebiscycie "TP".
- Karate trenujesz od 8. roku życia. To był przypadek czy świadomy wybór?
- Na pierwszy trening zaprowadzili mnie rodzice. Wcześniej próbowali posyłać mnie na szkółkę pływania czy taniec towarzyski, ale po powrocie do domu kończyło się to płaczem i stanowczym protestem z mojej strony przed pójściem na kolejne zajęcia. Na początku treningi składały się w większości z różnego rodzaju gier i zabaw, ale wszystko miało na celu opanowanie dobrych podstaw karate. Po jakimś czasie zaczęłam startować w zawodach. Nie zawsze wygrywałam, ale wydaje mi się, że miałam do tego "smykałkę" i przede wszystkim, spodobało mi się to.
- Co jest takiego niezwykłego w tej dyscyplinie sportu, że warto poświęcać jej czas?
- Karate, jak też wiele innych sportów, to na pewno dobry pomysł na wypełnienie wolnego czasu i sposób na utrzymanie kondycji oraz dobrego samopoczucia. Dla mnie karate to nie tylko hobby. Dodaje mi pewności siebie i uczy wytrwałości. Po tym jak zmieniłam klub (od ok. 6 lat), dojeżdżam na treningi z Opola do Prudnika. Wiąże się z to z pewnymi wyrzeczeniami i poświęceniem, ale da się do tego przyzwyczaić.
- Jaki klub reprezentowałaś wcześniej?
- Klub Karate Kontra Opole.
- Karate uczy wytrwałości, samodyscypliny. Czego jeszcze?
- Karate uczy także opanowania, pokonywania własnych słabości oraz zasad "fair play" obowiązujących nie tylko na macie, ale i w codziennym życiu, dzięki czemu z każdym treningiem człowiek staje się lepszym.
- Nie miałaś ochoty powiedzieć "dość", wracając do domu obolała na początku przygody?
- Owszem. Nie raz szłam na trening z myślą: "żeby mi się tak chciało, jak mi się nie chce...". Bo to normalne, że czasem się zwyczajnie nie chce. Czasem, wydawało mi się, że mam dużo zajęć, a za mało wolnego czasu i kiedy znajomi siedzieli przed komputerem albo wychodzili gdzieś w piątkowy wieczór, ja musiałam jechać na trening, po którym zazwyczaj byłam tak zmęczona, że miałam ochotę tylko się wykąpać i pójść spać. Ale teraz jestem wdzięczna za to, że rodzice w takich momentach mnie do tego namawiali, bo gdyby nie to, pewnie przestałabym trenować i nie osiągnęłabym tego, co mam w tej chwili. Do pewnych rzeczy człowiek musi dojrzeć, a uczy się przez całe życie. Dlatego wiem, że przede mną jeszcze długa droga.
- Zdarza się, że nie możesz założyć np. swojej ulubionej, krótkiej spódnicy z powodu widocznych sińców?
- Podczas każdego treningu nie trudno o siniaki, ale nie przejmuję się tym i nigdy nie miałam problemu z ubieraniem czegokolwiek.
- Dlaczego coraz więcej kobiet wybiera sporty walki?
- Myślę, że po to żeby nauczyć się bronić i poczuć pewniej, w dzisiejszych, niebezpiecznych czasach. Coraz więcej kobiet podejmuje się zawodów i sportów uznawanych za męskie. I nie można powiedzieć, że są w tym gorsze.
- Bywały już sytuacje, kiedy musiałaś wykorzystać swoje umiejętności poza matą?
- Na szczęście nie miałam jeszcze takiej potrzeby i nie biłam kolegów w podstawówce. Z natury jestem spokojną osobą (uśmiech).
- Jesteś mistrzynią świata i Europy. Jak wspominasz tamte sukcesy?
- Mistrzostwo świata zdobyłam w dniu swoich 18. urodzin. Znajomi mówili mi, że lepszego prezentu nie mogłam dostać od nikogo. Ale to dzięki rodzicom mogłam polecieć do Chicago (tam odbywały się zawody) i przeżyć przygodę, której na pewno nie zapomnę. Atmosfera zawodów (zarówno mistrzostw świata, jak i Europy) była niesamowita. Dobra organizacja i spora konkurencja. Na drodze do zwycięstwa bardzo pomógł też doping ze strony polskiej ekipy. Nie wiem jak opisać uczucie, kiedy stałam na podium i usłyszałam "Mazurek Dąbrowskiego". Na początku chyba do mnie nie dotarło, że się udało. Później naraz radość, wzruszenie, duma. Wiele przeplatających się pozytywnych emocji. Po powrocie do domu rodzina, sąsiedzi i bliscy, zaskoczyli mnie przemiłym powitaniem. W szkole, również nie spodziewałam się tak hucznego przyjęcia. W ogóle się go nie spodziewałam. Koleżanka upiekła dwa torty specjalnie na tę okazję i wszyscy śpiewali mi "sto lat", to było bardzo miłe.
- Twoje inne osiągnięcia, z których cieszysz się szczególnie?
- Kilkakrotnie udało mi się zdobyć tytuł mistrzyni i wicemistrzyni Polski, ale zwycięstwa na zawodach ogólnopolskich czy ogólnokrajowych (czyli teoretycznie niższej rangi) też cieszą. Nie chodzi tu o chwalenie się. Każdy sukces powinien przynosić satysfakcję. Najważniejsze to mieć świadomość, że dało się z siebie wszystko.
- Jaki posiadasz stopień, pas?
- Obecnie posiadam czarny pas (1 Dan). Dan to stopień mistrzowski.
- Jak to się ma w waszej hierarchii?
- Zaczyna się od pasa białego, czyli 9 Kyu. I tak przez pomarańczowy (8 Kyu), zielony (7 Kyu), dwa następujące kolejno po sobie niebieskie (6, 5 Kyu) i 3 brązowe pasy (4, 3, 2 Kyu), dochodzimy do 1. stopnia mistrzowskiego - 1 Dan. Następnie stopień zaawansowania zawodnika (lub trenera) określa się według rosnącej liczby, czyli 1, 2, 3 Dan, itd. W Polsce przepisy nie ograniczają wieku, w którym można zacząć trenować, ale niestety nie pozwalają na przystąpienia do egzaminu na czarny pas, przed ukończeniem 18. roku życia.
- Wierzysz, że karate dołączy kiedyś do rodziny dyscyplin olimpijskich?
- Mam nadzieję, że kiedyś dołączy, aczkolwiek nie spodziewam się żeby nastąpiło to prędko. Podjęcie decyzji w tej sprawie jest długim procesem, w którym niestety my - zawodnicy nie mamy możliwości brać udziału.
- Czym się aktualnie zajmujesz?
- Jestem studentką pierwszego roku budownictwa na Politechnice Opolskiej.
- Jak wyglądają twoje plany na przyszłość?
- Mam nadzieję, że uda mi się skończyć mój kierunek z tytułem pani inżynier. Jeżeli ten plan się powiedzie, to być może przeniosę się do Wrocławia w celu dalszej nauki. Zastanawiałam się też nad osiągnięciem kwalifikacji trenerskich mimo, iż uważam, że rola zawodnika i trenera to nie to samo. Przyznam szczerze, że nie potrafię wybiegać myślami daleko w przyszłość i planować odległych wydarzeń, bo w międzyczasie wszystko może się zmienić. Póki co, jestem pewna, że chcę się rozwijać i dalej trenować karate.
- Twoje hobby? Oprócz karate, rzecz jasna.
- Lubię też sporty zimowe. Od małego jeżdżę na nartach, na snowboardzie uczę się od paru lat. Kiedy tylko nadarzy się okazja do wspólnego wyjazdu ze znajomymi w poszukiwaniu nowych stoków, staram się z niej korzystać. Muszę przyznać, że to świetna zabawa i dobry sposób dla "zmarzluchów" na przetrwanie mroźnych dni. Lubię także podróżować (uśmiech).
- Najważniejsze cechy charakteru Katarzyny Dubel - czyli jaką jesteś osobą?
- Hmm... Jak już wcześniej wspomniałam, jestem spokojną osobą. Staram się być pozytywnie nastawiona do życia i uśmiechać się każdego dnia. Wiem, że jestem też uparta i lubię sobie czasem pomarudzić. Ale nawet jeśli coś nie wyjdzie, to staram się nie poddawać. Nie ważne ile razy się upadło, ważne, żeby tyle samo razy się podnieść i iść dalej (uśmiech).
- Komu chciałabyś zadedykować tytuł Najpopularniejszego Sportowca Ziemi Prudnickiej 2012?
- Tytuł Najpopularniejszego Sportowca Ziemi Prudnickiej 2012 roku chciałabym zadedykować moim rodzicom, którzy zawsze mnie wspierają we wszystkich decyzjach, jakie podejmuję w swoim życiu oraz chłopakowi, na którego wiem, że również zawsze mogę liczyć. Ich wsparcie jest dla mnie bardzo ważne. Bez tego droga do sukcesu na pewno byłaby o wiele trudniejsza.
- Dziękuję za rozmowę i życzę kolejnych sukcesów.Polecamy teksty na podobny temat
Kategoria: Karate
Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze