Artykuły
Sprawy Olszynki: Drogi zrobione, czas na rekreację
Autor: BARTOSZ SADLIŃSKI.
Publikacja: Środa, 13 - Marzec 2013r. , godz.: 11:19
O planach budowy boiska wielofunkcyjnego we wsi Olszynka, o perspektywach powstania biogazowni w gminie Lubrza, a także o skargach, rozpatrywanych przez komisję rewizyjną rozmawiamy z radnym Leopoldem Saską.
- Na jakim etapie jesteście z biogazownią? Będzie coś z tego?
- Wieści są optymistyczne, jest już zgoda; przede wszystkim chodzi o naszego wójta, bo to on miał najwięcej obiekcji. Jeśli chodzi o radnych, tylko nieliczni byli przeciw. 80, 90% od początku opowiadało się "za". Nie oszukujmy się, Lubrza jest małą gminą i nie ma tu praktycznie żadnych większych firm, które mogłyby zapewnić lokalnemu budżetowi duże dochody z podatków. Biogazownia to jedna z nielicznych możliwości zaistnienia tu czegoś. Żeby coś się u nas działo.
Miało już miejsce trochę konsultacji w sprawie biogazowni. Były nawet wyjazdy pod Namysłów, żeby pooglądać, jak to wygląda. Mieliśmy także prelekcję w Lubrzy na ten temat, prelegent przedstawiał problemy, związane z funkcjonowaniem biogazowni. Sprawa wygląda dość kolorowo, jest zielone światło, inwestor może wchodzić i załatwiać to wszystko.
Biogazownia stanęłaby w Prężynce, na terenie byłej strzelnicy wojskowej, a inwestorem byłaby firma "Lindleya OZE". Mówili nam, że około 6 miesięcy potrwa zdobywanie przez nich pozwoleń, żeby mogli ruszyć z inwestycją. Na pewno przebiegnie to dużo szybciej niż w przypadku naszych wiatraków.
- Wójt najbardziej obawiał się smrodu i to nie tyle wewnątrz biogazowni, ile wokół, np. w związku z dowożeniem pomiotu kurzego. Pojawiły się obawy, że wiatr wiejący od zachodu rozniesie zapach na całą gminę.
- Dzisiaj przewożenie tych substratów jest na różne sposoby zabezpieczane, w specjalnych zbiornikach czy pod plandeką. Ale tak naprawdę pewność będziemy mieli dopiero, gdy zacznie to funkcjonować. Podczas wizyty pod Namysłowem generalnie stwierdzono, że nie śmierdzi, no, chyba, że w samym "epicentrum", ale tam akurat trudno tego uniknąć.
U nich sytuacja jest trochę inna - czerpią dużo materiału z wielkiej tuczarni. U nas będzie to wszystko dowożone. Kiszonka z kukurydzy, pomiot kurzy, wysłodki z buraka. Nie ma możliwości, żeby transportować substraty jakimś rurociągiem.
Z tego, co się orientuję, umowy między inwestorem a dostawcami (przynajmniej niektórymi) są już wstępnie podpisane. Dobrze byłoby, gdyby biogazownia zaopatrywała się w naszej gminie - w Jasionie, Skrzypcu. Żeby skorzystali lokalni rolnicy. Firma na pewno chce się zabezpieczyć i dlatego podpisuje umowy z dużymi fermami. Z pewnością, gdy przyjdzie do budowy, dowiemy się więcej. Warto też zaznaczyć, że kiedy biogazownia stanie, będziemy mieli rozwiązany problem strzelnicy.
- Skończą się ciągłe konflikty między samorządem a Ryszardem Bilskim. Przejdźmy jednak do spraw, związanych bezpośrednio z miejscem pańskiego zamieszkania...
- Uważam, że najważniejsze potrzeby mamy na razie zaspokojone. Nasz aktyw społeczny - odnowa wsi, rada sołecka, KGW - działał wspólnie i najważniejsze sprawy, czyli drogi czy chodniki, zostały zrobione. No i oczywiście dom kultury. Teraz stwierdziliśmy, że przydałoby się coś dla młodzieży i coś, co będzie służyło rekreacji. Uradziliśmy, że warto wybudować boisko wielofunkcyjne; jest to obecnie priorytet. Dużo będzie zależało od zasobu pieniężnego, chcemy przeznaczyć na to głównie środki z funduszu sołeckiego, ale jeśli nie będzie on podwojony, to możemy mieć problem.
- A co z otoczeniem domu kultury - nie funkcjonuje tam żadne miejsce do rekreacji?
- Młodzież miała tam kiedyś tego rodzaju miejsce, było to boisko do siatkówki, ale po rozbudowie domu kultury plac się zmniejszył, dodatkowo postawiliśmy tam parę huśtawek. Ostatecznie stwierdziliśmy, że jedyną szansą dla wsi jest stworzenie osobnego boiska wielofunkcyjnego. Służyłoby ono do piłki siatkowej, koszykówki, tenisa, a nawet do piłki ręcznej.
W grę wchodzi też mini piłka nożna, na terenie naszego boiska, które i tak stoi nieużywane, nikt z niego nie korzysta i raczej nie zanosi się, by miało to ulec zmianie. Nie zamierzamy go jednak zepsuć, przesuniemy jedynie niżej, przestawimy bramki, wyrównamy teren. Chcemy zbudować boisko na jakimś konkretnym poziomie.
Planowaliśmy, by było ono trawiaste, ale ostatecznie chyba zrobimy je z mączki kostnej. Choć i z nią jest problem, nie ma już tylu zakładów, które ją produkują. No, ale robiliśmy już pierwsze rozeznanie - na Śląsku są tacy producenci. Transport byłby bardziej kosztowny, ale gdyby udało się to zrobić, byłoby fajnie. Część materiałów już kupiliśmy, mamy siatki okalające (żeby piłka nie uciekała), mamy część słupków. Chcemy zrobić zadaszenie, żeby można było sobie usiąść.
Jestem zwolennikiem sportu i staram się uprawiać go we własnym zakresie, dla rekreacji, np. poprzez bieganie. Ale generalnie chodzi też o to, żeby młodzież miała co robić. Bo z nudów najlepiej iść wieczorem pod sklep i się napić. To tak naprawdę problem większości wsi. Chcemy więc stworzyć warunki do innego spędzania czasu, nie tylko dla młodych, ale również dla starszych osób; mogliby przyjść i np. pograć w siatkówkę. Jak wspominałem - liczymy na podwojenie funduszu sołeckiego, no i będziemy też pisali prośby do wójta o środki.
- W Olszynce znajduje się jedno z ujęć wody. Drugie jest w Skrzypcu. Woda z obu tych ujęć jest mieszana. Z czego to wynika, że ta w Olszynce jest akurat gorsza?
- W pobliżu ujścia w Skrzypcu jest podziemne jezioro i może ono jakoś wpływa na to, że woda ma lepszą jakość. Jest bardziej miękka, w Olszynce mamy raczej twardą, jest gorsza jakościowo. Stworzenie tego ujęcia wody to inwestycja z lat - bodajże - 80. Wybudowano je, aby służyło pięciu miejscowościom, chodzi o Olszynkę, Słoków, Laskowice, Nowy Browiniec i Lubrzę. Obecnie woda z naszego ujęcia mieszana jest z tą ze Skrzypca.
Nieraz da się wyczuć, która woda przeważa w tej "mieszance". Gdy płynie ta ze Skrzypca, kawa smakuje lepiej. Kiedyś nie wiedziałem, że to może tak działać. Czasem widać również wpływ na jakość prania.
- Jest pan przewodniczącym komisji rewizyjnej. Zastanawia mnie temat odrzucania większości skarg. Pytałem o to niedawno zastępcę wójta.
- Pierwsza skarga, którą się zajęliśmy, na samym początku kadencji, okazała się akurat zasadna. Były silne podstawy, by za taką ją uznać. Problem, którego skarga dotyczyła, wystąpił w Nowym Browińcu, chodziło o odpływ wód, które lecą z rynien. Powinien on być zapewniony. Brakowało tam studzienki, więc wszystko było zatkane, niedrożne. Osobiście byłem w Nowym Browińcu, widziałem, jak to wygląda; zobaczyli to również koledzy z komisji rewizyjnej, porobiliśmy zdjęcia i nie mieliśmy żadnych wątpliwości, że ta studzienka musi być zrobiona, żeby stworzyć odpowiednie warunki odpływu. Dlatego też skarga została uznana za zasadną. A problem studzienki rozwiązano.
Z kolei skarga Ryszarda Bilskiego (właściciela terenu po byłej strzelnicy) została częściowo uznana za zasadną. Zwracał się on z prośbą o wycięcie zakrzaczeń, a konkretnie o wyrażenie zgody w tej sprawie. Generalnie gmina nie powinna na takie rzeczy wyrażać zgody. Wójt nie udzielił jednak żadnej odpowiedzi. I w tej kwestii uznaliśmy skargę za zasadną.
Nie mogliśmy natomiast uznać za zasadną skargi odnośnie planu zagospodarowania przestrzennego dla tej strzelnicy. Był to teren przygotowany głównie pod rzeźnię, nie zaś pod farmę wiatrową. Gdyby Ryszard Bilski chciał tam postawić rzeźnię, musielibyśmy doprowadzić mu tam wodę, zrobić drogi dojazdowe, ale w przypadku planów wiatrakowych - nie mieliśmy takiego obowiązku. Skarga została więc uznana za niezasadną.
A tak w ogóle, szkoda, że z planów budowy rzeźni nic nie wyszło. W 2005 roku były takie przymiarki. Żeby stworzyć coś na kształt spółdzielni rolników i ostatecznie postawić rzeźnię. Pomysł z rzeźnią był dość ciekawy. Ani Prudnik, ani Głogówek, ani Nysa - żadne z miast nie ma dużej rzeźni. No, ale trudno...
Było też kilkanaście skarg, które faktycznie zostały uznane za niezasadne, ale muszę powiedzieć, że podchodzimy do tego bardzo solidnie, kontaktujemy się z radcą prawnym, opiniujemy, przygotowujemy się. Staramy się przyjrzeć skardze z każdej strony. I często bywa tak, że nie możemy uznać jej za zasadną. Tak było np. niedawno, w przypadku skargi mieszkanki Trzebiny, która napisała, że dom jej pęka, bo obok jadą tiry. Tyle, że wiadomo, jaka jest zabudowa wsi - głównie wąskie uliczki. Samochody musiałyby w ogóle nie jeździć. No i pytanie - czy faktycznie jest to wina samochodów; tu trzeba by było powołać rzeczoznawców, dokonać ekspertyz.
Kolejna skarga z Trzebiny była bardzo trudna. Chodziło o niespodziewane zamknięcie przedszkola i konieczność dojazdów do przedszkola zastępczego. Mieszkanka Trzebiny uznała, że koszty powinny być pokryte, także w okresie wakacji. W tym przypadku również uznaliśmy skargę za niezasadną (szczegóły w "TP" nr 6, z 6 lutego 2013 r).
Zwykle mamy z tymi skargami duży problem. No, ale każdy ma prawo je napisać, a naszym obowiązkiem jest je rozpatrzeć. Niekiedy ze skutkiem pomyślnym dla skarżącego.Polecamy teksty na podobny temat
Kategoria: Rozmowy TP
Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze