Artykuły
Śladem naszych artykułów: Przyznała się, że kradła wpłaty za rachunki
Autor: DAMIAN WICHER.
Publikacja: Środa, 13 - Marzec 2013r. , godz.: 09:27
Właścicielka byłego już punktu pośrednictwa finansowego w Prudniku jednak nie jest bez winy. Potwierdziły się zatem podejrzenia prudniczan, o których pisaliśmy przed miesiącem.
Jeszcze w styczniu Wiesława B. przekonywała, że padła ofiarą bezczelnych pomówień.
- Nie mam się czego obawiać. Ja nie kradnę! - mówiła ze spokojem, kiedy już postępowanie sprawdzające prowadziła policja. - Inni też się mylą, gdzie indziej też są reklamacje. Wystarczy przestawić jedną cyfrę przy ręcznym wprowadzaniu numeru, by pieniądze trafiły na niewłaściwe konto. Ale ja jeszcze nigdy nie odesłałam klienta z "kwitkiem". Zawsze naprawiam błąd, który wychodzi ode mnie - zapewniała w rozmowie z "TP", dodając, że większość zaistniałych"pomyłek" leży po stronie np. księgowych "Tauronu".
39-latka przyjmowała wpłaty za domowe rachunki w wynajętym lokalu przy ulicy Piastowskiej. Klientów zdobyła niższą niż gdzie indziej prowizją i brakiem kolejek. Pierwsze problemy pojawiły się w ostatnim kwartale ubiegłego roku. Do części ludzi, którzy w owym punkcie zrobili opłaty, zaczęły przychodzić upomnienia. W niektórych przypadkach, po interwencjach pokrzywdzonych, Wiesława B. zwracała pieniądze do ręki, tłumacząc sytuacje mało wiarygodnymi historyjkami. Niestety byli i tacy, którzy pod groźbą wstrzymania dostawy np. energii elektrycznej i skierowania sprawy o egzekucję należności do sądu, ponownie opłacali te same faktury!
- Na chwilę obecną - mówi dla naszej gazety Jacek Placzek, szef tutejszej prokuratury - mamy ponad 40 oszukanych na kwotę przeszło 20 tys. zł. Poszkodowanych cały czas przybywa, czekamy na kolejne zgłoszenia.
Rekordzista stracił 7 tys. zł. Kobieta przyznała się do zagarnięcia gotówki.
- Sprawa jest oczywista - kontynuuje Jacek Placzek. - Jeżeli ktoś kwituje odbiór pieniędzy i nie przekazuje ich tam gdzie powinien, to kwestia przyznania się do winy jest kwestią drugorzędną.
Po zebraniu wszystkich dowodów i rozpracowaniu mechanizmu procederu prokuratorzy dokonają oceny, czy mają do czynienia z oszustwem, czy z przywłaszczeniem. Śledztwo ma się zakończyć jeszcze w marcu.
- Prawdopodobnie przyjmiemy kwalifikację ostrzejszą, zagrożoną karą pozbawienia wolności do lat 8. Będziemy się też domagać, aby sąd nakazał naprawienie szkody - podsumowuje prokurator Placzek.
Wiesława B. nie prowadzi już działalności przy ulicy Piastowskiej. Obecnie pracuje w jednym z prudnickich zakładów. Nie udało nam się z nią ponownie nawiązać kontaktu. Jej numer komórki już nie odpowiada. Jak ustalił dziennikarz "NTO" niektóre ofiary oszustki przychodzą z awanturą do jej domu. Pod drzwiami mieszkania podobno dochodziło już do rękoczynów.Powrót do wyboru artykułu +
Komentarze